– Premier zaczął objazd kraju, zobaczymy, jakie będą komentarze. Ale na pewno będzie dobrze, bo PiS nie ma już nowych pomysłów. Tusk nie będzie miał w mediach groźnej konkurencji – usłyszałem od polityków PO. Rzeczywiście kolejne debaty organizowane przez ich konkurenta nie mają już tej mocy przyciągania uwagi co pierwsza.

A kolejna pisowska debata rzeczywiście ma się odbyć w poniedziałek. Mają przyjechać na nią samorządowcy i ciekawe, na ile obecność na niej ludzi typu prezydent Kielc czy Gdyni (o ile ten drugi przyjedzie, bo organizatorzy nie byli tego pewni) zainteresuje media i opinię publiczną. Temat jest ważny, ale skoro kilka lat temu nie porwał Polaków rozreklamowany prezydent Wrocławia, to trudno spodziewać się przełomowego widowiska. Choć PiS jest przekonany, że samorządowcy coraz bardziej skonfliktowani z rządem mogą stać się ważnym dla nich wsparciem.

Przyznajmy jednak, że nawet setna debata organizowana przez tak dużą partię jak PiS i tak będzie bardziej spektakularna niż drobna dłubanina mniejszych ugrupowań. Janusz Palikot ma wypruwać sobie żyły, jeżdżąc na prezentacje programu gospodarczego swojego ruchu. Ciekawe, czy najbardziej żmudna praca kilku osób – bo wiadomo, że w Ruchu Palikota tylko mniejszość działaczy prezentuje jakiekolwiek polityczne walory – poprawi spadające notowania.

Najbardziej zaskakującą odpowiedź dał ważny polityk SLD: – Nic teraz nie będziemy robić. Będzie Wszystkich Świętych, ludzie jadą na groby, a z mediów cały czas będą się dowiadywać, że nie wiadomo, czy nie pomylono zwłok prezydenta Kaczorowskiego.
Powtórzmy: o wadze tematu smoleńskiego mówi polityk lewicy. Skoro siły polityczne inne niż PiS zaczną atakować rząd i Platformę za kolejne skandale smoleńskie, to nie znaczy, że oszalały, ale że na zimno wykalkulowały, iż jest to sprawa, która może pogrążać główną siłę polityczną. Tym bardziej że nie słyszymy ostatnio żadnej kontrnarracji ze strony rządu.

Jednak nie Smoleńsk jest tą główną prawidłowością. Wygląda na to, że wszyscy czekają, aż im samo urośnie. Że to okoliczności, na które samemu nie ma się wpływu, pogrążą głównego konkurenta. Ten brak przekonania o własnej sile sprawczej widać nawet w PO. Czyli scenariusze piszą panowie Kryzys i Smoleńsk, a nie Tusk, Kaczyński, Palikot i Miller.