Pierwsza dotyczy ograniczenia  liczby kapelanów w wojsku. Oszczędności, które to przyniesie, wystarczą Donaldowi Tuskowi  na jakieś dwa loty rządowym  samolotem na trasie Warszawa – Gdańsk.

Znacznie więcej lotów szefa rządu do domu może sfinansować skasowanie programu budowy korwety "Gawron". Korweta, a dokładnie  kadłub – bo tyle na razie zdążono wybudować – kosztowała już  400 milionów złotych. Może uda się ją opchnąć gdzieś na złom, żeby odzyskać choć z milion... Takich "Gawronów" pierwotnie planowano sześć. Nie będzie żadnego. Może i dobrze, bo wygląda na to, że kadłub spawano złotem, skoro utopiono w nim już prawie pół miliarda.

Natomiast kompletnie niepojęte jest, dlaczego w swoich planach oszczędnościowych rząd nie idzie śmiało jeszcze dalej i nie ogłasza skasowania polskiej Marynarki Wojennej. Co zresztą właściwie i tak się dzieje – korwet nie będzie, modernizacja otrzymanych od Amerykanów okrętów także została wstrzymana i za moment i one znajdą się na złomie – więc po co utrzymywać te pozory? Można to sobie wytłumaczyć jedynie upartym lobbingiem paru admirałów, którzy przyzwyczaili się do swoich szykownych, białych mundurów. Doskonale zdiagnozował to szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej, mówiąc o krytykujących decyzję w sprawie "Gawrona": "Ja się marynarzom bardzo nie dziwię, bo to jest tęsknota za czymś fantastycznym i pięknym". Tak oto szef BBN w chęci obronienia resztek polskiej marynarki dostrzega jedynie absurdalny romantyzm jak z powieści Conrada.

I żeby było jasne – popieram tu całkowicie linię naszej władzy. Marynarzy pozwalniać, korwety, kutry torpedowe i inne niepotrzebne zabawki oddać na złom, porty wojskowe sprzedać deweloperom. Można ewentualnie zostawić batalion reprezentacyjny, paru majtków do pilnowania ORP "Błyskawica" w Gdyni i pododdział specjalny, który przecież może sobie pływać kajakami. Nawet lepiej, bo kajaka żaden radar nie wykryje. A zamiast marynarki można sformować oddział bezzałogowych łódeczek, którymi będą mogli sobie zza biurka sterować osobiście generał Koziej i minister Siemoniak.  Bez pobierania dodatkowego wynagrodzenia!