Kontrola może być prewencyjna, czyli po uważaniu. Strażnicy możliwości mają nieograniczone, bo np. policja, aby dokonać przeszukania prywatnej nieruchomości osoby podejrzanej o przestępstwo, musi mieć co do zasady zgodę prokuratora.
Oczywiście ekologia jest ważna, a smog, np. ten krakowski, jeszcze straszniejszy od smoka spod Wawelu. Ważne jednak, aby państwo mierzyło problem odpowiednią miarą, a przede wszystkim korzystało z rozumu. Tymczasem po raz kolejny stara się wkraczać w sfery, do których dostęp powinien być ściśle reglamentowany. Mir domowy, prywatna własność, rodzina – to wartości podlegające ochronie konstytucyjnej. Wolni ludzie żyjący w wolnym kraju nie powinni się obawiać, że pewnego dnia spod ich łóżka wyskoczy strażnik miejski, a z szafy – inspektor jednej z kilkudziesięciu służb, które utrzymujemy.
Obowiązującego prawa, również ekologicznego, trzeba przestrzegać, a rolą państwa jest stać na jego straży. To oczywiste. Państwo musi jednak znaleźć metodę, która nie kolidowałaby z najważniejszymi wartościami, takimi jak wolność i prywatność obywateli.
Pójście na łatwiznę, tak jak w opisywanej dziś w „Rzeczpospolitej" sprawie, oznacza cofnięcie się o kilka dekad, kiedy prawa obywatelskie wyznaczał milicyjny kopniak wyważający czyjeś drzwi.