Byłby zatem „Orzeł może” jedną z wielu nieszkodliwych akcji promocyjnych, przy których starcie zaiskrzyło za sprawą niesztampowych upodobań estetycznych organizatorów, nieznośnego besserwisserstwa („my was wychowamy”) oraz kłopotów organizacyjnych („zrobiliśmy wszystko własnymi siłami, w pięć osób na krzyż” – zwierzała się Magdalena Jethon Robertowi Mazurkowi w wywiadzie dla „Plusa-Minusa” tonem zarezerwowanym dotąd dla znużonych aktywistów ZSP), potem zaś przyszedł czas na dwa znużone happeningi, pokaz mody i garść lepszych lub gorszych wywiadów i reportaży? Nie sądzę.
Skłonny jestem twierdzić, że kreatorzy akcji „Orzeł może”, niezależnie od stępienia ostrza swojej akcji (mniejsza, czy stępienie to było zawczasu zaprojektowane, jak bywa w profesjonalnych kampaniach reklamowych, czy stanowiło taktyczny unik przed lawiną oburzenia), odwoływali się do wiązki przekonań i uprzedzeń, manifestowanych od kilku lat w dziesiątkach inicjatyw i wystąpień publicznych tak różnych, jak głośny telewizyjny happening Jakuba Wojewódzkiego z wykorzystaniem miniatur flagi państwowej, popularyzowana dwa lata temu przez „Gazetę Stołeczną” akcja młodzieżówki warszawskiego KIK, deklaratywnie „ocieplająca”, de facto ośmieszająca pomnik Małego Powstańca czy niezapomniana i warta wielokrotnego przywoływania deklaracja Marii Peszek śpiewającej „Nie oddałabym ci Polsko ani kropli krwi”.
Kontrując niski sztych ewentualnych polemistów, uśmiechnę się zawczasu: nie, nie roi mi się masoński spisek wymierzony w tradycyjny patriotyzm. To nie spisek, to Zeitgeist, który trafnie wyczuwają Elżbieta Janicka, Krzysztof Warlikowski czy Tomasz Piątek. Po prostu: nadszedł czas dekonstrukcji. „… Sięgnijmy głębiej / Był czas wielkiej schizmy / »Bóg i Ojczyzna« już nęcić przestało / I nienawidził poeta ułana / gorzej niż niegdyś bohema filistra” – pisał o podobnym klimacie Warszawy końca lat 30. nie nazbyt przecież bogoojczyźniany Miłosz.
Ojczyzna w 26 obrazach
Jeśli szukać klinicznie czystego przykładu podobnych przekonań i towarzyszącej im ambicji zmiany dotychczasowych wzorców zachowań, warto przyjrzeć się nie tyle akcji „Orzeł może”, uwikłanej w kompromisy, inicjowanej przez kilka ośrodków, mainstreamowej, a więc z konieczności zmiękczonej w swojej wymowie, ile przedsięwzięciu rozpoczętemu w tym samym czasie, a pozostającemu jak dotąd w czekoladowym cieniu: adresowanej do dzieci i młodzieży akcji „Jestem patriotą”, rozpoczętej 11 maja przez środowisko Teatru Nowego.
Scenę Krzysztofa Warlikowskiego wspierają w tym przedsięwzięciu wydawnictwo Wytwórnia oraz Narodowy Instytut Audiowizualny, patronów medialnych jest zaś aż ośmiu – najważniejszym z nich pozostaje jednak „Gazeta Wyborcza”, której sekundują lifestylowe portale i magazyny „Aktivist!” oraz „Exklusiv”. Cele wyłożone zostały przejrzyście: „Założeniem akcji – czytamy na stronie www.jestempatriota.pl – jest myśl, że patriotyzm nie powinien kojarzyć się jedynie z martyrologią i ciężarem. Chcemy pokazać dzieciom, w jaki sposób mogą na co dzień, w prostych czynnościach przejawiać patriotyzm”.
Założenie początkowe już znamy: zdaniem inicjatorów patriotyzm dziś „kojarzy się z martyrologią i ciężarem”, co jest, jak należy rozumieć, naganne. Jak to zmienić? Jak przejawić patriotyzm w prostych, niemartyrologicznych i nieciężkich czynnościach?
Namawiam czytelników do wejścia na stronę internetową akcji i uruchomienia w trybie „przeglądania slajdów” prezentacji 26 świetnych graficznie plansz autorstwa Edgara Bąka, które ilustrują zdania-hasła stanowiące zdaniem organizatorów kwintesencję nowoczesnego patriotyzmu. 26 zdań to zbyt dużo, by przytaczać je w artykule, przegląda się je zaś w dwie minuty. Z myślą o posiadaczach wolnych łącz wyróżniłbym jednak trzy grupy zdań-haseł: pierwsza stanowi pochwałę uniwersalnych cnót międzyludzkich – ale i uczniowskich („Nie ściągam. Jestem patriotką”). Druga to apologia „lokalności”: „Mówię dobrze po polsku, szanuję pamiątki rodzinne, porządkuję z dziadkiem lokalny cmentarz...”. Trzecia, najliczniejsza, to zachęta do podyktowanych przez współczesne technologie i warunki życia działań prospołecznych i obywatelskich: „Posadziłam drzewo”. „Jak dorosnę, będę głosowała”. Rzecz jasna, nie mogło tam zabraknąć akcentu „trawnikowego”. „Jestem patriotą – głosi plansza No.22 – sprzątam po moim psie”.
Przykład tej akcji, być może niszowy – na jej stronie głównej nadal wisi zaproszenie na spotkanie 11 maja, o dalszych zapowiadanych działaniach („kampania plakatowa, cykl spotkań z twórcami kampanii, publikacja książki”) na razie głucho – wydaje mi się wartościowy przez swą zwięzłość i przejrzystość: oto zestaw 26 zdań-haseł, w których intelektualiści skupieni wokół jednego z najważniejszych dziś teatrów w Polsce chcą zbudować nowoczesny patriotyzm. Odnotujmy trzy jego ważkie cechy:
Proponowany model zachowań jest, po pierwsze, doskonale uniwersalny, pasujący do życia w zglobalizowanym świecie i możliwy do wdrożenia w każdym kraju, włącznie z najbardziej „egzotycznym”, czyli o najbardziej nieprzystawalnej do Polski przeszłości i uwarunkowaniach. Nawet praktykowanie cnót, wydawałoby się, „lokalnych”, wręcz „korzennych” (kibicowanie polskim sportowcom czy znajomość niuansów hymnu), sprawdzi się równie dobrze na Fidżi, co w Firlejowie. Tym bardziej zaś – oszczędzanie wody czy życzliwe traktowanie bliźniego. „One size fits all” – jak piszą na metkach producenci czepków ochronnych.