Niemiecka lewica znów poczuła wiatr w żaglach. Na scenę polityczną dwóch wielkich landów zachodniej części kraju (Hesji i Dolnej Saksonii), w których mieszka jedna czwarta wyborców RFN, wkroczyła Partia Lewicy (Die Linke) – ugrupowanie skrajnej lewicy i enerdowskich postkomunistów. Choć dopiero pierwszy raz w historii partia ta przekroczyła 5-procentowy próg wyborczy, to w nieporównanie dużym stopniu może wykrzywić linię programową SPD (tradycyjnej mieszczańskiej lewicy) w kierunku populizmu. Z kolei CDU w wyborach do landtagów Hesji i Dolnej Saksonii szukała impulsu do odbudowania silnej pozycji. W Dolnej Saksonii zadanie się udało, za to w Hesji chadekom grunt usuwa się spod nóg.
Wybory w Hesji i Dolnej Saksonii odbywały się w cieniu dwóch wydarzeń, które zelektryzowały opinię publiczną.
W grudniu ubiegłego roku w Monachium dwóch młodocianych emigrantów, Turek i Grek, bestialsko skatowało w metrze bezbronnego emeryta. Lider heskiej chadecji Roland Koch uznał, że bulwersujący napad jest idealną okazją do zbudowania kampanii wyborczej na temacie narastającej agresji wśród imigranckiej młodzieży. Jednak okazało się, że aluzje Kocha do pochodzenia sprawców to o jeden chwyt za dużo. Lewica szybko wykreowała Kocha na rasistę i ksenofoba, który w nieodpowiedzialny sposób bawi się aluzjami etnicznymi. Równie ryzykowne okazały się sugestie przypominające nieco pomysły Romana Giertycha, by młodocianych bandziorów zamykać w karnych ośrodkach lub wysyłać na reedukację np. do Rosji. „Znów zsyłki na Syberię” – krzyczały bulwarówki, wyjaskrawiając pomysły lidera heskiej chadecji. W rezultacie Kocha poparli głównie starsi wyborcy, którzy drżą na widok grupek wyrostków z pitbullami na smyczy. Ale większość uznała, że Koch wskrzesza demony budzące w Niemczech fatalne skojarzenia.
Na niekorzyść Kocha zadziałała też druga sprawa: zamknięcie fabryki Nokii w Bochum i przeniesienie produkcji do Rumunii. To ostatnie wydarzenie dużo bardziej pobudziło wyobraźnię mieszkańców Hesji. Ale – co naturalne – ich lęki znacznie lepiej wykorzystała zarówno skrajna lewica, jak i SPD. W rezultacie SPD w Hesji uzyskała o 8 proc. więcej głosów niż cztery lata temu, a skrajna lewica po raz pierwszy weszła do landtagu, przekraczając próg 5 proc. Wiele wskazuje na to, że kariera Rolanda Kocha (notabene najwierniejszego protektora Eriki Steinbach w CDU) chyli się ku końcowi.
Na tym tle sukces chadecji i jej lidera Christiana Wulffa w Dolnej Saksonii może być uznany za kontrargument wobec tezy o lewoskrętności Niemców. Ale trzeba pamiętać, że Wulff ocalił swój stan posiadania tylko dlatego, że na czas wyciągnął wnioski z negatywnych reakcji na antyimigrancki styl Kocha i stonował swoją kampanię. Co więcej Wulffowi pomógł jego rywal z SPD Wolfgang Juettner, który w chamowaty sposób wytknął mu związki z kobietami. Wulffa uznano za ofiarę agresji.