Gdyby jakiś wszechmocny wróg Platformy długo dumał nad tym, jak mogłaby wyglądać najbardziej dotkliwa wizerunkowa wpadka rządu, nie wymyśliłby nic ze swojego punktu widzenia lepszego niż to, co stało się w istocie – czyli sławetną sprawę z dachem Stadionu Narodowego.
I to mimo oczywistego faktu, że w istocie nie stało się nic ważnego. Analogiczna wpadka w którymś z krajów starej Unii spowodowałaby oczywiście wybuch złości kibiców, szyderstwa mediów, może jakąś dymisję. Ale to byłoby tylko tyle; emocje nawet w przybliżeniu nie osiągnęłyby poziomu tych, które ogarnęły Polaków.
Podstawowym walorem PO miało być to, że zapewni nam dobrą prasę na Zachodzie i zabezpieczy przed kompromitacją
W naszym kraju jest inaczej i dlatego strata Platformy jest olbrzymia. Sprawa stadionowa uderzyła bowiem precyzyjnie w najczulsze punkty i Polaków, i Platformy.
Najczulszym punktem Polaków jest strach przed kompromitacją w oczach Zachodu. Ta emocja osiąga wśród naszych rodaków rozmiary żenującej groteski, co nie wystawia nam dobrego świadectwa – dowodzi bowiem potężnych kompleksów i poczucia niższości. Niezależnie jednak od tego jest ona oczywistym faktem, który silnie wpływa na nasze życie publiczne (teza, jakoby rządy PiS kompromitowały nas na świecie, była jednym z bardziej efektywnych elementów w zestawie „antykaczystowskiej" propagandy). A podstawowym walorem PO miało być właśnie to, że zapewni nam dobrą prasę na Zachodzie.