Kołysanka dla kapłona

Termin „patriotyzm” znalazł się dziś w nie lada opałach: jedni rewolucjoniści usiłują wypłukać zeń wszelkie znaczenie, inni – przenicować – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”.

Publikacja: 04.06.2013 19:13

Wojciech Stanisławski

Wojciech Stanisławski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Nie hukiem, ale wonią lekko zjełczałego tłuszczu kakaowego kończy się akcja „Orzeł może”, która przed miesiącem zatrzęsła Polską. Oraz światłami rampy: ostatnim jej akordem, prócz popularyzowanego już od kilku lat przez środowisko „Gazety Wyborczej” „toastu za wolność”, okazał się zaszczycony obecnością Bronisława Komorowskiego wtorkowy pokaz mody, podczas którego kilka dobrze widzianych celebrytek mogło zabłysnąć tyleż patriotyzmem, co łydką.

Współtwórca akcji „Jestem patriotą" deklaruje odrazę do Muzeum Historii Polski. Paradoks? Niekoniecznie

Po bez wątpienia mocnym otwarciu, jakim była drugiego maja parada z czekoladową figurą, Kancelaria Prezydenta RP, mimo pozostającego w mocy honorowego patronatu głowy państwa, podczas miesięcznej kampanii pozostała praktycznie niewidoczna. Drugi z triumwirów, czyli „Gazeta Wyborcza”, skupił się na punktowaniu krytyków inicjatywy, ze szczególnym uwzględnieniem tych najbardziej przewidywalnych: bombastycznych. Najbardziej zaangażowany pozostał Program Trzeci PR, przygotowując kilkadziesiąt audycji, które trudno jednak uznać za odważną dekonstrukcję dotychczasowego modelu patriotyzmu. Jeśli ktoś szukałby epitetu, który najbardziej urazi awangardzistów z Czerskiej i Myśliwieckiej, mógłby wręcz określić je mianem „poczciwych”.

Na antenie chwalono polską kuchnię i zalety „myślenia pozytywnego”, opowiadano o postrzeganiu Polski i Polaków za granicą, przywoływano zapomnianych artystów, stylistów i klawesynistów znad Wisły, którzy odnieśli sukcesy w szerokim świecie – i nie sposób uznać którykolwiek z tych materiałów za istotne novum. Nieszczęsny maszkaron z białej czekolady został zaś w końcu zlicytowany na rzecz Zakładu Leczniczo-Opiekuńczego dla Dzieci, prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej – jakby nie dość było w kraju podobnych placówek prowadzonych przez działaczki Kongresu Kobiet!

Po co ta chrupiąca żabka?

A przecież, przypomnijmy, zaczynało się ambitnie. Pełen wyższości ton apelu redaktora Jarosława Kurskiego, który rozpoczynał się od spiżu („My, Polacy”), by rychło przejść do piętnowania zwyczajowych podejrzanych („Gdyby część polskiej prawicy…”), rozgrzał wielu. Deklarowany rozmach akcji, stawiającej sobie za cel zmianę sposobu przeżywania patriotyzmu, kazał wspomnieć z nostalgią plany zawracania syberyjskich rzek. Projekty T-shirtów rozdawanych w trójkowym konkursie „Wywiń orła” (szczególnie model No.6 – zezowate ptaszysko w koronie) kazały spodziewać się bezkompromisowej rewolucji kulturowej. I po tym wszystkim – pochwała bigosiku oraz wziętego na paryskich salonach mistrza grzebienia Antoine’a Cierplikowskiego?

Byłby zatem „Orzeł może” jedną z wielu nieszkodliwych akcji promocyjnych, przy których starcie zaiskrzyło za sprawą niesztampowych upodobań estetycznych organizatorów, nieznośnego besserwisserstwa („my was wychowamy”) oraz kłopotów organizacyjnych („zrobiliśmy wszystko własnymi siłami, w pięć osób na krzyż” – zwierzała się Magdalena Jethon Robertowi Mazurkowi w wywiadzie dla „Plusa-Minusa” tonem zarezerwowanym dotąd dla znużonych aktywistów ZSP), potem zaś przyszedł czas na dwa znużone happeningi, pokaz mody i garść lepszych lub gorszych wywiadów i reportaży? Nie sądzę.
Skłonny jestem twierdzić, że kreatorzy akcji „Orzeł może”, niezależnie od stępienia ostrza swojej akcji (mniejsza, czy stępienie to było zawczasu zaprojektowane, jak bywa w profesjonalnych kampaniach reklamowych, czy stanowiło taktyczny unik przed lawiną oburzenia), odwoływali się do wiązki przekonań i uprzedzeń, manifestowanych od kilku lat w dziesiątkach inicjatyw i wystąpień publicznych tak różnych, jak głośny telewizyjny happening Jakuba Wojewódzkiego z wykorzystaniem miniatur flagi państwowej, popularyzowana dwa lata temu przez „Gazetę Stołeczną” akcja młodzieżówki warszawskiego KIK, deklaratywnie „ocieplająca”, de facto ośmieszająca pomnik Małego Powstańca czy niezapomniana i warta wielokrotnego przywoływania deklaracja Marii Peszek śpiewającej „Nie oddałabym ci Polsko ani kropli krwi”.

Kontrując niski sztych ewentualnych polemistów, uśmiechnę się zawczasu: nie, nie roi mi się masoński spisek wymierzony w tradycyjny patriotyzm. To nie spisek, to Zeitgeist, który trafnie wyczuwają Elżbieta Janicka, Krzysztof Warlikowski czy Tomasz Piątek. Po prostu: nadszedł czas dekonstrukcji. „… Sięgnijmy głębiej / Był czas wielkiej schizmy / »Bóg i Ojczyzna« już nęcić przestało / I nienawidził poeta ułana / gorzej niż niegdyś bohema filistra” – pisał o podobnym klimacie Warszawy końca lat 30. nie nazbyt przecież bogoojczyźniany Miłosz.

Ojczyzna w 26 obrazach

Jeśli szukać klinicznie czystego przykładu podobnych przekonań i towarzyszącej im ambicji zmiany dotychczasowych wzorców zachowań, warto przyjrzeć się nie tyle akcji „Orzeł może”, uwikłanej w kompromisy, inicjowanej przez kilka ośrodków, mainstreamowej, a więc z konieczności zmiękczonej w swojej wymowie, ile przedsięwzięciu rozpoczętemu w tym samym czasie, a pozostającemu jak dotąd w czekoladowym cieniu: adresowanej do dzieci i młodzieży akcji „Jestem patriotą”, rozpoczętej 11 maja przez środowisko Teatru Nowego.

Scenę Krzysztofa Warlikowskiego wspierają w tym przedsięwzięciu wydawnictwo Wytwórnia oraz Narodowy Instytut Audiowizualny, patronów medialnych jest zaś aż ośmiu – najważniejszym z nich pozostaje jednak „Gazeta Wyborcza”, której sekundują lifestylowe portale i magazyny „Aktivist!” oraz „Exklusiv”. Cele wyłożone zostały przejrzyście: „Założeniem akcji – czytamy na stronie www.jestempatriota.pl – jest myśl, że patriotyzm nie powinien kojarzyć się jedynie z martyrologią i ciężarem. Chcemy pokazać dzieciom, w jaki sposób mogą na co dzień, w prostych czynnościach przejawiać patriotyzm”.

Założenie początkowe już znamy: zdaniem inicjatorów patriotyzm dziś „kojarzy się z martyrologią i ciężarem”, co jest, jak należy rozumieć, naganne. Jak to zmienić? Jak przejawić patriotyzm w prostych, niemartyrologicznych i nieciężkich czynnościach?
Namawiam czytelników do wejścia na stronę internetową akcji i uruchomienia w trybie „przeglądania slajdów” prezentacji 26 świetnych graficznie plansz autorstwa Edgara Bąka, które ilustrują zdania-hasła stanowiące zdaniem organizatorów kwintesencję nowoczesnego patriotyzmu. 26 zdań to zbyt dużo, by przytaczać je w artykule, przegląda się je zaś w dwie minuty. Z myślą o posiadaczach wolnych łącz wyróżniłbym jednak trzy grupy zdań-haseł: pierwsza stanowi pochwałę uniwersalnych cnót międzyludzkich – ale i uczniowskich („Nie ściągam. Jestem patriotką”). Druga to apologia „lokalności”: „Mówię dobrze po polsku, szanuję pamiątki rodzinne, porządkuję z dziadkiem lokalny cmentarz...”. Trzecia, najliczniejsza, to zachęta do podyktowanych przez współczesne technologie i warunki życia działań prospołecznych i obywatelskich: „Posadziłam drzewo”. „Jak dorosnę, będę głosowała”. Rzecz jasna, nie mogło tam zabraknąć akcentu „trawnikowego”. „Jestem patriotą – głosi plansza No.22 – sprzątam po moim psie”.

Przykład tej akcji, być może niszowy – na jej stronie głównej nadal wisi zaproszenie na spotkanie 11 maja, o dalszych zapowiadanych działaniach („kampania plakatowa, cykl spotkań z twórcami kampanii, publikacja książki”) na razie głucho – wydaje mi się wartościowy przez swą zwięzłość i przejrzystość: oto zestaw 26 zdań-haseł, w których intelektualiści skupieni wokół jednego z najważniejszych dziś teatrów w Polsce chcą zbudować nowoczesny patriotyzm. Odnotujmy trzy jego ważkie cechy:
Proponowany model zachowań jest, po pierwsze, doskonale uniwersalny, pasujący do życia w zglobalizowanym świecie i możliwy do wdrożenia w każdym kraju, włącznie z najbardziej „egzotycznym”, czyli o najbardziej nieprzystawalnej do Polski przeszłości i uwarunkowaniach. Nawet praktykowanie cnót, wydawałoby się, „lokalnych”, wręcz „korzennych” (kibicowanie polskim sportowcom czy znajomość niuansów hymnu), sprawdzi się równie dobrze na Fidżi, co w Firlejowie. Tym bardziej zaś – oszczędzanie wody czy życzliwe traktowanie bliźniego. „One size fits all” – jak piszą na metkach producenci czepków ochronnych.

Po drugie – co nie jest bez znaczenia zwłaszcza w sytuacji, gdy rozważamy kwestie wychowywania dzieci – 26 zdań-haseł to w znacznej mierze pochwała zachowań „letnich”. Sprzątaj po psie, nie ściągaj, ucz się, nie niszcz zieleni – to ma być ten porywający model wychowawczy przeciwstawiony mieszczańskiemu sztywniactwu? W takim razie co sobie żałować – skoro termin „patriotyzm” dokleić można do praktycznie każdej pożądanej postawy społecznej, czemu reformatorzy z Teatru Nowego nie napisali jeszcze „Nie garbię się”, „Nie pluję” oraz „Nie popycham koleżanek na przerwie”? Nie tylko Kamiński i Korczak, ale i Makarenko zanoszą się śmiechem w niebiesiech (choć być może z nieco innych pozycji) nad tym dekalogiem kujońskiej grzeczności, prezentowanym jako Nowa Etyka.
To, co trzecie i być może najważniejsze, wiąże się tak naprawdę z nieuprawnionym użyciem pewnej frazy w pierwszym zdaniu deklaracji, które pozwolę sobie przywołać raz jeszcze: „Założeniem akcji jest myśl, że patriotyzm nie powinien kojarzyć się jedynie z martyrologią i ciężarem” – piszą pomysłodawcy. „Nie jedynie” – czyli że powinno pojawić się coś jeszcze? Niby tak – ale wśród 26 propozycji nie pojawia się nic, co z „martyrologią i ciężarem” dałoby się skojarzyć.

Wykastrowany orzeł

I w tym tkwi szkopuł, zarówno w przypadku działań zespołu Krzysztofa Warlikowskiego, jak i Magdaleny Jethon. To nie jest jedynie polowanie na martwego lwa tromtadracji i sztampy, jaka prawdopodobnie triumfuje jeszcze czasem na akademiach rocznicowych w prowincjonalnych szkołach. Nie jest to „rozszerzanie pola znaczeniowego”, któremu można by przyklasnąć – stańczykowskie i modernizacyjne zarazem upomnienie się o czyste trawniki, udział w wyborach i życzliwość na co dzień jako składowe współczesnej postawy obywatelskiej. „Nowy patriotyzm” oznaczać ma nieobecność wymiaru historycznego szerszego niż lokalny czy rodzinny, eliminację refleksji w kategoriach państwa, narodu, wspólnoty pokoleń. Gdyby w ten sposób potraktowano koguta – nazywalibyśmy go kapłonem: boję się dociekać, jak nazywa się wykastrowany orzeł.

Nie jest to konkluzja bardzo odkrywcza: gotowość wzięcia udziału w takiej rewolucji kulturowej deklarowana bywa coraz częściej, by przywołać choćby głośną wypowiedź Krzysztofa Warlikowskiego na łamach majowego „Newsweeka” („Na szczęście nie udało się zrobić Muzeum Historii Polski. Takie placówki są z zasady niebezpieczne, uczą nacjonalizmu, pociągają za sobą masy”). To, że współtwórca akcji „Jestem patriotą” deklaruje odrazę do Muzeum Historii Polski, tylko na pozór wydaje się paradoksem: w rzeczywistości pokazuje, jak wielki wysiłek wkładany jest w wypłukanie z treści, a następnie przenicowanie pojęcia „patriotyzmu”. Nietrudno to przeoczyć. Dlatego, kiedy następnym razem ktoś podsunie wam czekoladowe ciasteczko z orłem – przyjrzyjcie mu się dobrze, o wilcy.

—współpraca Andrzej Konikiewicz

Nie hukiem, ale wonią lekko zjełczałego tłuszczu kakaowego kończy się akcja „Orzeł może”, która przed miesiącem zatrzęsła Polską. Oraz światłami rampy: ostatnim jej akordem, prócz popularyzowanego już od kilku lat przez środowisko „Gazety Wyborczej” „toastu za wolność”, okazał się zaszczycony obecnością Bronisława Komorowskiego wtorkowy pokaz mody, podczas którego kilka dobrze widzianych celebrytek mogło zabłysnąć tyleż patriotyzmem, co łydką.

Współtwórca akcji „Jestem patriotą" deklaruje odrazę do Muzeum Historii Polski. Paradoks? Niekoniecznie

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?