Krok od przepaści

Uchwała pełnego składu Sądu Najwyższego uratowała ?nie tylko polski wymiar sprawiedliwości, ?ale i państwo – mówi Jarema Sawiński, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa.

Publikacja: 05.02.2014 01:25

Jarema Sawiński

Jarema Sawiński

Foto: Fotorzepa, Bartosz Janikowski BJan Bartosz Janikowski

Rz: Sąd Najwyższy  podjął 28 stycznia uchwałę w pełnym składzie i zażegnał nią kryzys w sądownictwie. Przesądził, kto ma przenosić sędziów do innych sądów, ale uznał wszystkie dotychczasowe przenosiny za ważne. Sędziowie są z niej zadowoleni? Środowisko czekało na  taką  wykładnię? Może spodziewało się bardziej radykalnej uchwały?

Jarema Sawiński:

To było najlepsze wyjście z sytuacji  nie tylko dla sądów, ale i dla całego państwa. Odetchnęliśmy z ulgą. W sposób jasny i precyzyjny Sąd Najwyższy przesądził, kto ma przenosić sędziów, i że od tej zasady nie ma na przyszłość żadnego odstępstwa.

Nie uważa pan, że najnowsza uchwała pełnego składu podyktowana jest wyłącznie jego rozsądkiem i rozwagą? Że to Sąd Najwyższy wziął na siebie odpowiedzialność za bałagan, jaki powstał po lipcowej uchwale? Minister sprawiedliwości nawet już po całym zamieszaniu nie zamierzał podpisywać wstecz sędziowskich delegacji.

Sąd Najwyższy pokazał, że ważne są nie tylko przepisy prawa, ale i rozsądne jego stosowanie. Najważniejsza jest  konstytucja, a szczególnie jej art. 2, który stanowi, że Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Gdyby przyjąć twardą, radykalną wersję uchwały, to konsekwencje byłyby przerażające. Zakłady karne opuściłyby tysiące skazanych. A  przecież to nie wszystko. Trzeba by też było wypłacić miliony odszkodowań. Wiadomo, że to państwo ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą, ale tak naprawdę poniósłby ją każdy  z nas, obywateli. Wydając uchwałę takiej treści, Sąd Najwyższy wypełnił desygnat bycia Sądem Najwyższym.

Musi pan przyznać, że trochę jednak poszedł na rękę ministrowi sprawiedliwości. Dzięki takiej uchwale minister wyszedł z całej sytuacji obronną ręką, a mogło być naprawdę gorąco...

To nie sędziowie spowodowali zamieszanie i to nie my ponosimy za nie odpowiedzialność. Nie oceniałbym tego, co się działo, w kategorii przepychanki pomiędzy sędziami a Ministerstwem Sprawiedliwości. Powstał problem i trzeba go było rozwiązać. Krajowa Rada Sądownictwa szanuje uchwałę, zgadza się z nią i popiera. W moim przekonaniu  to najlepsze z możliwych rozwiązań. Dobrze, że zwyciężył rozsądek.

Wśród dziesięciotysięcznej rzeszy sędziów stu przez trzy miesiące konsekwentnie odmawiało wyjścia na sale rozpraw, twierdząc, że zostali niewłaściwie umocowani. To zaledwie odsetek środowiska.

Nie możemy powiedzieć, że wątpliwości miało stu sędziów... miało je wielu więcej. Część, która odmówiła orzekania, uznała, że mniejszą szkodą będzie zaprzestanie orzekania i nienarażanie państwa na powtarzanie procesów. Pozostali doszli do wniosku, że mimo stanu zawieszenia będą orzekać. Każdy podejmował decyzje zgodnie ze swoim sumieniem. Nikomu nie można zarzucić złej woli. Teraz sprawa jest jasna i trzeba wziąć się do pracy.

Nie uważa pan, że zamieszanie byłoby mniejsze, gdyby Sąd Najwyższy szybciej wydał uchwałę? Prezes mógł przecież na zasadzie gaszenia pożaru zwołać pełny skład od razu. Sytuacja w wymiarze sprawiedliwości zaogniła się w październiku 2013 r., kiedy to Sąd Najwyższy ujawnił uzasadnienie do uchwały podjętej w lipcu. Przesądził w nim, że tylko minister może przenosić sędziów. Od tego też czasu otwarte pozostawało pytanie: co zrobić z tymi sędziami, których decyzje o przeniesieniu podpisał wiceminister.  Taki stan trwał ponad trzy miesiące.

Sąd Najwyższy jest izbą pewnej refleksji. Są sprawy, w których decyzje nie muszą czy wręcz nie powinny zapadać szybko. Konsekwencje pochopnej, nieprzemyślanej uchwały mogłyby być bardzo poważne.

Nauczony przykrym doświadczeniem minister sprawiedliwości, który musiał prosić pierwszego prezesa Sądu Najwyższego o wydanie uchwały przez cały skład, chce teraz zapisać dla siebie w ustawie o ustroju sądów powszechnych prawo występowania z wnioskiem o wydanie uchwały w razie rozbieżnych wyroków.

Nawet jeśli taki pomysł jest wynikiem ostatnich wydarzeń, to nie uważam go za zły. Świadczy tylko o tym, że skoro minister sprawiedliwości ma sygnały o rozbieżnościach i zwraca się z tym do Sądu Najwyższego, to liczy się z jego autorytetem.

Kilka dni po tym, jak upubliczniono uzasadnienie do lipcowej uchwały, Krajowa Rada Sądownictwa poprosiła o mediację  prezydenta. Wygląda jednak na to, że ten nie chciał się zaangażować w rozwiązanie konfliktu.

Rada robiła, co mogła, by głos środowiska był słyszalny, stąd apel do prezydenta. Sądzę, że to nie jego zła wola czy brak zainteresowania tak ważką dla państwa i obywateli sprawą sprawiły, że prezydent mediacji nie przeprowadził. Bardzo szybko pojawiła się informacja z precyzyjną datą uchwały pełnego składu Sądu Najwyższego. Widocznie uznał, że sprawa jest załatwiona i trzeba poczekać na werdykt.

Dialog   sędziów z  Ministerstwem Sprawiedliwości wydaje się   coraz trudniejszy. Czy w takich warunkach da się sprawować wymiar sprawiedliwości?

Od pewnego czasu współpraca zaczyna się powoli układać. Jako Rada braliśmy czynny udział w pracach ministerstwa nad usprawnieniem procesu nominacyjnego. Wysłuchano naszych propozycji, część przyjęto. Sędziowie mieli też swój udział w tworzeniu projektu strategii dla wymiaru sprawiedliwości. Taka strategia to dla nas priorytet. Zaplanowanie reform i działania na czas dłuższy wprowadzi spokój i stabilizację. Dzisiejsze bieganie od ściany do ściany nie tylko nie służy wizerunkowi sądownictwa, ale generuje też niepotrzebne koszty. Przykład? Choćby ostatnia reforma – likwidacja najmniejszych sądów. Jeśli zostaną przywrócone, trzeba będzie się na nowo przereorganizować:  zakładać nowe tabliczki, repertoria itd. To kosztuje prawdziwe pieniądze, których może zabraknąć w budżecie na coś innego, i to niekoniecznie mniej ważnego.

— rozmawiała Agata Łukaszewicz

Jarema Sawiński jest sędzią Sądu Okręgowego w Poznaniu

Rz: Sąd Najwyższy  podjął 28 stycznia uchwałę w pełnym składzie i zażegnał nią kryzys w sądownictwie. Przesądził, kto ma przenosić sędziów do innych sądów, ale uznał wszystkie dotychczasowe przenosiny za ważne. Sędziowie są z niej zadowoleni? Środowisko czekało na  taką  wykładnię? Może spodziewało się bardziej radykalnej uchwały?

Jarema Sawiński:

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego