Odpowiedzialnych za dramat 14-letniej Agaty, która w świetle jupiterów musiała podjąć najważniejszą decyzję swojego młodego życia, jest wielu. Pierwszym winowajcą jest resort edukacji, który konsekwentnie od lat wzbrania się przed wprowadzeniem do szkół edukacji seksualnej, co jest ważnym elementem profilaktyki. Gdyby ta dziewczynka była przygotowana na tego typu sytuacje, prawdopodobnie uniknęłaby wymuszonego przedwczesnego seksu.
Na początku zatem tej smutnej historii zawiódł system edukacji, który nie przygotował młodej osoby na rozmaite zagrożenia, które wiążą się ze sferą seksualną w okresie dojrzewania.
Gdy już wydarzyło się nieszczęście i dziewczyna nie dość, że została zgwałcona, to jeszcze zaszła w ciążę, na wysokości zadania nie stanęła służba zdrowia, która wielokrotnie złamała prawo w stosunku do nieletniej. Przede wszystkim nie realizując jej poświadczonego przez prokuratora prawa do przerwania ciąży. A czyż obowiązkiem publicznej służby zdrowia nie jest zapewnienie usług medycznych osobom do tego uprawnionym? Agata była uprawniona do otrzymania świadczenia aborcji.
W państwie praworządnym nie może być tak, by prawo lekarza do odmowy wykonania świadczenia z powodów światopoglądowych stało nad prawem pacjenta. Trzeba pamiętać, że prawo do klauzuli sumienia nie jest bezwarunkowe. Zobowiązuje ono bowiem lekarza i szpital do wskazania możliwości – i to realnej – uzyskania świadczenia medycznego. A zatem szpital złamał prawo, nie wskazując tej możliwości.
Dodatkowo dyrektorka lubelskiego szpitala, do którego trafiła dziewczyna, złamała prawo, naruszając tajemnicę lekarską i wciągając w tę sprawę osoby do tego niepowołane, które nie zostały wezwane czy poproszone o pomoc ani przez pacjentkę, ani jej rodziców. Mam na myśli lubelskiego księdza, który nagle pojawił się w szpitalu i który tym samym zaangażował w tę sprawę całą instytucję Kościoła katolickiego.