Niskie instynkty są tak silne, że redaktor Semka przyłącza się do ataku swych politycznych przeciwników ze znienawidzonej przez niego „Gazety Wyborczej”. Do duetu hien dziennikarskich z „GW” dołącza zatem trzecia.
Na szczęście są w „Rzeczpospolitej” także rzetelni i uczciwi dziennikarze. Artykuł Agnieszki Rybak („Ojciec dyrektor musi odejść”, „Plus Minus”, 18 września 2010 r.) pokazuje problem ojca Macieja, ale jednocześnie całą jego gigantyczną pracę i poświęcenie. Redaktor Semka rozpoczyna snucie swej opowieści od „cudownych lat dziewięćdziesiątych”, kiedy wszystko rozkwitało i jaśniało. Agnieszka Rybak przypomina, że prawie 20 lat wcześniej, kiedy po maturze (1973 r.) Maciej zaczął działalność opozycyjną, nie było tak słodko i przyjemnie. Edward Gierek rósł w siłę, „ludzie żyli dostatniej”, nikomu nie marzył się cud polskiego papieża i sierpnia 1980. Komuniści kontrolowali wszystko, nie istniał jeszcze KOR. A kiedy wreszcie zaczęły powstawać bardzo kruche ośrodki oporu społecznego (Komitet Obrony Robotników, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela), to reakcją były brutalne prześladowania. Oczywiście nie była to epoka stalinizmu, ale Służba Bezpieczeństwa bardzo się starała stłumić te niepokorne odruchy „grupki szaleńców”, czasem posuwając się do zbrodni, zawsze do podłości. Większość społeczeństwa uznawała jakąkolwiek działalność opozycyjną za bezsens graniczący z samobójstwem. O tym redaktor Semka nie wspomina.
Czy to tylko nierzetelność? Moim zdaniem duża nieuczciwość. Do nierzetelnych zaliczyłbym natomiast stwierdzenie, że Maciej przegrał wybory na drugą kadencję prowincjała w zakonie dominikanów. Jeśli dobrze pamiętam, to wygrał. Można nawet powiedzieć – niestety wygrał, gdyż to podczas tej drugiej kadencji wybuchła „sprawa ojca Hejmy”, która tak bardzo podzieliła zakon.
[i] —ks. Wojciech Zięba [/i]
W tekście Piotra Semki („Rzeczpospolita”, 15 września 2010 r.) znajduje się fragment, który zawiera dwa istotne przekłamania. Chodzi o fragment następujący: „Sprawa zdumiewająco mocno podzieliła zakon. Sam pamiętam, jak napotkawszy w tym czasie jednego z dominikanów, znanego mi z bardzo uduchowionych artykułów, przeraziłem się jego agresywną tyradą przeciw ojcu Ziębie. Takie nastroje spowodowały przegraną ojca Zięby w kolejnych wyborach na prowincjała zakonu”. Otóż po pierwsze, w kolejnych wyborach na prowincjała zakonu ojciec Zięba nie przegrał, bo przegrać nie mógł – po prostu na trzecią kadencję już z mocy prawa nie mógł być wybrany.