Przestępczość jest nie do zwalczenia. Nie da się jej wyeliminować z życia społecznego. Tego uczy nas dotychczasowa historia prawa karnego.
Przestępczość można jednak tłumić i w ten sposób ograniczać. W procesie rozwoju cywilizacyjnego walka z nią różnie się kształtowała. W dawnych czasach represja karna opierała się na odpowiedzialności zbiorowej, tak samo prymitywnej jak ówczesna myśl prawnicza. Warto przypomnieć, że podczas II wojny światowej hitlerowskie władze okupacyjne stosowały odpowiedzialność zbiorową w postaci akcji pacyfikacyjnych oraz innych aktów przemocy nad zniewoloną ludnością. Był to nawrót do pierwotnych i prymitywnych rozwiązań, którym hitlerowcy nadali barbarzyńską formę.
Poznawanie trwa i trwa
Dawna odpowiedzialność karna była nie tylko zbiorowa, jeśli sprawca nie został wykryty, ale także niezależna od tego, co dziś nazywamy winą. Decydujące znaczenie miał wywołany skutek ujemny, a więc np. śmierć człowieka. Każdy, kto taki skutek spowodował, podlegał karze. Wyrazem takiego podejścia do sprawy była zasada, że „skutek oskarża".
Nowożytne prawo karne opiera się na dwóch filarach. Jednym z nich jest zasada indywidualizmu, według której odpowiada się tylko za własne czyny. Drugim jest zasada subiektywizmu, według której dla bytu przestępstwa konieczna jest nie tylko strona obiektywna, ale także subiektywna. Z subiektywną stroną przestępstwa wiąże się kwestia winy, która dotąd nie została do końca wyjaśniona. Wprawdzie w doktrynie prawa karnego istnieją różne teorie winy, ale żadna z nich nie zdobyła powszechnego uznania. Tylko jedno jest raczej pewne, a mianowicie to, że nie ma winy zbiorowej.
To, że kwestia winy dotąd nie została do końca wyjaśniona, nie powinno dziwić, jeśli się zważy, że w nauce nie ma ani ostatecznych teorii ani absolutnych prawd. W pełni adekwatne i całkowite poznanie rzeczywistości jest procesem nieskończonym. Wszak rzeczywistość ciągle się zmienia. Nauka zaś ciągle się rozwija.