W Hucie Pieniackiej Wiktor Juszczenko wypowiedział ważne słowa: – Było to jedno z najstraszniejszych, najokrutniejszych wydarzeń w historii ludzkości. Chcę, żeby stało się jasne, że mimo trudnej historii i politycznych zaszłości dzisiaj Ukrainiec podaje rękę Polakowi. Wolny Ukrainiec nie może istnieć bez wolnego Polaka, a wolny Polak bez wolnego Ukraińca.
Tym razem nie było już autobusów z młodzieżą z proprezydenckich organizacji, a obecność słabnącego politycznie prezydenta Ukrainy spotkała się z krytyką z wielu stron. Na dwa dni przed uroczystością lwowscy deputowani z bloku premier Julii Tymoszenko wzywali Juszczenkę do rezygnacji z udziału w obchodach, głosząc, że jego obecność będzie potwierdzeniem oszczerstw polskich szowinistów. Impreza została zbojkotowana przez lokalnych polityków partii narodowych i działaczy kultywujących tradycje UPA.
Wydawany we Lwowie dziennik „Wysoki Zamek” 2 marca 2009 roku także skrytykował prezydenta: „Wielu ludzi ma za złe prezydentowi Juszczence, że przyjechał do Huty Pieniackiej. Uważają, że sprawa jest skomplikowana, a wina Ukraińców nieudowodniona. Słowa, które Juszczenko wypowiedział podczas uroczystości, nie obarczają winą Ukraińców, ale fakt, że się tam pojawił, jest właśnie tak odbierany – jako przyznanie się do winy i przyjęcie wersji polskich historyków za obowiązującą”.
[srodtytul]Nieunikniona porażka[/srodtytul]
Wielu Polaków, także tych zainteresowanych sprawami wschodnimi, nie dostrzega związku między politycznymi sporami na szczytach władzy w Kijowie a perspektywami polsko-ukraińskiego dialogu na tematy historyczne. Jakby nie chcieli zauważyć, że atmosfera polityczna na Ukrainie, która wyniosła Juszczenkę do władzy, należy do przeszłości. Podobnie jak radosne dni pomarańczowej rewolucji z przełomu 2004 i 2005 roku, gdy polscy politycy z różnych partii stali na kijowskim Majdanie razem z ukraińskimi.
Lata 2005 – 2007 to czas największych nadziei na zbliżenie Ukrainy do świata zachodniego i na zaleczenie dziejowych ran polsko-ukraińskich. Sprzyjała temu prezydentura Juszczenki – przynajmniej tak długo, jak długo był politykiem bardzo popularnym, ale także postawa prezydenta Kaczyńskiego, z jednej strony wysoko stawiającego kwestię włączenia Ukrainy do struktur zachodnich, z drugiej – wyjątkowo ostrożnego w kwestii krajowych obchodów rzezi wołyńskiej.