Powoływanie, po niemal siedmiu latach od opublikowania raportu Macierewicza, komisji śledczej, która wzięłaby go pod lupę, jest dla rządzących działaniem mocno ryzykownym. Wyborcy, znużeni powtarzanymi po wielokroć PR-owskimi chwytami, odbiorą je zapewne jako kolejną próbę sięgnięcia po wysłużony „pisowski straszak". Straszak, który wydaje się mieć dziś coraz mniej potężną siłę rażenia.
Efekty ofensywy
Umorzenie śledztwa w sprawie tzw. raportu Macierewicza, dało – bez wątpienia – całkiem niezłą okazję (albo tylko pretekst), by odświeżyć pamięć o „zbrodniach ?IV RP". Napisany przez Twój Ruch wniosek o powołanie komisji śledczej prześwietlającej okoliczności powstania ustawy likwidującej Wojskowe Służby Informacyjne, weryfikacji ich funkcjonariuszy i publikacji raportu zaczął zyskiwać nieoczekiwane głosy wsparcia. I to nie byle jakie głosy, bo w ciągu kilku ostatnich dni o pomyśle ciepło wypowiedzieli się i Grzegorz Schetyna, i szef klubu PO – Rafał Grupiński, i wciąż ministrujący w kancelarii premiera Paweł Graś.
Dotychczasowe doświadczenia z sięganiem po oręż rozliczeń z IV RP nie są zbyt zachęcające
Zwłaszcza ten ostatni głos wydaje się być symptomatyczny, bo trudno – znając stosunki na linii Graś-Tusk, nie podejrzewać, że głos eksrzecznika może być sygnałem tego, jaką opinię o całej sprawie ma sam lider Platformy. Nawet jeśli to tylko polityczne sondowanie gruntu, to nagle coś, co wydawało się parlamentarnym humbugiem opozycji, zyskało znacznie poważniejszy wymiar, a okoliczności, w jakich likwidowano WSI, stały się znów tematem publiczno-medialnych debat.
„Sprawa Macierewicza" pojawia się jednak w szczególnym dla PO momencie. Wydaje się, że grudniowo-styczniowa ofensywa premiera zaczyna przynosić pierwsze efekty. Wyraźne przejęcie politycznej inicjatywy, wzrost aktywności rządu i obietnice rozprawienia się z kolejkami w służbie zdrowia, problemem podręczników szkolnych czy umowami śmieciowymi przyniosły Platformie pierwszy od miesięcy sondażowy oddech. Zmiana języka, pochylenie się nad codziennymi problemami Polaków, delikatna ewolucja ku tonom socjalno-współodczuwającym ociepliły wizerunek partii rządzącej i chyba zdołały zatrzeć, utrzymujące się od wakacji i wewnętrznych wyborów, wrażenie zajmowania się wyłącznie sobą.