Przed stadionową falą

Platforma zaczyna być coraz bardziej wrażliwa na ciosy. Te zadawane przez opozycję, te, które zadaje sama sobie, i te, które zadaje jej przypadek – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 19.10.2012 18:34

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Gdyby jakiś wszechmocny wróg Platformy długo dumał nad tym, jak mogłaby wyglądać najbardziej dotkliwa wizerunkowa wpadka rządu, nie wymyśliłby nic ze swojego punktu widzenia lepszego niż to, co stało się w istocie – czyli sławetną sprawę z dachem Stadionu Narodowego.

I to mimo oczywistego faktu, że w istocie nie stało się nic ważnego. Analogiczna wpadka w którymś z krajów starej Unii spowodowałaby oczywiście wybuch złości kibiców, szyderstwa mediów, może jakąś dymisję. Ale to byłoby tylko tyle; emocje nawet w przybliżeniu nie osiągnęłyby poziomu tych, które ogarnęły Polaków.

Podstawowym walorem PO miało być to, że zapewni nam dobrą prasę na Zachodzie i zabezpieczy przed kompromitacją

W naszym kraju jest inaczej i dlatego strata Platformy jest olbrzymia. Sprawa stadionowa uderzyła bowiem precyzyjnie w najczulsze punkty i Polaków, i Platformy.

Najczulszym punktem Polaków jest strach przed kompromitacją w oczach Zachodu. Ta emocja osiąga wśród naszych rodaków rozmiary żenującej groteski, co nie wystawia nam dobrego świadectwa – dowodzi bowiem potężnych kompleksów i poczucia niższości. Niezależnie jednak od tego jest ona oczywistym faktem, który silnie wpływa na nasze życie publiczne (teza, jakoby rządy PiS kompromitowały nas na świecie, była jednym z bardziej efektywnych elementów w zestawie „antykaczystowskiej" propagandy). A podstawowym walorem PO miało być właśnie to, że zapewni nam dobrą prasę na Zachodzie.

Potęga obciachu

Otóż sprawa dachu stadionu uderza z zegarmistrzowską precyzją właśnie w ten zespół emocji, intuicji i poglądów. Bo przecież to naprawdę była kompromitacja międzynarodowa – oczywiście wcale nie taka wielka i w sumie mało znacząca (znaczenie państw mierzy się inaczej), ale psychika Polaków takie właśnie sprawy rozdyma do nieprawdopodobnych rozmiarów.

A za tę kompromitację odpowiada właśnie ta ekipa, której władza miała być antytezą kompromitacji, zabezpieczeniem przed nią...

Z tym wiąże się, ale nie jest do końca tożsamy, jeszcze jeden element. Jest nim rola, jaką w polskim życiu publicznym odgrywają pojęcia obciachu, „wiochy" i bliskoznaczne. Używane jako epitety mają ogromną siłę destrukcyjną. Udowodnienie, że jakiś polityk podejmuje decyzje szkodliwe dla kraju, zaszkodzi mu mniej niż upowszechnienie przekonania, że jest on obciachowy.

A sprawa stadionu od razu, w Internecie i w pubach, gdzie zgromadzili się kibice, zaczęła być określana jako „mega-obciach"...

Pytana o sprawę stadionu posłanka Julia Pitera odpowiedziała namiętną przemową na temat tego, jak to obciążanie rządu odpowiedzialnością za sprawę stadionu jest przejawem staroświeckiej i pisowskiej mentalności. Mentalności przejawiającej się poglądem, że rząd odpowiedzialny jest za wszystko i wszystko powinien regulować.

Pitera realizowała zapewne esemesowy „przekaz dnia" platformerskich polittechnologów, ale w tym wypadku trudno im będzie zdjąć z rządu odium odpowiedzialności. Bo przedtem platformerska propaganda dokładała bardzo wielu starań, aby właśnie jak najściślej związać stadion z rządami PO. Miał on odgrywać rolę klejnotu w koronie sukcesów Donalda Tuska. I niezależnie od nieszczęśliwych słów samego premiera, który w marcu powiedział: „mój rząd jest jak Stadion Narodowy", rządowej propagandzie udało się utrwalić taką asocjację. Do ostatniego wtorku była ona dla Platformy bardzo pożyteczna...

Zakładnicy resetu

A sprawa stadionu nałożyła się na inne złe dla Platformy wydarzenie, czyli na ujawnienie zdjęć ofiar Smoleńska. Ktoś mógłby się zdziwić tej ocenie, bo przecież przez długi czas eksploatacja smoleńskiego tematu była ewidentnie na rękę Platformie. Pozwalała utrwalać pożądany stan społecznych emocji, stan strachu przed PiS i obraz tej partii jako ugrupowania oszołomów czy wręcz szaleńców. Dlaczego więc teraz ujawnienie zdjęć miałoby szkodzić PO?

Z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego że miało miejsce po aferze z zamianą ciała Anny Walentynowicz, która to afera stała się na pewną skalę przełomem w społecznym postrzeganiu sprawy smoleńskiej i roli odegranej w niej przez polskie władze. Sondaż TNS Polska dla tygodnika „Polityka" jasno pokazuje, że sprawa ekshumacji była, oprócz afery Amber Gold, jedną z podstawowych przyczyn sondażowego załamania Platformy. Oznaczać to może, że od tego momentu reguła mówiąca, iż eksploatacja tematyki smoleńskiej działa na korzyść rządu, albo została odwrócona, albo przynajmniej przestała być oczywista.

A po drugie, ujawnienie smoleńskich zdjęć zadziałało na niekorzyść Platformy dlatego, że nastąpiło po stronie rosyjskiej. Nie wiem, czy, jak chcą jedni, było to celowe działanie moskiewskich służb specjalnych czy też daleki efekt monstrualnego bałaganu panującego w Smoleńsku po katastrofie. Ważne jest to, że okoliczności tego wydarzenia są takie, iż teza o celowym działaniu FSB nie brzmi jak kolejna deklaracja „oszołomów od bomby helowej".

A Platforma pozwoliła na to – więcej, ciężko swego czasu na to pracowała – aby stać się zakładnikiem przynajmniej formalnie dobrych relacji polsko-rosyjskich, zakładnikiem „resetu". W wykorzystywaniu tego tematu przeciw wrogiemu obozowi w polsko-polskiej wojnie posunęła się bowiem tak daleko, że teraz każdy przejaw tego, że stosunki te są złe, bije w Platformę. Jako w partię bądź pięknoduchowskich naiwniaków, bądź cynicznych graczy, którzy próbowali oszukać Polaków, bądź też – po prostu – dorosłych dzieci, niepotrafiących robić polityki.

„Adhoczność"

Te dwie widowiskowe, ale w sumie nie najważniejsze sprawy dzieją się zaś na tle całego długiego ciągu innych, mniej spektakularnych. Są to sprawy bardzo różne, których wspólnym elementem jest kompromitacja państwa. Państwa rozumianego szeroko, czyli tak jak je pojmuje przeciętny człowiek, który przez to pojęcie rozumie też np. samorządy.

Kompromitacja, spowodowana z reguły rozregulowaniem jakiegoś mechanizmu, brakiem procedur lub zwyczajowym już ich nieprzestrzeganiem (spowodowanym często brakami kadrowymi, u których źródeł leżą z kolei braki finansowe).

Oprócz afery Amber Gold tylko dla przykładu można by tu wymienić kolejne katastrofy na budowie warszawskiego metra, długotrwałą niemożność sformułowania przepisów regulujących wydobycie gazu łupkowego, wszystkie skandale związane z projektem e-podręczników czy ujawnienie, iż państwo polskie wysłało do białoruskich opozycjonistów PIT-y (narażając wspieranych przez Warszawę działaczy na represje ze strony reżimu).

Wszystko to razem jest przejawem kryzysu państwa, którego Platforma nie wywołała, ale któremu nie potrafi przeciwdziałać. I który wręcz intensyfikuje jej podstawowa cecha, jaką jest całkowity brak celu rządzenia („Platforma jest adhoczna" – jak to ktoś, nawiązując do łacińskiego „ad hoc", z wdziękiem określił).

Wszystko to zaczyna być coraz bardziej widoczne. A więc Platforma zaczyna być coraz bardziej wrażliwa na ciosy. Te zadawane przez opozycję, te, które zadaje sama sobie, i te, które zadaje jej po prostu przypadek.

W tej sytuacji trzeba zgodzić się z senatorem PO Janem Filipem Libickim, który zalanie stadionu skomentował tak: „Tym jednym wydarzeniem, tym jednym śmiesznym dachem efekt drugiego exposé Donalda Tuska został po prostu zniszczony. Zwyczajnie – przestał istnieć".

I wyraził obawę, że Platformę może „zalać stadionowa fala"...

Gdyby jakiś wszechmocny wróg Platformy długo dumał nad tym, jak mogłaby wyglądać najbardziej dotkliwa wizerunkowa wpadka rządu, nie wymyśliłby nic ze swojego punktu widzenia lepszego niż to, co stało się w istocie – czyli sławetną sprawę z dachem Stadionu Narodowego.

I to mimo oczywistego faktu, że w istocie nie stało się nic ważnego. Analogiczna wpadka w którymś z krajów starej Unii spowodowałaby oczywiście wybuch złości kibiców, szyderstwa mediów, może jakąś dymisję. Ale to byłoby tylko tyle; emocje nawet w przybliżeniu nie osiągnęłyby poziomu tych, które ogarnęły Polaków.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń