Kilka dni temu Sejm uchwalił nowelę ustawy o ustroju sądów powszechnych. Obok zmian w aplikacji sędziowskiej posłowie zwalniają w niej aplikantów z Krakowa z obowiązku uczestniczenia w konkursie na referendarza lub asystenta. Przysługuje im też pierwszeństwo zatrudnienia w sądzie. Kiedy tylko informacja o preferencjach dla aplikantów z Krakowa poszła w świat, rozległy się głosy oburzenia. „To złamanie zasady równości w dostępie do zawodu ze szkodą dla tych, co zdali stary egzamin zawodowy" – piszą pod informacją z Sejmu aplikanci, którzy czują się pokrzywdzeni. Straszą rzecznikiem praw obywatelskich i Trybunałem Konstytucyjnym. Na potwierdzenie, że zarzuty nie są wyssane z palca, warto wysłuchać tych, co tracą: „(...) jestem ostatnim rocznikiem aplikacji sądowej, a w moim mieście i najbliższej okolicy te etaty to rzadkość, podobnie zresztą jak sędziowskie. W tym roku nie było jeszcze żadnego wolnego etatu" – pisze jeden z nich. Teraz już wie, że nawet jeśli go przydzielą, to i tak dostanie go ktoś po krakowskiej szkole. I trudno mu się z tym pogodzić. Swoje racje, choć mało przekonujące, ma resort sprawiedliwości. Chce, żeby aplikanci, którzy przez kilka lat dostawali miesięcznie ponad 3,5 tys. zł za naukę, teraz mogli po prostu to odpracować. Problem tylko w tym, że aplikanci starej aplikacji także nie uczyli się za darmo, chociaż nieważne, kto za ich naukę, szkolenia i praktyki płacił. Warto więc, by najpierw tych starych ulokować na stanowiskach asystentów i referendarzy, a dopiero potem zabrać się do nowej kadry.
Takie rozwiązanie pewnie nie wszystkich przekonuje. Można więc sięgnąć po inne. Skoro mamy w Polsce prawie 10 tys. sędziów, to może lepiej by było postawić na etaty referendarskie czy asystenckie i dać pracę wykształconym ludziom. Bo choć nie ma żadnej pewności, że nowelizacja ustawy o ustroju sądów powszechnych rzeczywiście ostatecznie trafi do Trybunału Konstytucyjnego, już na pierwszy rzut oka widać, że trudno będzie odeprzeć zarzut nierównego traktowania aplikantów, powołując się na fakt, że wszyscy aplikanci mają równy dostęp do zawodów referendarza i asystenta, ponieważ każdy absolwent wydziału prawa jest uprawniony do ubiegania się o przyjęcie na aplikację do Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury.