Litwin twierdzi, że fałszywie zacytowaliśmy jego wypowiedź. Było to „zdanie misternie utkane ze słów wypowiedzianych przez mnie w różnych momentach, różnych miejscach i różnych kontekstach, które w efekcie zupełnie nie odpowiada prawdzie”. Ta rzekome wypowiedź wywołała rzekomy konflikt, bo przecież żadnego konfliktu nie ma.
Idzie o tekst „Pałac krytykuje MSZ”. Chodzi w nim o smoleńskie tablice, ich wymianę i kłopot w jakim znalazł się prezydent w czasie wizyty w Smoleńsku. Tekst dotyczył tego, że Pałac dowiedział się od MSZ o grożącym skandalu w ostatniej chwili.
Przypomnijmy: Litwin na piątkowym posiedzeniu komisji spraw zagranicznych w Sejmie był pytany, czy Pałac został w prawidłowy sposób powiadomiony o problemie. Minister odpowiedział na wiele pytań, ale o tym „zapomniał”. Po posiedzeniu jeden z nas popędził za Litwinem, by pytanie powtórzyć. Wiceminister powiedział, że informacja była zawarta w materiałach dostarczonych Kancelarii Prezydenta, ale trudno mu przesądzać, który minister co wiedział. Wszystko było powiedziane w jasnym kontekście, w odpowiedzi na nasze proste pytanie. Litwin ma rację w jednym – zdania wypowiedział w różnych miejscach – bo nie chciał się zatrzymać, uparcie szedł po korytarzu.
Profesora Nałęcza nigdy nie prosiliśmy o komentarz do słów Litwina, ale o ocenę całej sytuacji. Ocena – w autoryzowanej wypowiedzi - była jasna: Pałac dowiedział się za późno, wiadomość była jak grom z jasnego nieba.
Słowa Henryka Litwina pojawiły się w rozmowie epizodycznie i Nałęcz się do nich odniósł: „nie tak informuje się prezydenta o tak istotnej sprawie”. Wczoraj Litwin mówił, że dyplomacja informację o kłopocie z tablicą przekazała Pałacowi dopiero 8 kwietnia! Dodajmy, że wiedziała o nim od połowy listopada.