„Utracona cześć ojca Macieja”

Redaktor Semka nie potrafi ukryć satysfakcji z powodu „utraconej czci ojca Macieja”, mojego brata („Rzeczpospolita”, 15 września 2010 r.).

Publikacja: 21.09.2010 03:34

Niskie instynkty są tak silne, że redaktor Semka przyłącza się do ataku swych politycznych przeciwników ze znienawidzonej przez niego „Gazety Wyborczej”. Do duetu hien dziennikarskich z „GW” dołącza zatem trzecia.

Na szczęście są w „Rzeczpospolitej” także rzetelni i uczciwi dziennikarze. Artykuł Agnieszki Rybak („Ojciec dyrektor musi odejść”, „Plus Minus”, 18 września 2010 r.) pokazuje problem ojca Macieja, ale jednocześnie całą jego gigantyczną pracę i poświęcenie. Redaktor Semka rozpoczyna snucie swej opowieści od „cudownych lat dziewięćdziesiątych”, kiedy wszystko rozkwitało i jaśniało. Agnieszka Rybak przypomina, że prawie 20 lat wcześniej, kiedy po maturze (1973 r.) Maciej zaczął działalność opozycyjną, nie było tak słodko i przyjemnie. Edward Gierek rósł w siłę, „ludzie żyli dostatniej”, nikomu nie marzył się cud polskiego papieża i sierpnia 1980. Komuniści kontrolowali wszystko, nie istniał jeszcze KOR. A kiedy wreszcie zaczęły powstawać bardzo kruche ośrodki oporu społecznego (Komitet Obrony Robotników, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela), to reakcją były brutalne prześladowania. Oczywiście nie była to epoka stalinizmu, ale Służba Bezpieczeństwa bardzo się starała stłumić te niepokorne odruchy „grupki szaleńców”, czasem posuwając się do zbrodni, zawsze do podłości. Większość społeczeństwa uznawała jakąkolwiek działalność opozycyjną za bezsens graniczący z samobójstwem. O tym redaktor Semka nie wspomina.

Czy to tylko nierzetelność? Moim zdaniem duża nieuczciwość. Do nierzetelnych zaliczyłbym natomiast stwierdzenie, że Maciej przegrał wybory na drugą kadencję prowincjała w zakonie dominikanów. Jeśli dobrze pamiętam, to wygrał. Można nawet powiedzieć – niestety wygrał, gdyż to podczas tej drugiej kadencji wybuchła „sprawa ojca Hejmy”, która tak bardzo podzieliła zakon.

[i] —ks. Wojciech Zięba [/i]

W tekście Piotra Semki („Rzeczpospolita”, 15 września 2010 r.) znajduje się fragment, który zawiera dwa istotne przekłamania. Chodzi o fragment następujący: „Sprawa zdumiewająco mocno podzieliła zakon. Sam pamiętam, jak napotkawszy w tym czasie jednego z dominikanów, znanego mi z bardzo uduchowionych artykułów, przeraziłem się jego agresywną tyradą przeciw ojcu Ziębie. Takie nastroje spowodowały przegraną ojca Zięby w kolejnych wyborach na prowincjała zakonu”. Otóż po pierwsze, w kolejnych wyborach na prowincjała zakonu ojciec Zięba nie przegrał, bo przegrać nie mógł – po prostu na trzecią kadencję już z mocy prawa nie mógł być wybrany.

Po drugie, i dla mnie to jest najważniejsze: ciekaw jestem, jaki to dominikanin, „znany z bardzo uduchowionych artykułów”, przeraził pana Piotra Semkę „agresywną tyradą przeciw ojcu Ziębie”. Dochodzące do mnie opinie jednoznacznie rozpoznają owego dominikanina we mnie, w Jacku Saliju. Wydaje mi się, iż rzeczywiście mnie pan Semka tu miał na myśli. Otóż wie on równie dobrze jak ja, że po prostu tu kłamie. Niezależnie od tego, co ojciec Maciej powiedział o mnie w wywiadzie, który w końcu nie został opublikowany w „Dużym Formacie” „Gazety Wyborczej”, w agresywne tyrady przeciwko ojcu Ziębie się nie angażowałem – i nie mógł pan Semka ich ode mnie słyszeć.

[i] —Jacek Salij OP[/i]

[srodtytul]Odpowiedź autora[/srodtytul]

Czcigodni Księża!

W moim tekście istotnie znalazł się błąd. W 2006 roku ojciec Maciej Zięba nie mógł kandydować ponownie na stanowisko prowincjała zakonu, gdyż pełnił te funkcję już dwukrotnie. Niezależnie od mojej pomyłki zasmuciły mnie dywagacje ojca Jacka Salija, który bez jakichkolwiek podstaw przyjął, że to właśnie jego osoby dotyczą użyte przeze mnie słowa „dominikanin znany z bardzo uduchowionych tekstów”. Uznawszy błędnie, że określenie to może pasować wyłącznie do jego osoby, ojciec Salij następnie zażądał, abym naprawił krzywdę, jaką mu wyrządziłem.

Osobliwy to wywód logiczny. „Ciekawy jestem, jaki to dominikanin?” – szydzi ojciec Salij, najwyraźniej pewny, że to jego miałem na myśli. Ja jednak pozostawię jego ciekawość niezaspokojoną – nie będę brnął w personalia, choć mogę zapewnić, że o kogo innego mi chodziło. Nie zapomnę, jak ów dominikanin wybuchnął nienawiścią wobec swojego konfratra, ojca Macieja Zięby. Ta sytuacja uświadomiła mi, jak wiele złych emocji ujawniło się w zakonie przy okazji sporu o ojca Konrada Hejmę i jak brutalnie atakowano wtedy ojca Macieja Ziębę.

Kolejny list ks. Wojciecha Zięby – rodzonego brata Macieja – oprócz wytknięcia mi błędu, do którego się przyznaję, składa się już głównie z wyzwisk pod moim adresem. Od hieny dziennikarskiej po zarzut nieuczciwości. Chciałbym więc odczytywać ten list jako zbyt emocjonalny wyraz braterskiej solidarności.

Raz jeszcze pragnę potwierdzić: związki ojca Macieja z opozycją w latach 70. i 80. nie mają nic wspólnego z moją krytyką jego wyborów i działań w ostatnim czasie. Jeszcze jedno pragnę podkreślić, bo w tekście nie zaznaczyłem tego dostatecznie wyraźnie. W sporze o ojca Hejmę ojciec Maciej Zięba mało zręcznie asystował prezesowi IPN Leonowi Kieresowi w ujawnieniu esbeckich akt obciążających watykańskiego zakonnika. Ale jednocześnie ten sam Maciej Zięba miał odwagę, aby rozpocząć dyskusję o przypadkach współpracy z SB wśród dominikanów i zapłacił za to wysoką cenę.

[i]Piotr Semka[/i]

Niskie instynkty są tak silne, że redaktor Semka przyłącza się do ataku swych politycznych przeciwników ze znienawidzonej przez niego „Gazety Wyborczej”. Do duetu hien dziennikarskich z „GW” dołącza zatem trzecia.

Na szczęście są w „Rzeczpospolitej” także rzetelni i uczciwi dziennikarze. Artykuł Agnieszki Rybak („Ojciec dyrektor musi odejść”, „Plus Minus”, 18 września 2010 r.) pokazuje problem ojca Macieja, ale jednocześnie całą jego gigantyczną pracę i poświęcenie. Redaktor Semka rozpoczyna snucie swej opowieści od „cudownych lat dziewięćdziesiątych”, kiedy wszystko rozkwitało i jaśniało. Agnieszka Rybak przypomina, że prawie 20 lat wcześniej, kiedy po maturze (1973 r.) Maciej zaczął działalność opozycyjną, nie było tak słodko i przyjemnie. Edward Gierek rósł w siłę, „ludzie żyli dostatniej”, nikomu nie marzył się cud polskiego papieża i sierpnia 1980. Komuniści kontrolowali wszystko, nie istniał jeszcze KOR. A kiedy wreszcie zaczęły powstawać bardzo kruche ośrodki oporu społecznego (Komitet Obrony Robotników, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela), to reakcją były brutalne prześladowania. Oczywiście nie była to epoka stalinizmu, ale Służba Bezpieczeństwa bardzo się starała stłumić te niepokorne odruchy „grupki szaleńców”, czasem posuwając się do zbrodni, zawsze do podłości. Większość społeczeństwa uznawała jakąkolwiek działalność opozycyjną za bezsens graniczący z samobójstwem. O tym redaktor Semka nie wspomina.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?