Koalicja jest w klinczu. Premier Tusk upiera się przy „czystej" ustawie o wieku emerytalnym, a wicepremier Pawlak przy niższym wieku dla matek. Za każde urodzone dziecko miałyby zyskać prawo wcześniejszego przejścia na emeryturę.
Gruszki na wierzbie
Propozycja ludowców zwraca wprawdzie uwagę na ważny problem zapaści demograficznej, ale jest nieracjonalna. Jeśli chcemy zachęcać kobiety do posiadania liczniejszego potomstwa, to nie możemy robić tego, obiecując im gruszki na wierzbie. Pawlak mówi do 25-, 30-latki w ten oto sposób: jeśli urodzisz teraz dziecko, to za około 35 lat odejdziesz wcześniej na emeryturę.
Po pierwsze, kto uwierzy – zwłaszcza w Polsce, gdzie zaufanie do państwa jest na minimalnym poziomie – że ta obietnica zostanie spełniona. Po drugie, nie zachęci do zakładania rodziny zapewnienie państwa, które ma zostać zrealizowane w tak odległej przyszłości. Trudne realia, z którymi trzeba się borykać, są tu i teraz. Po trzecie wreszcie, wczesne odchodzenie na emeryturę kobiet z licznym potomstwem może skazywać je na emerytalną nędzę. Będą mieć ze względu na przerwy w pracy mało kapitału, a zostanie on podzielony przez dłuższy okres, jaki zostanie im do przeżycia.
Lepiej, żeby rząd – zamiast kuglować obietnicami, których nie będzie nawet musiał dotrzymywać – zaczął poważnie mówić o polityce rodzinnej. Do zrobienia w tej materii jest ogromnie dużo, choć najlepszą polityką sprzyjającą dzietności jest szybki wzrost gospodarczy, maksymalne ograniczenie państwa i podtrzymywanie tradycyjnych wartości.
Państwo może jednak także w inny sposób ułatwiać życie rodzicom. Na pierwszy ogień mogłyby pójść przedszkola. Obiecywał to zresztą w kampanii premier Tusk. To ważne, bo nasz system opieki nad dzieckiem jest chory. Już samo zapisanie do przedszkola przypomina grę w ruletkę, a później rodziców czekają absurdalne, niedostosowane do realiów rynku pracy zasady działania większości tych placówek. Do tego rząd zafundował im jeszcze od września „przyjazny" system opłat. A badania dowodzą, że możliwość bezproblemowego zapisania dziecka do przedszkola opłaca się wszystkim. Korzystają na tym nie tylko rodzice i ich dzieci, ale także gospodarka i rynek pracy. Pracuje więcej matek i babć, które nie uciekają na wcześniejsze emerytury, by zająć się wnukami. Ich dostępność sprzyja także podjęciu decyzji o posiadaniu potomstwa. W Polsce to problem nierozwiązany od lat, mimo że powstały już setki dokumentów rządowych mówiących o pozytywnym wpływie opieki instytucjonalnej na dzietność i rynek pracy. Warto więc poważnie się tym zająć.