W roku 1984 zobaczyliśmy ją po raz pierwszy. Za trumną księdza Jerzego Popiełuszki, zamordowanego syna, klęczała wraz z mężem. Patrzyliśmy na nich - cierpiących, ale pełnych godności. A potem pojawiali się podczas kolejnych rocznic. Papieskich wizyt i innych wielkich uroczystości. Zawsze w tle, bo zainteresowanie ogniskowało się na innych. W końcu trzeba jednak postawić pytanie kim są ludzie, którzy wychowali człowieka imponującego milionom ludzi na świecie odwagą, siłą wiary i prawością charakteru? Kim są rodzice Świętego?
Godzinki i święcenie pól
Władysław Popiełuszko zmarł w 2002 r. Matkę księdza Jerzego próbuje zaś dziś wydobyć na plan pierwszy autorka książki „Matka Świętego” Milena Kindziuk. Redaktor prowadząca warszawskiej edycji tygodnika „Niedziela” ma już na swoim koncie m.in. biografię ks. Popiełuszki „Świadek prawdy”, a także książkę biograficzną o kardynale Józefie Glempie „Ostatni taki Prymas”.
Jak się okazuje, biografia Marianny Popiełuszko to najlepszy argument dla zwolenników ludowej pobożności. Pokazuje, jakie owoce przynosi różaniec śpiewany codziennie rano przez ojca, godzinki nucone przez matkę w trakcie domowych zajęć, coroczne święcenie pól przed żniwami. I regularne pokonywanie pięciokilometrowej drogi do kościoła, którą odmierza się - a jakże - cząstkami różańca. Żadnych tam wątpliwości, rozdzielania włosa na czworo, „katolicyzmu, ale…”. „Prościusieńko w niebo droga: kochać ludzi, kochać Boga. Kochaj sercem i czynami, będziesz w niebie z aniołami” - Marianna Popiełuszko w dziecięcej rymowance ujmuje to, nad czym uczeni teologowie debatują od wieków.
Te proste środki, wdrażane z pokolenia na pokolenie, hartują charakter i umacniają kręgosłup moralny. „Człowiek od dziecka musi wiedzieć, że w życiu potrzebne są wyrzeczenia, że nie wszystko jest tak, jak chcesz” - opowiada bohaterka, która pokonywała drogę do szkoły w ręcznie zrobionych na szydełku, wiecznie przemoczonych papuciach.
Religijność jest dla niej czymś oczywistym. I to ona dyktuje życiowe cele. To, co Edyta Stein nazywa „twierdzą wewnętrzną” - konieczną do rozeznania powołania - dla Marianny Popiełuszko jest po prostu siłą charakteru. Edyta Stein pisze: „Jeśli całkowicie oddajemy się w ręce Boga, to wolno nam ufać, że On coś z nas wykrzesze. Do niego należy sąd. My nie potrzebujemy obserwować siebie i mierzyć”. A Marianna Popiełuszko mawia: „Gdzie Bóg prowadzi, tam wyprowadzi”.