Rz: Jako ośmiolatek czytywał pan „Państwo i Prawo".
Zygmunt Niewiadomski: Od dzieciństwa interesowałem się życiem społecznym. Rzeczywiście już wówczas w długą podróż z mamą z Zamościa do Zakopanego zabrałem ze sobą lektury, w tym „Państwo i Prawo". Siedzący naprzeciwko mnie pasażer, jak się okazało adwokat, zapytał mnie, czy rozumiem coś z lektury. Kiedy odparłem, że niewiele, proroczo stwierdził, że na pewno zostanę prawnikiem.
Czy od zawsze interesował się pan prawem?
Procedurą administracyjną zainteresowałem się, kiedy moi rodzice budowali dom. Byłem wówczas jeszcze w szkole podstawowej, ale nie przeszkodziło mi to chodzić do urzędów, by ponaglać urzędników do wydania stosownych decyzji. Z kolei w szkole średniej brałem udział w olimpiadach wiedzy o Polsce i świecie, które często wygrywałem. Studia prawnicze były więc naturalną kontynuacją moich zainteresowań.
Wybrałem je również z lekkiej przekory. W mojej rodzinie jest wielu lekarzy i wszyscy oczekiwali, że ja również będę studiował medycynę.