Rz: Podobno po studiach handlował pan dżinsami w Turkmenii?
Prof. Leonard Etel: Zgadza się. Pensja asystenta na uczelni nie wystarczała na utrzymanie, tym bardziej że miałem już rodzinę. Pamiętam, że zarabiałem równo 20 dolarów. Jeździłem więc na handel. Na Węgrzech sprzedawałem kredki, a spodnie dżinsowe na pustyni w Turkmenii. Byłem jedynym obcokrajowcem handlującym na targowisku odległym od najbliższego miasta o kilkadziesiąt kilometrów. Kupujący byli ubrani w sposób właściwy ludziom pustyni – w płachty materiałów. A jednak dżinsy rozchodziły się jak świeże bułeczki. W trzy minuty sprzedałem chyba 100 par.
Jak pan się dostał do Turkmenii?
Samolotem. Niestety, były problemy z pogodą. Na rosyjskim lotnisku spędziłem trzy doby. Dyskomfort oczekiwania pogłębiał brud i fakt, że nie rozumiałem rosyjskich komunikatów dotyczących opóźnienia. To niejedyna moja przygoda z transportem w tym okresie. Na dworcu towarowym w Białymstoku rozładowywałem wagony węgla i nawozów. Kiedyś bez przerwy pracowałem ponad 30 godzin. Na koniec byłem tak zmęczony, że nie mogłem się ruszać. Taka okazja do zarobku nie trafiała się jednak często. Trzeba było więc skorzystać.
Pensja chyba nie zachęcała do pracy w charakterze asystenta. Czy od razu po studiach wiedział pan, że chce zostać na uczelni?