Organizacje żydowskie w całej Europie od kilku lat zwracają uwagę na wzrost nastrojów ksenofobicznych, rasistowskich i antysemickich. Wpływ na taki stan rzeczy zapewne ma globalny kryzys i pojawianie się na scenie politycznej ugrupowań skrajnie prawicowych albo wręcz nawiązujących do faszyzmu.
Żydowska organizacja B’Nai Brith podaje, że we Francji w ciągu roku ilość incydentów o podłożu antysemickim (od wyzwisk i obraźliwych graffiti po podpalenia, pobicia, a nawet zabójstwo) wzrosła o 58 proc.! W tolerancyjnej Kanadzie wzrost sięgnął 25 proc. W Wielkiej Brytanii w ciągu pierwszej połowy ubiegłego roku naliczono prawie 700 incydentów antysemickich. W Grecji partia Złoty Świt głosi hasła żywcem wyjęte z „Mein Kampf”.
A jednak Światowy Kongres Żydowski swój pierwszy zjazd zwołany poza Jerozolimą postanowił zorganizować w Budapeszcie. Właśnie w ten sposób jego przywódcy, z przewodniczącym Ronaldem S. Lauderem, chcieli zwrócić uwagę na groźbę rasizmu i antysemityzmu pojawiającą się we współczesnej Europie.
Postrach Europy
Dlaczego nie we Francji, której obywatelom pochodzenia żydowskiego premier Beniamin Netanjahu w zeszłym roku poradził emigrację do Izraela? Dlaczego nie w Grecji? Albo w Wielkiej Brytanii, gdzie narodowcy krzyczą o „rozpanoszeniu się żydowskiego kapitału”?
Chyba dlatego, że do roli postrachu Europy wybrano węgierski Jobbik. To na znak protestu przeciwko działaniom tej partii w styczniu wyłączono oświetlenie rzymskiego Koloseum, to ich wyskoki przewijają się w wystąpieniach europarlamentarzystów. Dlaczego nie francuskiego Frontu Narodowego albo greckiego Złotego Świtu? Może dlatego, że łatwiej napiętnować irytujących „dzikusów” ze wschodniej Europy, którzy i tak na każdym kroku narażają się Unii Europejskiej.