Oficjalnie mieszkamy w państwie demokratycznym, które gwarantuje prawa i wolności ludzkie, troszcząc się o potrzeby obywateli. Z kolei ustrój gospodarczy uchodzi za kapitalistyczny. Jak to jednak w życiu bywa, opakowanie niezbyt odpowiada zawartości. Faktycznie żyjemy w ustroju biurokratycznym, w którym władza dba o siebie, powiększając kontrolę nad obywatelem i jego pieniędzmi. On zaś nie bardzo może liczyć na ochronę i sprawiedliwość.
Władza robi niewiele
Słowo demokracja oznacza rządy obywateli. Skoro jednak w obecnym systemie o obsadzie list wyborczych różnych szczebli decydują liderzy partyjni, to oni faktycznie rządzą. Mamy bowiem wybór głównie między ludźmi Kaczora a ludźmi Donalda (z kimkolwiek byśmy sympatyzowali), ewentualnie kolesiami z jakiejś formy lewicy bądź od ludowców.
Partie polityczne wpisały do konstytucji zasadę proporcjonalności wyborów, która ten stan utrwala, wykluczając wybieranie posłów na zasadzie większościowej, w jednomandatowych okręgach wyborczych, czyli głosowanie na osoby – w takim systemie nie mogłyby bowiem wtykać wyborcom protegowanych szefa. Zafundowały też sobie utrzymanie z budżetu. Nic dziwnego, że udział w wyborach nie jest za liczny, nie należy za to obywateli strofować.
Resztką rzeczywistej demokracji są wybory prezydentów miast i wójtów, w których przebijają się jeszcze jacyś bezpartyjni (choć takim radni z list partyjnych oraz władze centralne potrafią nieźle bruździć). W wyborach jednomandatowych do Senatu pojawiła się szansa, że tendencja ta się wzmocni, ale przyzwyczajeni do systemu partyjnego obywatele zamiast na cechy kandydata patrzyli niestety na szyld partyjny.
Przeważają zatem wśród kandydatów „mierni, ale wierni", czerpiący z polityki profity, no i skorumpowani. Na stanowiska trafiają ludzie mało kompetentni; lepsi się w tym towarzystwie szarpią. Władza, choć ciągle coś zmienia, robi faktycznie niewiele i jest niezdolna do działań długofalowych, czego mniejszym przykładem jest ospałe budowanie autostrad czy wałów przeciwpowodziowych, a poważniejszym słabość armii i wymiaru sprawiedliwości – gdzie państwa potrzeba, tam go nie ma.