Koper o niezrozumiałym festiwalu wrogości do komorników

Państwu nie zależy, aby zapewnić ściągalność długów, wpływy do budżetu i budować państwo prawa. Wręcz przeciwnie, osłabia wierzycieli i komorników, by ich kosztem premiować dłużników – dziwi się radca prawny.

Publikacja: 17.03.2015 12:30

Do grona niezadowolonych z systemu egzekucji coraz częściej dołączają decydenci stanowiący prawo. Na

Do grona niezadowolonych z systemu egzekucji coraz częściej dołączają decydenci stanowiący prawo. Na zdjęciu komornik w imieniu miasta odbiera mieszkańcom garaże na Nowolipkach w Warszawie

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Od jakiegoś czasu uczestniczę w niezrozumiałym festiwalu wrogości do komorników. Większość mediów żyje obrazkami ciągników zabieranych Bogu ducha winnym rolnikom i wypowiedziami o „mafii" komorniczej. Na fali populizmu próbuje też, niestety, płynąć nasz szacowny ustawodawca. Nikt też zdaje się nie dostrzegać, że tak naprawdę cierpi na tym interes tysięcy wierzycieli, a przy tym interes państwa i zaufania obywateli do niego.

Komornicy, tak samo jak przedstawiciele innych prawniczych profesji, są zależni od klientów, w tym wypadku wierzycieli, którzy powierzają im egzekucję swoich praw. Tako samo też jak radców prawnych, notariuszy i adwokatów byt tysięcy komorników zależy w dużej mierze od kapryśnej woli ustawodawcy.

Ofiary arytmetyki wyborczej

Zawód komornika nie jest łatwy, bo to zawód zaufania publicznego, który państwo reguluje poprzez różnego rodzaju nakazy i zakazy, ale to samo państwo nie tworzy żadnych szczególnych mechanizmów, które pozwoliłyby sferę regulowaną pogodzić z rzeczywistością gospodarczą – płacami dla pracowników, podatkami, kosztami itp.

Znam wielu komorników. Jestem zadowolony z pracy większości z nich. Dzięki niej odzyskano miliony złotych, które następnie zainwestowano w płace pracowników, należności kontrahentów i publiczne daniny – podatki i ZUS. Nie zamierzam wypierać się tej sympatii, bo wiem, że zaciągnięte długi należy spłacać w terminie, a ich egzekucja jest nieodłącznym elementem rzeczywistości gospodarczej. Ostatnio, niestety, jestem chyba w mniejszości, bo otacza mnie chór populistów twierdzących, że dokonywana przez komorników egzekucja długów orzeczonych prawomocnymi wyrokami sądów jest patologią. Niestety, do grona niezadowolonych z systemu egzekucji coraz częściej dołączają decydenci stanowiący prawo i wykorzystują w tym celu regulacje, które sami stanowią. I nie ma znaczenia szczególna ranga tego zawodu, wyrażająca się najlepiej w jego pełnej nazwie: komornik sądowy. Przyczyna tego stanu jest dość prozaiczna – dłużnicy stanowią dużo większą część elektoratu niż wierzyciele.

Iluzja swobody wyboru

Niechlubnym przykładem takiej opartej na populistycznych przesłankach regulacji jest ustawa z 20 lutego 2015 r. o zmianie ustawy o komornikach sądowych i egzekucji. W mojej opinii zasadniczy cel nowelizacji jest jeden: ingerencja w przysługujące każdemu wierzycielowi prawo swobodnego wyboru komornika, o czym stanowi art. 8 ust. 5 ustawy komorniczej. Wierzyciel ma prawo wyboru komornika na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej (...). Daje to wszystkim wierzycielom prawo swobodnego wyboru kancelarii, która będzie egzekwowała roszczenie. W praktyce oznacza to, że w ramach przysługującej każdemu swobody wyboru uprawniony może decydować, komu powierzy realizację przysługującego mu prawa. Identycznie wygląda to w innych zawodach – każdy np. może sobie wybrać radcę prawnego, który poprowadzi jego sprawę, kierując się dowolnymi kryteriami, np. ceną, kwalifikacjami, metodami działania i in. To jeden z filarów nowoczesnego systemu prawnego i wolnorynkowej gospodarki. Na pierwszy rzut oka nowelizacja to nie żadna rewolucja, niby nic się nie dzieje – swoboda wyboru komornika jak była, tak jest nienaruszona, lifitinguje się jedynie jeden niewielki ustęp dość obszernej ustawy systemowej. Otóż jest to błędne wrażenie, bo choć nowelizacja nie ingeruje bezpośrednio w powołany przepis o swobodzie wyboru komornika, to tę swobodę ogranicza niejako bocznymi drzwiami, znacznie poszerzając zawarty w art. 8 ust. 8 ustawy komorniczej katalog sytuacji, w których komornik zmuszony jest odmówić przyjęcia sprawy do egzekucji. W praktyce swoboda wyboru staje się iluzoryczna.

Bo komornicy są źli

Twórcy ustawy z 20 lutego 2015 r. nie próbują nawet kryć swoich intencji. W uzasadnieniu możemy np. przeczytać, że: egzekucja wyroków sądowych odbywa się w ramach kompetencji przyznanych komornikowi przez ustawę, nie zaś „na zlecenie" wierzyciela. (...) Możliwość ta, niewątpliwie zwiększająca konkurencję między komornikami, doprowadziła jednak do znacznego rozwarstwienia wielkości kancelarii komorniczych przez rozrośnięcie się niektórych z nich (...). Niewątpliwie środkiem mogącym ograniczyć negatywne zjawisko spadku efektywności egzekucji w miarę wzrostu wpływu spraw może być stworzenie mechanizmów racjonalizacji wpływu spraw do poszczególnych komorników. (...) Dlatego prawo do przyjmowania spraw z wyboru spoza rewiru powinno być swoistą nagrodą dla komornika za efektywne i skuteczne działanie. Nawet pobieżna lektura tych sformułowań prowadzi do wniosku, że ani chybi wracamy do czasów gospodarki centralnie regulowanej.

Ustawa stanowi, że komornik wybrany przez wierzyciela zobowiązany jest odmówić wykonania jakichkolwiek czynności, jeśli:

w zakresie prowadzonych przez niego egzekucji zaległość przekracza sześć miesięcy;

wpływ wszystkich spraw w danym roku przekroczył 5000, a skuteczność prowadzonych przez niego egzekucji w roku poprzednim nie przekroczyła 35 proc.;

wpływ wszystkich spraw w danym roku przekroczył 10 tys.

Powyższe kryteria nie są wcale wyrazem troski o poprawność egzekucji. Wręcz przeciwnie, są przykładem zepsutego prawa. Bo jak inaczej można ocenić zapisy, na podstawie których część komorników zostanie pozbawiona nowych spraw, a więc w praktyce możliwości zarobkowych. Dotknie to np. kancelarie komornicze, które mają dużo klientów, bo są sprawne, skuteczne, zatrudniają licznych pracowników i potrafią skutecznie zabiegać o zlecenia wierzycieli, którym zależy na zasadniczej kwestii – na najszybszym ściągnięciu należności. Ofiarą złego prawa mogą np. paść wszyscy komornicy, którzy prowadzą masowe sprawy przeciwko dłużnikom telefonii komórkowej albo firm windykacyjnych oraz dostawców energii elektrycznej i gazu. W biznesie tym łatwo przekroczyć poziom, który wyznaczono w ustawie, i to wcale nie dlatego, że jest się nieskutecznym komornikiem, wręcz przeciwnie: dlatego, że swoją pracę wykonuje się jak najlepiej i w efekcie ma się dużo zleceń.

Wbrew opiniom

Zadziwiające, że autorzy nowelizacji zdają się nie dostrzegać prostej prawdy, że ograniczanie swobód obywatelskich i gospodarczych jest drogą donikąd i że ręczne sterowanie procesami rynkowymi jest sprzeczne nie tylko ze swobodami gospodarczymi wyrażonymi w Konstytucji RP, ale także ze zdrowym rozsądkiem. Ten kontrowersyjny projekt został przeforsowany, mimo że w obligatoryjnych konsultacjach nie zostawiono na nim suchej nitki. W opiniach nie tylko podnoszono kwestie negatywnego wpływu na rynek i konkurencyjność, ale także zwracano uwagę na jego niezgodność z konstytucją. W wyrażonej przez Ośrodek Badań Studiów i Legislacji przy Krajowej Radzie Radców Prawnych opinii o ustawie (dostępna na stronie sejmowej) czytamy, np.: W konsekwencji przyjęcia rozwiązań projektu zmniejszy się konkurencja pomiędzy komornikami, a w efekcie również skuteczność i sprawność egzekucji. (...) Przyjęcie rozwiązań przewidzianych w projekcie spowoduje – w wyniku istotnego ograniczenia konkurencji między komornikami – negatywny efekt w postaci zmniejszenia skuteczności i sprawności egzekucji, a tym samym negatywnie wpłynie na realizację przez państwo wymiaru sprawiedliwości. Dla przedsiębiorców wprowadzenie projektu może powodować utrudnienia w dochodzeniu należności, mogąc w ten sposób wpłynąć negatywnie na ich płynność finansową. (...) Zróżnicowanie sytuacji poszczególnych komorników na podstawie kryterium wpływu spraw do kancelarii stanowi naruszenie wynikającej z art. 32 ust. 1 konstytucji zasady równego traktowania. (...) Komornicy, także ci, którzy będą spełniać wymagania dla przyjmowania spraw powyżej określonych w projekcie limitów mogą mieć mniejszą motywację do inwestowania w rozwój kancelarii (np. w pracowników, narzędzia informatyczne lub inne nowoczesne rozwiązania zwiększające efektywność działań) z obawy przed koniecznością ograniczenia działalności w razie spadku – w związku ze wzrostem liczby spraw – skuteczności egzekucji poniżej poziomu wymaganego dla prowadzenia większej liczby spraw.

Psucie praw wierzycieli

Przykłady psucia przepisów egzekucyjnych i utrudniania wierzycielom realizacji ich praw można mnożyć. Nawet w ciągu nie dalej niż dwóch ostatnich lat można znaleźć kilka takich „szczególnych" regulacji:

> obowiązujący oAd 8 kwietnia 2014 r. art. 831 § 1 pkt 2a kodeksu postępowania cywilnego, który wyłącza spod egzekucji środki pieniężne otrzymane przez dłużnika w ramach dotacji unijnych;

> wprowadzony przez ustawę z 26 września 2014 r. o zmianie ustawy o finansach publicznych oraz niektórych innych ustaw (DzU z 2014 r., poz. 1626) „skok na kasę" wierzycieli poprzez likwidację rachunków depozytowych sądów i przekierowanie kwot tam się znajdujących oraz tych, które będą na nie wpływały w przyszłości, na rachunek będący w gestii ministra finansów;

> sformułowany w rozporządzeniu ministra sprawiedliwości z 6 sierpnia 2014 r. w sprawie określenia brzmienia klauzuli wykonalności i niektórych przepisach kodeksu postępowania cywilnego (DzU z 2014 r., poz. 1092) obowiązek ustalania numerów identyfikujących dłużnika w publicznych rejestrach – NIP, PESEL, KRS.

Oczywiste jest zatem, że prawa egzekwujących są systematycznie ograniczane, w sposób zaś całkowicie niezrozumiały wzmacnia się pozycję dłużników. Wszystko to składa się na dość ponury obraz: państwu nie zależy, aby zapewnić ściągalność długów i w ten sposób wspierać gospodarkę, wpływy do budżetu oraz budować państwo prawa, wręcz przeciwnie – wykorzystując jedną ze swoich domen – stanowienie prawa, osłabia wierzycieli i komorników, by ich kosztem premiować dłużników. Jeśli tendencja się utrzyma, to niebawem możemy spodziewać się przedwyborczej ustawy, która zniesie w naszym kraju obowiązek regulowania zaciągniętych zobowiązań.

Autor jest wicedziekanem Rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie

Opinie Prawne
Zacharski, Rudol: O niezależności adwokatury przed zbliżającymi się wyborami
Opinie Prawne
Tomasz Tadeusz Koncewicz: najściślejsza unia pomiędzy narodami Europy
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Dane osobowe też mają barwy polityczne
Opinie Prawne
Piotr Młgosiek: Indywidualna weryfikacja neosędziów, czyli jaka?
Opinie Prawne
Pietryga: Czy repolonizacja zamówień stanie się faktem?