Toast za Borysa Jelcyna

Czy jakikolwiek kraj na świecie przy okazji wielkiej imprezy sportowej wydałby zgodę na demonstrację czy pochód jednej tylko nacji z okazji jej święta narodowego? - pyta publicysta

Publikacja: 30.05.2012 20:02

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Co rusz jakieś nowe wydarzenie psuje nam spokojne oczekiwanie na Euro 2012. Wpierw czołowi niemieccy politycy bez żadnej konsultacji z polskim rządem zapowiedzieli bojkot ukraińskiej części mistrzostw. Rzecz nieco zaskakująca, jeśli uznać, że Berlin i Warszawę łączyć mają specjalne relacje. Potem ktoś w BBC uznał za stosowne postraszyć brytyjskich kibiców wizją Polski jako raju antysemitów i miejsca, skąd można wrócić w trumnie.

Wszystko to powoduje ogromne zdenerwowanie Polaków. Przeczulenie? Być może. Brak pewności siebie? Na pewno. Ale także troska o to, aby impreza, która będzie mieć wpływ na wizerunek Polski w oczach milionów ludzi na świecie, nie kojarzyła się z żadną awanturą i by jak najwięcej gości przybyło do nas na mistrzostwa.

Dopiero w tym kontekście można zrozumieć niepokój, z jakim przyjęto pomysł rosyjskich kibiców, aby w ich święto państwowe 12 czerwca urządzić przemarsz przez Warszawę.

Żeby było jasne - akurat datę 12 czerwca 1990 roku, dzień niepodległości Rosji emancypującej się 22 lata temu od Związku Sowieckiego, wspominam niezwykle ciepło. Nigdy nie zapomnę, jak się wtedy cieszyliśmy z przyjaciółmi z zabawnego paradoksu historycznego. Oto wielka Rosja pod wodzą demokraty Borysa Jelcyna ucieka z komunistycznego „Sojuza", zostawiając Michaiłowi Gorbaczowowi władzę już tylko na Kremlu.

Wtedy życzyliśmy nowej Rosji wszystkiego najlepszego. Dziś jednak nasz entuzjazm do czerwcowej rocznicy wolnej Rosji mąci bojaźń przed nieprzewidywalnością Władimira Putina. To właśnie z antydemokratycznych ciągot obecnej władzy w Moskwie biorą się obawy Polaków, że przy okazji marszu rosyjskich kibiców przez Warszawę może dojść do incydentów. Co wtedy powie świat? Świat, niestety, zwykł wierzyć w wersję silniejszego i bardziej przekonującego państwa. A takim jest Rosja.

Ale równie ważna jest inna podstawowa wątpliwość. Czy jakikolwiek kraj na świecie przy okazji wielkiej imprezy, na którą zjeżdżają reprezentacje i kibice z 24 krajów, wydałby zgodę na demonstrację czy pochód jednej tylko nacji z okazji jej święta narodowego? Wszyscy wiedzą, że już samo zgromadzenie w jednym miejscu kibiców z różnych krajów tworzy delikatną atmosferę, należy unikać więc dodatkowych demonstracji narodowej dumy. Czy ktoś z organizatorów olimpiady w Londynie zezwoli poszczególnym nacjom na podobne pochody?

U nas oliwy do ognia dolewa jeszcze prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Swoim nieznośnie pouczającym tonem głosi oto, że PiS krytykując demonstrację Rosjan, wyznaje filozofię Kalego - bo sam z demonstracji 10 czerwca nie rezygnuje. Pani prezydent udaje, że nie widzi różnicy między comiesięcznym tradycyjnym pochodem pamięci o katastrofie smoleńskiej, który odbywa się od ponad dwóch lat, z pomysłem obchodzenia rosyjskiej rocznicy przez kibiców w obcym mieście, w którym dotąd nie było takiej tradycji. Gdyby Rosjanie od lat występowali o taki pochód w dniu swojego święta, byłoby naturalne, że i w tym roku chcą tę tradycję kontynuować. Ale tak nie było.

Nie zmienia to faktu, że w tym specjalnym piłkarskim miesiącu wyjątkowa polityczna odpowiedzialność spoczywa też na Jarosławie Kaczyńskim. Chodzi o to, aby jego demonstracja odbyła się w atmosferze powagi i bez akcentów antyrosyjskich, np. palenia kukieł Putina. Skoro bowiem PiS kwestionuje rosyjską demonstrację, wskazując na groźbę ekscesów, sam będzie znacznie ostrzej rozliczany z każdego antyrosyjskiego wyskoku.

Rozumiem delikatność sytuacji polskich władz. Wiem, że odrzucenie wniosku rosyjskich kibiców jest sprawą niełatwą. Ale lepiej już dziś przyjąć zasadę, że odrzuca się wszystkie wnioski o organizowanie narodowych marszy. Wtedy Rosjanie będą traktowani tak samo jak wszyscy inni.

A jeśli już koniecznie chcą świętować swoje święto 12 czerwca w Warszawie, niech wynajmą jakąś knajpę z dużym ogródkiem. Niech przywiozą parę beczek rosyjskiego piwa i zaproszą do wspólnego świętowania Polaków. Sam wtedy chętnie wzniosę kufel piwa za wspomnienie o śp. Borysie Jelcynie, który 22 lata temu nie bał się rozwiązać ZSRR.

Autor jest publicystą „Uważam Rze"

Co rusz jakieś nowe wydarzenie psuje nam spokojne oczekiwanie na Euro 2012. Wpierw czołowi niemieccy politycy bez żadnej konsultacji z polskim rządem zapowiedzieli bojkot ukraińskiej części mistrzostw. Rzecz nieco zaskakująca, jeśli uznać, że Berlin i Warszawę łączyć mają specjalne relacje. Potem ktoś w BBC uznał za stosowne postraszyć brytyjskich kibiców wizją Polski jako raju antysemitów i miejsca, skąd można wrócić w trumnie.

Wszystko to powoduje ogromne zdenerwowanie Polaków. Przeczulenie? Być może. Brak pewności siebie? Na pewno. Ale także troska o to, aby impreza, która będzie mieć wpływ na wizerunek Polski w oczach milionów ludzi na świecie, nie kojarzyła się z żadną awanturą i by jak najwięcej gości przybyło do nas na mistrzostwa.

Pozostało 81% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?