Kilka miesięcy temu pisałem o dużym prawdopodobieństwie inwestowania w polskiej piłce przez fundusze inwestycyjne. Powodów ku temu jest kilka. Pierwszym z nich to coraz lepsza infrastruktura sportowa, niższe niż na zachodzie koszty prowadzenia działalności, a także sukces sportowy kilku polskich piłkarzy (Lewandowski, Szczęsny, Błaszczykowski, Piszczek). Fundusze inwestycyjne inwestujące w piłkę nożną interesują się najbardziej rynkiem transferowym i poszukują rynków, na których będą mogły tanio zakupionego uzdolnionego gracza przygotować do międzynarodowej kariery, by osiągnąć kilkukrotny zysk po jego sprzedaży do dużego europejskiego klubu.
Polski rynek transferowy należy do rynków, na którym mało wydaje się na transfery, natomiast znacznie więcej zyskuje się na sprzedaży piłkarzy, do silniejszych lig. Dla przykładu dotychczas w sezonie 2013/2014 łączne wydatki transferowe polskich klubów wyniosły 2.418.000 euro, natomiast zyski ze sprzedaży zawodników wyniosły 13.775.000 euro (źródło: transfermarkt).
Wcześniej pisałem, że największe fundusze inwestycyjne gromadzące w swoich portfelach prawo do kwot uzyskanych z transferów zawodników mają bardzo wysoką stopę zwrotu, jednak planowane jest wprowadzenie przepisów ograniczających tzw. third part ownership. Po przejęciu przez Dariusza Mioduskiego i Bogusława Leśnodorskiego Legii Warszawa doszedłem do następującej konstatacji: skoro fundusz nie może mieć praw do konkretnych zawodników, a mając prawa wyłącznie do zawodników ma mały wpływ na ich prowadzenie w klubie, dlaczego fundusz nie miałby się stać akcjonariuszem w klubie? Pytanie jest o tyle retoryczne, że stając się akcjonariuszem, fundusz może zapewnić sobie wpływ np. na politykę transferową klubu. Znika problem TPO, ponieważ tak jak w każdej spółce akcjonariusze dzielą zysk między sobą, a klub jako osoba prawna nie dzieli się z podmiotem trzecim prawami do zawodnika. Ograniczeń w przepisach dotyczących tego kto może być właścicielem klubu piłkarskiego żadna organizacja sportowa nie będzie w stanie wprowadzić.
Możliwość współfinansowania zakupu Legii przez fundusze inwestycyjne jest o tyle prawdopodobna, że Bogusław Leśnodorski od kilku miesięcy mówił o zaangażowaniu funduszy w politykę transferową. Być może zarządzający nimi doszli do podobnej do mojej konstatacji. Zabezpieczyli swój interes wspierając nabycie klubu. Inwestowanie w Akademię Legii i w szkolenie młodych piłkarzy ma właśnie służyć realizacji transferowych celów inwestycyjnych. Ściąganiu młodych, zdolnych zawodników z kraju i świata, którzy po jednym-dwóch sezonach w seniorskiej drużynie za pokaźne sumy trafią do silniejszych lig. Rafał Wolski (transfer do Fiorentiny 2.700.000 euro) , Ariel Borysiuk (Transfer do 1. FC Kaiserslautern 2.000.000 euro) czy Dominik Furman(transfer Tuluzy 2.700.000 euro) to dobitne przykłady takiej polityki szkoleniowo-transferowej w Legii.
Tym większe było moje zaskoczenie kiedy wczoraj wprost okazało się to prawdą. Niemiecki Fundusz zamknięty Hanseatisches Fußball Kontor GmbH , specjalizujący się we TPO postanowił podjąć współpracę z polskim klubem, a w krótkiej perspektywie, jeśli realizowane będą plany sportowe, zakupić akcje klubu. A tym klubem jest Korona Kielce. Fundusz stał się akcjonariuszem spółki, zobowiązał się do inwestycji w nowych piłkarzy oraz współuczestniczenia w klubowej polityce transferowej.