Wiceprzewodniczący komisji, poseł Gałażewski z PO, nieco znudzony wyczytuje kolejny punkt obrad: projekt stanowiska rządu dotyczącego rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE w sprawie europejskiej statystyki w dziedzinie demografii. Słowem – nuda. Stanowisko rządu jest oczywiście pozytywne. Referuje je w sposób najnudniejszy z możliwych prezes GUS Janusz Witkowski.
Głos zabiera poseł Krystyna Pawłowicz z PiS. I nagle okazuje się, że owa ujednolicona statystyka wprowadzi kategorię rezydentów – czyli dla organów UE będą się liczyć osoby faktycznie przebywające na terytorium Polski. Odpadnie nam z górką milion ludzi, którzy wyjechali pracować za granicą. A to już może mieć bardzo poważne konsekwencje dla rozdziału funduszy strukturalnych, a nawet dla liczby głosów, jakimi Polska będzie dysponować w Radzie. Kolejne wątpliwości zgłaszają posłowie Szczerski, Naimski, europoseł Paweł Kowal. Atmosfera robi się gorąca. Jeżeli polskie stanowisko w tej sprawie ma prezentować w Brukseli prezes GUS, domagają się od niego opinii politycznej. Prezes Witkowski serwuje jakąś nowomowę o "dobrostanie polskiej nauki", ale już wszystko jest jasne: rząd nie dostrzegł skutków projektu, nie przeanalizował ich, klepnął wszystko z automatu, uznając, że jak coś przyszło z Brukseli, to krytyka jest bluźnierstwem.
Ta historia, gdy się nad nią zastanowić, jest przerażająca. W brukselskich gmachach, wbrew pozorom, nie siedzą idioci. Pozornie absurdalne i mało znaczące projekty regulacji nie są przypadkowe – niemal zawsze służą czyimś interesom. Tak jak w tym przypadku: za zmianami w statystyce mogą pójść konkretne straty.
Komisja ds. UE, kierowana przez wybitną ekspertkę w dziedzinach polityki zagranicznej oraz wyczynowej jazdy na rowerze Agnieszkę Pomaskę z PO, ma jedno zadanie: mechanicznie przyklepywać pozytywne stanowiska rządu. Awantura wokół statystyki była z tego punktu widzenia wypadkiem przy pracy. Chwała posłom, którzy zadali sobie trud zastanowienia się nad tym, co mają przegłosować. A teraz pomyślmy, w ilu przypadkach bezmyślnie – albo i nie – przybito pieczątkę i co na tym stracimy.