Gdzie Platforma schowała swych słynnych fachowców

Reforma szkolnictwa schrzaniona. Reforma służby zdrowia – rząd wycofuje się rakiem. Prokuratura –kompromitacja. Co eksperci PO zrobili z naszym państwem.

Aktualizacja: 14.01.2012 00:45 Publikacja: 14.01.2012 00:01

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Kolejny tydzień kryzysu refundacyjnego potwierdził to, co przeczuwali jeszcze niedawno wszyscy. Ustawa refundacyjna – zmieniana w ostatnich dniach w szaleńczym tempie w Sejmie – wcale nie jest takim cudem, jak dotychczas przekonywali premier i minister zdrowia. Ba, nawet sam Grzegorz Schetyna w wywiadzie radiowym przyznał, że rząd nie poradził sobie kompletnie z przekonaniem Polaków do tego, że ta ustawa jest świetna. Dlatego musiał się z części propozycji godzących w lekarzy i aptekarzy zacząć wycofywać. Sprawa jest powszechnie znana, mnie jednak zastanawia co innego.

Kryzys refundacyjny jest bowiem i merytoryczną i wizerunkową porażką rządu. PO starała się wszak budować wizerunek fachowców, nie ideologów, ale chłopaków od ciężkiej roboty, którzy nie chcą zatruwać życia obywateli sporami, lecz chcą wziąć na siebie trud administrowania państwem, zapewnienia nam słynnej ciepłej wody w kranie. Poległa nie tylko na kolejach czy terminowym wykonaniu autostrad. Nie tylko na reformie obniżającej wiek szkolny, tak by sześciolatki szły obligatoryjnie to pierwszej klasy. Poległa nie tylko na prezydencji i obietnicach, że tylko europejski rząd PO zapewni Polsce należne nam miejsce przy stole obrad Euro Grupy. Ale poległa też w sferze służby zdrowia: kolejki wcale się nie zmniejszają, podobnie jak i długie szpitali. Reforma refundacyjna, która miała być sukcesem okazała się niewyobrażalną klęską. Okazało się też, że PO jest pijarowsko niezdolna do przykrycia swej porażki w tej dziedzinie. To naprawdę zdumiewające, bo w czym jak w czym, ale w pozyskiwaniu sobie sympatii Polaków, Platforma była niezła.

***

Dlatego zastanawiam się gdzie się podziali ci wszyscy fachowcy Platformy. Gdzie ich schowano? Może wysłano na urlop? Może zwolniono w ramach oszczędności? Wszak jeśli przypomnieć podstawowe cele, jakie stawia się nowoczesnemu państwu, widzimy same klęski. Podstawowe usługi publiczne to infrastruktura transportowa, edukacja, służba zdrowia i wymiar sprawiedliwości.

W tym tygodniu mieliśmy możliwość zobaczenia z całą mocą przerażającego stanu, w jakim znajduje się ten ostatni. Spektakularne chybienie płk Przybyła podczas próby strzelenia sobie w głowę pozwoliło Polakom zajrzeć na chwilę za podszewkę tego, jak wygląda polska prokuratura. Widok okazał się jeszcze bardziej przerażający niż zdjęcia samego Przybyła w kałuży krwi zamieszczone na pierwszej stronie SuperExpressu.

Przerażającej słabości prokuratury mógł się domyślać każdy, kto choć pobieżnie śledził smoleńskie śledztwo. Nasi prokuratorzy odbijali się jak do ściany przy próbach wyegzekwowania czegokolwiek od swych rosyjskich partnerów. A prestiżowa porażka prokuratury to też porażka polskiego państwa. Od kilku miesięcy stało się jasne, że znacznie łatwiej niż prawdy o katastrofie prokuratorom przyszło śledzić dziennikarzy, którzy się o nią upominali. Stąd próby inwigilowania dziennikarzy, usiłowanie bezprawnego ujawnienia ich informatorów czy próba złamania tajemnicy korespondencji przez żądanie do operatorów komórkowych wglądu w treść pisanych przez reporterów smsów. I jakby tych wszystkich porażek było mało jeden z prokuratorów postanawia w przerwie konferencji prasowej strzelić sobie w usta.

Czego się nagle dowiadujemy? Że prokurator wojskowy może w swym wystąpieniu skrytykować swego cywilnego zwierzchnika i oskarżyć go o próbę skręcania śledztw, a i tak szef prokuratury wojskowej weźmie go w obronę. Że gdy naczelny prokurator wojskowy wypowiada posłuszeństwo swemu zwierzchnikowi prokuratorowi generalnemu to prezydent i premier przekonują, że... nie można zbyt pochopnie podejmować decyzji personalnych, co oznacza de facto... nic się nie stało. Na szczęście ostrzej zareagował minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, ale pobłażanie prezydenta i premiera to zgoda na to, by polskie państwo – którego częścią wszak jest prokuratura – dalej się psuło.

Oczywiście politycy Platformy Obywatelskiej przekonują, że prokuratura jest dziś niezależna od polityków i nie mogą za nią odpowiadać. Kto jednak wyłączył prokuraturę spod kontroli ministra sprawiedliwości? PO. A więc ponosi pełną odpowiedzialność za to, co się w niej w tej chwili dzieje.

***

Inna rzecz, że ustawa o uniezależnieniu prokuratury od ministra sprawiedliwości, której fatalne skutki dziś dostrzegamy jest dobrym przykładem choroby trawiącej państwo polskie, polegające na dobrowolnym wyrzekaniu się przez rządzących odpowiedzialności za potencjalnie kłopotliwe dziedziny życia, przy jednoczesnym centralizowaniu spraw, z którymi mogą dla władzy wiązać się korzyści. Przykłady? Szpitale, przedszkola czy szkoły w żaden sposób nie podlegają dziś rządowi. Ich właścicielem i pracodawcą są samorządy. Rząd tylko wyznacza standardy. A że samorządy nie mają pieniędzy by je realizować to przecież już nie zmartwienie premiera. Prokuratura? Przecież jest niezależna od rządu, niech się w niej dzieje co chce.

Z kolei tam, gdzie chodzi o duże pieniądze, nagle państwo się pojawia. Wyrzucanie śmieci? Jasne – tylko gmina będzie miała prawo je organizować. Nowa ustawa śmieciowa likwiduje wolny rynek przedsiębiorstw zajmujących się wywozem śmieci, przerzucając ten obowiązek na gminę, która w przetargach wyłoni odpowiednią firmę. Już widzę te przetargi.

Wolny rynek zniknął również właściwie z branży lekowej, ponieważ nowa ustawa refundacyjna uniemożliwia np. aptekom konkurowanie, zaś ceny wielu leków ustalane będą w negocjacjach firm z rządem. Oczywiście koncerny medyczne słyną z chciwości, ale stara liberalna zasad mówi, że niższe ceny daje wolny rynek, zaś reglamentacja je podnosi.

Ale może się zatrzymałem na jakimś wcześniejszym etapie rozwoju myśli politycznej i po prostu nie potrafię dostrzec mądrości, która się za tym wszystkim kryje. Bo na moje oko to psucie państwa.

***

Czwartkowa decyzja sądu okręgowego w Warszawie uznająca Czesława Kiszczaka winnym zbrodni komunistycznej polegającej na wprowadzeniu stanu wojennego jest też kwintesencją polskiego państwa. Państwa, które nie potrafiło sobie poradzić choćby z symbolicznym ukaraniem autorów najtragiczniejszego wydarzenia ostatniego półwiecza – wprowadzonej 13 grudnia 1981 wojny polsko-polskiej. Wyłączenie ze sprawy generała Jaruzelskiego, choć motywowane względami humanitarnymi, też pokazuje jak kulawa może być satysfakcja ofiar stanu wojennego z wyroku. Czasem jednak to nasze państwo potrafi się spiąć i coś doprowadzić do końca: zbudować kawałek autostrady, zbudować narodowy stadion, port gazowy czy wydać słuszny wyrok.

Mnie jednak myślenie o wyroku zmąciło jedno wydarzenie. Otóż we czwartek rano w publicznej telewizji, w informacyjnym kanale TVP Info, o długą apologię stanu wojennego poproszono Jerzego Urbana. Mistrz PRLowskiej propagandy robił to co potrafi najlepiej – bronił racji generała Jaruzelskiego za wprowadzeniem stanu wojennego.

Nie uważam, by Urbana należało wykluczać z życia publicznego, ba, nie oburzam się, gdy ktoś robi z nim wywiady. W pewnym sensie jest on ważnym świadkiem historii.

Ale zaproszenie go do publicznej telewizji jako jedynego gościa w dniu ogłoszenia wyroku na autorów stanu wojennego, zbrodni komunistycznej, której częścią, według sądu, był działanie mechanizmu propagandy w mediach publicznych, jest czymś wyjątkowo niestosownym. Ktoś, kto stanął po stronie ZŁA, nie powinien w normalnych, demokratycznych warunkach być uznawany za pełnoprawnego komentatora. Oczywiście nie porównuję PRL do Al Kaidy, reżimu irackiego ani serbskiego, ale uważam też że Chemiczny Ali nie powinien komentować wyroku sądu ws. Saddama Husseina, Chalid Szejk Mohhamed zamachów z 11 września, ani Ratko Mladić procesu Miloszewicia.

Podobno w tej sprawie oburzył się sam prezes TVP Juliusz Braun. Szkoda nerwów panie prezesie. Donald Tusk się też często wścieka, a bardzo niewiele z tego wynika.

Kolejny tydzień kryzysu refundacyjnego potwierdził to, co przeczuwali jeszcze niedawno wszyscy. Ustawa refundacyjna – zmieniana w ostatnich dniach w szaleńczym tempie w Sejmie – wcale nie jest takim cudem, jak dotychczas przekonywali premier i minister zdrowia. Ba, nawet sam Grzegorz Schetyna w wywiadzie radiowym przyznał, że rząd nie poradził sobie kompletnie z przekonaniem Polaków do tego, że ta ustawa jest świetna. Dlatego musiał się z części propozycji godzących w lekarzy i aptekarzy zacząć wycofywać. Sprawa jest powszechnie znana, mnie jednak zastanawia co innego.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę