Bo gdybyście byli, to dotarłby do was ostatni raport Afrykańskiego Banku Rozwoju i prognoza na rok 2050.
Oczywiście sceptyk powie, że pisanie prognoz, których nikt nie sprawdzi, bo i mało kto dożyje, to bujda na resorach, ale nie ma racji. Wszyscy pamiętamy, jak 30, 40 lat temu malowaliśmy w przedszkolach "Świat w roku 2000": kosmici, dziwne jedzenie i małe rakiety zamiast samochodów. I proszę, przynajmniej w Warszawie wszystko się zgadza: kosmitów z partii z ruchem w nazwie mamy w Sejmie, żarcie dziwnie podłe, a i na Tarchomin dzięki władzom stolicy łatwiej dolecieć niż tłuc się lądem.
Ale wróćmy do Afryki. Oto fantaści z Afrykańskiego Banku Rozboju, bo tak ta instytucja powinna się w istocie nazywać, wyliczyli, że dokładnie 42 procent mieszkańców (ciekawe, jak im to wyszło, kostką rzucali?) będzie należało do klasy średniej. Biorąc pod uwagę, że teraz ponad dwie trzecie Afrykanów żyje w nędzy za mniej niż dolara dziennie, to brzmi to nader wiarygodnie – po prostu biedota wymrze i zostaną sami średniacy.
Wkrótce niemal wszyscy mieszkańcy Czarnego Lądu będą mieli dostęp do Internetu. I to dobra wiadomość dla dzieciaków z Rwandy, którym prezydent Kagame obiecał nie tylko laptop z Internetem, ale i z podręcznikami w wersji elektronicznej gratis. Musiałby im też zapewnić jakieś trwałe baterie, bo nawet w szkołach nie ma tam elektryczności. A i podłoga by się przydała.
I pomyśleć, że jeszcze dwa lata temu widziałem w okolicach Byumby dzieciaki, których nie było stać na zeszyty, więc używały małych tablic, na których same pisały kredą. Ale cóż, skoro Mongolia mogła wprost z feudalizmu przejść do komunizmu, pomijając przejściowy etap kapitalizmu, to Rwanda może z lepianek przejść do iPadów, omijając elektryfikację.