[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/semka/2009/08/04/polityka-historyczna-sparalizowana-lekiem/]na blogu[/link][/b]
Ekipy budowlane z zapałem pucują teren wokół pomnika Westerplatte i historycznych bunkrów. Uroczystości 1 września już za miesiąc. Jednak dotychczas ani politycy z otoczenia premiera, ani minister kultury Bogdan Zdrojewski, ani minister Andrzej Przewoźnik nie poinformowali, jak wyglądać będą państwowe obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Jaka idea czy hasło ma być przesłaniem uroczystości?
[srodtytul]Wdzięki Kylie Minogue [/srodtytul]
Optymiści mogą stwierdzić, że brak informacji nie musi oznaczać braku koncepcji. Że Donald Tusk może zaskoczyć nas uroczystościami, które wbiją się w pamięć nie tylko Polakom, ale przebiją się do światowych telewizji. Że dobitnie przypomnimy światu, iż to Polska jako pierwsza powiedziała "nie" nazistowskiej przemocy. Być może. Problem w tym, że podobnie mrugano do nas przed rocznicą 4 czerwca. Zapowiadano zgromadzenie czołówki europejskich przywódców. Skończyło się na obecności tylko stałych gości: dbającej o gesty wobec Polski kanclerz Angeli Merkel i liderów państw Europy Środkowej. Z historycznych aktorów 1989 roku rocznice polskich wyborów uświetnił wizytą tylko Vaclav Havel. Ale już zapowiadany w Gdańsku były szef dyplomacji RFN Hans Dietrich Genscher przysłał w zastępstwie słabo rozpoznawalnego nad Wisłą polityka CDU Norberta Bluma.
Jakie przesłanie pozostało z tamtych obchodów? Konia z rzędem temu, kto potrafiłby przypomnieć jakieś hasło, jakąś ideę z nudnej nasiadówki na Wawelu czy z jeszcze mniej porywającej akademii w Gdańsku. Tematem wielkiego dnia, w którym mieliśmy przypomnieć Europie, że "wszystko zaczęło się w Polsce", stała się przyziemna rozgrywka premiera ze stoczniowcami.