Sposób na dzietność kobiet - Marczuk

Pawlak, zamiast obiecywać, że za 35 lat kobieta rodząca dzieci odejdzie wcześniej na emeryturę, powinien wynagrodzić ją wyższymi składkami do ZUS – pisze publicysta „Rzeczpospolitej” Bartosz Marczuk

Publikacja: 24.02.2012 02:19

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Koalicja jest w klinczu. Premier Tusk upiera się przy „czystej" ustawie o wieku emerytalnym, a wicepremier Pawlak przy niższym wieku dla matek. Za każde urodzone dziecko miałyby zyskać prawo wcześniejszego przejścia na emeryturę.

Gruszki na wierzbie

Propozycja ludowców zwraca wprawdzie uwagę na ważny problem zapaści demograficznej, ale jest nieracjonalna. Jeśli chcemy zachęcać kobiety do posiadania liczniejszego potomstwa, to nie możemy robić tego, obiecując im gruszki na wierzbie. Pawlak mówi do 25-, 30-latki w ten oto sposób: jeśli urodzisz teraz dziecko, to za około 35 lat odejdziesz wcześniej na emeryturę.

Po pierwsze, kto uwierzy – zwłaszcza w Polsce, gdzie zaufanie do państwa jest na minimalnym poziomie – że ta obietnica zostanie spełniona. Po drugie, nie zachęci do zakładania rodziny zapewnienie państwa, które ma zostać zrealizowane w tak odległej przyszłości. Trudne realia, z którymi trzeba się borykać, są tu i teraz. Po trzecie wreszcie, wczesne odchodzenie na emeryturę kobiet z licznym potomstwem może skazywać je na emerytalną nędzę. Będą mieć ze względu na przerwy w pracy mało kapitału, a zostanie on podzielony przez dłuższy okres, jaki zostanie im do przeżycia.

Lepiej, żeby rząd – zamiast kuglować obietnicami, których nie będzie nawet musiał dotrzymywać – zaczął poważnie mówić o polityce rodzinnej. Do zrobienia w tej materii jest ogromnie dużo, choć najlepszą polityką sprzyjającą dzietności jest szybki wzrost gospodarczy, maksymalne ograniczenie państwa i podtrzymywanie tradycyjnych wartości.

Państwo może jednak także w inny sposób ułatwiać życie rodzicom. Na pierwszy ogień mogłyby pójść przedszkola. Obiecywał to zresztą w kampanii premier Tusk. To ważne, bo nasz system opieki nad dzieckiem jest chory. Już samo zapisanie do przedszkola przypomina grę w ruletkę, a później rodziców czekają absurdalne, niedostosowane do realiów rynku pracy zasady działania większości tych placówek. Do tego rząd zafundował im jeszcze od września „przyjazny" system opłat. A badania dowodzą, że możliwość bezproblemowego zapisania dziecka do przedszkola opłaca się wszystkim. Korzystają na tym nie tylko rodzice i ich dzieci, ale także gospodarka i rynek pracy. Pracuje więcej matek i babć, które nie uciekają na wcześniejsze emerytury, by zająć się wnukami. Ich dostępność sprzyja także podjęciu decyzji o posiadaniu potomstwa. W Polsce to problem nierozwiązany od lat, mimo że powstały już setki dokumentów rządowych mówiących o pozytywnym wpływie opieki instytucjonalnej na dzietność i rynek pracy. Warto więc poważnie się tym zająć.

Lepsza propozycja

Pawlaka z Tuskiem może pogodzić propozycja dopisywania w ZUS kapitału na emeryturę dla matek rodzących dzieci – najlepiej drugie i kolejne. To według mnie działanie prawdziwe, a nie markowane – zwiększa bezpieczeństwo materialne matek, bonus jest realny i wypłacany tu i teraz, a nie za kilkadziesiąt lat. Może być jakąś formą zachęty do posiadania potomstwa.

To propozycja, która wychodzi naprzeciw temu, że często – zwłaszcza w przypadku rodzin wielodzietnych – jedno z rodziców, zwykle kobieta, ma długie przerwy w pracy. W takiej sytuacji, jeśli nie przebywa na zasiłku macierzyńskim i urlopie wychowawczym, jest całkowicie wykluczona z nowego systemu emerytalnego (nie opłaca składek do ZUS i OFE). Poświęca się jednak wychowaniu potomstwa, które w przyszłości będzie pracować na emerytury także tych osób, które nie wychowują naturalnych ani adoptowanych dzieci. Ten dodatkowy kapitał za urodzenie dziecka nie powinien być oczywiście na tyle dużą kwotą, aby zniechęcić kobiety do podejmowania pracy. Jednocześnie powinien być odczuwalny i progresywny – za każde kolejne dziecko powinna przysługiwać wyższa kwota bonusu.

To na pewno lepsza propozycja niż enigmatyczna obietnica o obniżaniu wieku emerytalnego. Zmniejsza zagrożenie ubóstwem na stare lata rodziców poświęcających się wychowaniu dzieci, jest bardzo wyraźnym sygnałem państwa świadczącym o docenieniu roli rodzica, zachętą do posiadania większej liczby potomstwa.

Co ważne, nie jest także obecnie kosztowna dla budżetu, bo dopisywany kapitał zostanie zmaterializowany dopiero za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Ostatecznie będzie to oczywiście wydatek, ale można go traktować jako inwestycję. Choć z drugiej strony takie bonusy mogą w niektórych przypadkach zmniejszyć wydatki ZUS na świadczenia. Stanie się tak w przypadku osób, które nie miałyby wypracowanej emerytury minimalnej, a budżet musiałby dopłacać im do poziomu tego świadczenia. Jeśli otrzymają bonus za dziecko, taka sytuacja nie musi mieć miejsca.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?