Włochy przerosły Silvio Berlusconiego - Magierowski

Berlusconi był sprawnym menedżerem, ale jako premier poniósł klęskę. Spółka pod nazwą Italia to jednak nie to samo co komercyjna telewizja – twierdzi publicysta

Aktualizacja: 14.11.2011 18:39 Publikacja: 14.11.2011 18:32

Marek Magierowski

Marek Magierowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Silvio Berlusconi słynie ze swoich dowcipów. Czasami zbyt pikantnych, niekiedy żałosnych, zawsze jednak okraszonych perłowym uśmiechem samego autora.

Najlepiej wychodzą mu żarty piłkarskie. A szczególnie te o Interze Mediolan, odwiecznym rywalu jego ukochanego AC Milan.

"Mój przyjaciel jest zawziętym kibicem Interu, to prawdziwy interista. Jak zresztą cała jego rodzina. Łącznie z psem. Mówi, że gdy Inter remisuje, jego pies szczeka jak szalony. Gdy Inter przegrywa, kuli ogon i wpełza na kilka godzin pod łóżko. Pytam więc mojego znajomego: a co robi twój pies, kiedy Inter wygrywa? – Nie wiem – odpowiada. – Mam go dopiero od 15 lat".

W pewnym okresie Interowi rzeczywiście się nie wiodło. Przeżywał ciężkie chwile, musiał znosić upokarzające porażki w lidze i w rozgrywkach pucharowych. W tym czasie należący do Berlusconiego Milan nie miał sobie równych we Włoszech. Potem jednak role się odwróciły: Milan grał coraz gorzej, a Inter stopniowo się odradzał: zdobył mistrzostwo kraju, wygrał Ligę Mistrzów, dowcipy o psach kibicach przestały być aktualne.

Smykałka do interesów

Il Cavaliere, racząc słuchaczy swoimi anegdotami, zapewne się nie spodziewał, że wraz z renesansem Interu i kryzysem Milanu nastąpi także powolna degrengolada jego własnych rządów.

Berlusconi panował we Włoszech przez dziewięć z ostatnich 17 lat. W połowie lat 90. przedsiębiorca z Mediolanu, potentat branży budowlanej i medialnej, niekwestionowany król telewizji klasy B, żenujących teleturniejów i dennych festiwali piosenki, przeistoczył się w zbawcę narodu. Jego Forza Italia zmiotła ze sceny politycznej tradycyjne partie, które traktowały państwo jak własny folwark, hodując łapówkarskie układy na niespotykaną w Europie skalę.

Nowy premier zamierzał raz na zawsze skończyć z korupcją, by uwolnić biznesową energię rodaków. Berlusconi, zwolennik skrajnie liberalnego modelu gospodarczego, chętnie nawiązujący do Margaret Thatcher, obiecywał rodakom: każdy z was może osiągnąć to co ja. Szef rządu z czułością opowiadał o swojej karierze, która miała dowieść, że "American dream" jest możliwy także na Półwyspie Apenińskim.

Rzeczywiście, Berlusconi miał nadzwyczajną smykałkę do interesów. Już za młodu, gdy był jeszcze uczniem, odrabiał kolegom zadania domowe. Za drobną opłatą, rzecz jasna. Ci mniej zamożni płacili w naturze, przynosząc mu np. jajka. Mały Silvio zanosił je do domu i... odsprzedawał matce za liry.

Berlusconi był sprawnym menedżerem, ale jako premier poniósł klęskę. Spółka pod nazwą Italia to jednak nie to samo co szkolny sklepik, mediolański deweloper czy komercyjna telewizja. Zarządzanie Włochami go przerosło. Nie tylko nie uciął łba hydrze korupcji, lecz sam uwikłał się w kilka afer. Wizja "Italian dream" dla wszystkich nie spełniła się. A włoska gospodarka de facto stanęła w miejscu. W ciągu ostatniej dekady rozwijała się w ślimaczym tempie 0,6 proc. rocznie.

Włochy były nadal członkiem elitarnego klubu G8, trzecią gospodarką strefy euro, świat wciąż cenił włoskie marki, ale brak reform i kabaretowy styl rządzenia Berlusconiego sprawiały, że rynki spoglądały na Rzym najpierw z coraz większą podejrzliwością, a potem z lękiem.

Przebłyski wielkości

Kiedy prasa zaczęła się rozpisywać o skłonnościach premiera do lubieżnych zabaw z nastoletnimi hostessami, gdy zaczęły wypływać nagrania rozmów Il Cavaliere z prostytutkami, ekonomiści i zagraniczni inwestorzy już wiedzieli, że o reformach mogą zapomnieć. Że Berlusconi będzie się teraz częściej spotykał z prawnikami niż ze swoim ministrem finansów (z którym zresztą był w nie najlepszych stosunkach) i że jego sojusznicy z koalicyjnego rządu prędzej czy później zaczną uciekać z tonącego okrętu. Berlusconi nie tylko nie potrafił zarządzać gospodarką 60-milionowego kraju, ale też własnym libido. Nie pogrążyły go Fitch i Moody's, lecz Patrizia d'Addario, Noemi Letizia i Ruby "Rubacuori".

Berlusconi miał jednak przebłyski wielkości. Choćby wtedy, gdy wydał wojnę kontrolowanym przez mafię firmom śmieciarskim w Neapolu. Albo kiedy koordynował akcję ratowniczą po trzęsieniu ziemi w Abruzji przed dwoma laty. To jego rząd miał odwagę się zająć problemem nielegalnej imigracji i przestępczości wśród Romów, narażając się na potępienie ze strony "światłej" Europy.

Mimo że Berlusconi – wbrew powszechnej opinii – miał zawsze przeciwko sobie dużą część mediów, wskaźniki jego popularności utrzymywały się długo na poziomie 40 – 50 procent. Regularnie wydzwaniał do telewizyjnych programów, by polemizować z gospodarzem, zaproszonym publicystą czy politykiem, nierzadko używając niezbyt parlamentarnych wyrażeń. Wygadywał niestworzone rzeczy, plątał się w zeznaniach, często bronił przegranych spraw. Ale podnosił słuchawkę, zawsze gotów do werbalnego pojedynku.

W Polsce premier rozmawia tylko z przychylnymi mu gazetami, tygodnikami i stacjami TV. Czy można sobie wyobrazić Donalda Tuska, który na antenie Radia Maryja wdaje się w spór ze Zbigniewem Ziobrą?

Opuścił fotel

Niemniej tupet Berlusconiego i wiara we własną nieomylność przyczyniły się do jego upadku. Do niedawna wielu Włochów uważało go za swojego chłopa, który kocha futbol, śpiewa serenady i od czasu do czasu uszczypnie jakąś blondynkę w pośladek. Odwrócili się od niego dopiero wtedy, gdy zabrakło im na polentę.

Teraz wszystkich niezadowolonych Włochów, kibiców Milanu, Interu, Juventusu i Romy, będzie musiał ukoić Mario Monti, szanowany profesor ekonomii, były komisarz UE ds. konkurencji. Zgodnie z niepisaną regułą włoskiej polityki sekwencja premierów od lat jest następująca: nudziarz – ekscentryk – jeszcze większy nudziarz – jeszcze większy ekscentryk. Monti jest kompetentnym nudziarzem, ale to może nie wystarczyć, by wyprowadzić Italię na prostą.

W przyszłym roku nowy "technokratyczny" rząd będzie musiał znaleźć 300 mld euro na spłatę państwowych zobowiązań oraz przeprowadzić bardzo bolesne cięcia, które dotkną wszystkich obywateli bez wyjątku. A to może się wyborcom nie spodobać.

Wtedy zaś... No cóż, Silvio opuścił fotel premiera, ale z polityki jeszcze nie odszedł...

Autor jest publicystą  "Uważam Rze"

analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Opinie polityczno - społeczne
Skrzywdzeni w Kościele: Potrzeba transparentności i realnych zmian prawnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Edukacja zdrowotna, to nadzieja na lepszą ochronę dzieci i młodzieży. List otwarty
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska