[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/weiss/2010/06/08/cyniczna-prowokacja-terrorystow/]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]
Cały świat oburza się na Państwo Izrael za to, że utrzymuje blokadę palestyńskiej Strefy Gazy, oraz za to, że podczas szturmu na tak zwaną Flotyllę Wolności – która tę blokadę próbowała przełamać – izraelscy komandosi zastrzelili dziewięciu aktywistów. To wydarzenie – przyznaję, tragiczne – ma jednak swój kontekst. Nie wydarzyło się to, o czym niestety wiele osób zapomina, w próżni.
[srodtytul]Nie obwiniać żołnierzy [/srodtytul]
Przypominam więc, że w 2005 roku ówczesny premier Ariel Szaron podjął decyzję o wycofaniu się Izraela ze Strefy Gazy. Terytorium to zostało zwrócone Palestyńczykom. Efekt? Od tego czasu toczymy bezustanną wojnę z Hamasem, który szybko przejął kontrolę nad Strefą. Na południowy Izrael sypią się tysiące rakiet, a od 2006 roku młody izraelski żołnierz Gilad Szalit znajduje się w niewoli hamasowców.
Izrael i jego obywatele żyją w ciągłym zagrożeniu, w sytuacji permanentnego szantażu. Dlatego właśnie na przełomie 2008 i 2009 roku dokonał ataku na Strefę Gazy i dlatego otacza to terytorium blokadą. Robi to nie po to, by prześladować "biednych Palestyńczyków", ale aby uniemożliwić szmuglowanie rakiet i broni dla Hamasu. Rakiet i broni, które służą do zabijania izraelskich obywateli.