Polska jak folwark

W rozmowie ministra Sienkiewicza z prezesem Belką najbardziej oburza nie to, ?że traktują Polskę jak własny folwark. Gorsza od tego jest pogarda. Dla prawa, procedur, obywateli, publicznych pieniędzy. Dla nas – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".

Publikacja: 16.06.2014 02:00

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Żadnemu z bohaterów nagrania ujawnionego przez Wprost.pl – ani ministrowi spraw wewnętrznych Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, ani prezesowi Narodowego Banku Polskiego prof. Markowi Belce – nawet przez moment nie przychodzi do głowy refleksja na temat prawa i procedur, jakie obowiązują w Polsce. Nie zastanawiają się oni także nad dobrem wspólnym. Jesteśmy ponad prawem, niech o jego przestrzeganie martwią się inni, najważniejsze jest to, co będzie z nami i naszym środowiskiem – zdają się komunikować uczestnicy rozmowy. Są jak mafia. Dotyczy to także języka, jakim się posługują.

Kawa na ławę

Uderza też w tym wszystkim hipokryzja. Niedawno mieliśmy okazję zapłacić kilka milionów złotych za spot o dziesięciu świetlnych latach w Unii Europejskiej. Wicepremier Elżbieta Bieńkowska dostała po jego obejrzeniu dreszczy. Rząd wciąż opowiada nam, jak jest dobrze, jak wszystko rośnie, że finanse są stabilne, że jesteśmy skazani na sukces. A tu masz ci los, minister Sienkiewicz wypowiada w rozmowie z prof. Belką taką oto frazę: „Mamy dupę pogłębiającą się na poziomie budżetu państwa". Później dodaje, że „brakuje pieniędzy w budżecie i cięcia są niewystarczające". Kreśli w ten sposób scenariusz na 2015 rok. To rok wyborów, a Sienkiewicz ostrzega przed powrotem do władzy Prawa i Sprawiedliwości.

Zaraz potem wykłada kawę na ławę: NBP w takiej sytuacji będzie mógł wspomagać rząd, skupując z rynku wtórnego obligacje, dzięki temu gabinet nie będzie miał problemów ze sfinansowaniem deficytu, a Platforma Obywatelska wygra kolejne wybory.

W ujawnionym przez Wprost.pl nagraniu pobrzmiewa narracja rodem z „Ojca chrzestnego"

Takie rozwiązanie jest więcej niż kontrowersyjne. Skupu obligacji na rynku pierwotnym zabrania prawo unijne. W Polsce nie można tego robić także na rynku wtórnym, dopiero niedawna zmiana przepisów, przyjęta przez rząd (czy jest to realizacja umowy Belka-Sienkiewicz?) ma dać NBP taką możliwość. W datowanym na 28 maja tego roku piśmie wiceministra finansów Wojciecha Kowalczyka do sekretarza Rady Ministrów Macieja Berka, które jako załącznik zawiera projekt założeń nowelizacji ustawy o NBP, czytamy m.in. o tym, że „proponuje się stworzenie możliwości sprzedaży i kupna dłużnych papierów wartościowych przez NBP także poza operacjami rynku otwartego". Choć rząd zastrzega w dokumencie, iż „zakupy te nie powinny w żadnym razie stać się formą pośredniego finansowania sektora publicznego", to trudno uwierzyć, że tak naprawdę myśli.

Sprawa uzgodniona w ubiegłym roku przy stoliku w restauracji właśnie się zatem realizuje. Podobnie jak uzgodniona wtedy dymisja ministra finansów Jacka Rostowskiego, którego reakcji obawiał się Sienkiewicz, oznajmiając Belce: „Boję się w tej sytuacji jednej rzeczy. Że na to wszystko kolega Rostowski mówi: »w życiu!». W życiu, bo to nam zdewastuje opinie, bo to jest niewykonalne, bo tego nie wolno robić". Belka się z nim zgadza. Namawia do tego, by „podziękować hrabiemu von Rostowskiemu i powołać technicznego niepolitycznego ministra finansów, który znajdzie w banku centralnym pełne wsparcie". Oświadcza: „przychodzi nowy minister finansów, na razie nie muszę wam mówić, kto by mógł być, ale takie nazwiska i tacy ludzie są w kraju. I wtedy zrobimy to, co trzeba, żeby uniemożliwić... mówiąc krótko, aby kraj to zrozumiał".

Jeśli finanse by się załamały, Belka miał gwarantować pomoc rządowi z naszych środków, czym daje gabinetowi alibi do prowadzenia nieodpowiedzialnej polityki finansowej.

Przeszkoda w dealu

Panowie rozmawiali też o tym, jak pozbyć się polityka, który by w tym przeszkadzał. Belka sugeruje rządowi, kogo ma obsadzić w roli ministra finansów, co jest jawnym zaprzeczeniem rozdziału NBP od rządu. Posługuje się sformułowaniem „na razie nie muszę wam mówić kto". Czy oznacza to, że prezes NBP wskazywał nowego ministra Mateusza Szczurka? Później pada deklaracja, że „zrobimy to, co trzeba", a na koniec jest jeszcze odwołanie do nas, czyli obywateli. Panowie traktują nas jak ciemny lud, zastanawiają się, co zrobić, byśmy „zrozumieli".

Uderzające jest to, że żadnemu z rozmówców nie przechodzi nawet przez myśl refleksja o dobru wspólnym. Przecież jeden i drugi muszą zdawać sobie sprawę z tego, że sztuczna możliwość kupowania długu daje okazję do bezrefleksyjnego wydawania publicznych pieniędzy. Przecież wiadomo, że spolegliwy minister finansów, zwłaszcza przed wyborami, to więcej okazji do wyborczych łapówek. Przecież NBP powinien stać na straży wartości pieniądza, a rządowa możliwość zaciągania większych długów to wyższa inflacja.

To wszystko jest nieistotne. Dla Sienkiewicza liczą się tylko wybory, dla Belki, oprócz niechęci do PiS, także sprawy zarządzania centralnym bankiem. Wypowiada przy tym dość wstrząsającą kwestię: „Mamy oczywiście tą pieprzoną Radę Polityki Pieniężnej...  Ale... ale jesteśmy w stanie z nią zagrać". Konstytucyjny organ jest traktowany przez byłego działacza PZPR z pogardą i jak przeszkoda w dealu uzgadnianym z rządem. Belka, używając przekleństw, wyraża się także o jednym z członków RPP, prof. Jerzym Hausnerze. Jako o człowieku, który może przeciw zawartemu układowi protestować.

Oprócz pogardy dla procedur, prawa, interesów państwa uderzający jest też język, jakim posługują się obaj panowie. Nie chodzi tu nawet o przekleństwa i niewybredne uwagi, że ktoś ma „krótszego, niż mu się wydaje". Chodzi o to, jakiego używają slangu, jak w lot chwytają sugestie, ustawiają się do negocjacji. To narracja rodem z „Ojca chrzestnego", gdzie kod językowy i hierarchia ról są dla członków mafii bardzo czytelne. Niewiele mówią one jednak postronnym obserwatorom. Rozmowa Belka–Sienkiewicz przypomina w tym kontekście rozmowę członków mafii.

Żadnemu z bohaterów nagrania ujawnionego przez Wprost.pl – ani ministrowi spraw wewnętrznych Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, ani prezesowi Narodowego Banku Polskiego prof. Markowi Belce – nawet przez moment nie przychodzi do głowy refleksja na temat prawa i procedur, jakie obowiązują w Polsce. Nie zastanawiają się oni także nad dobrem wspólnym. Jesteśmy ponad prawem, niech o jego przestrzeganie martwią się inni, najważniejsze jest to, co będzie z nami i naszym środowiskiem – zdają się komunikować uczestnicy rozmowy. Są jak mafia. Dotyczy to także języka, jakim się posługują.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?