Europilot bez baterii - analiza Pawła Kowala

Ponieważ gadania o tym, ?jak będziemy pomagać Ukraińcom, było co niemiara, ludzie naprawdę myślą, ?że Polska straszliwie angażuje się na Ukrainie. Środowiska neoendeckie wzywają wręcz ?do przerwania tej „pomocy". ?Brzmi to kuriozalnie w zderzeniu ?z faktami – pisze były wiceminister spraw zagranicznych.

Publikacja: 26.09.2014 02:18

Paweł Kowal

Paweł Kowal

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Po wyborach 2007 roku doszło do najostrzejszego skrętu w polskiej polityce zagranicznej od 1989 roku. Z planu zawierania taktycznych sojuszy w ramach Unii i uzupełniania relacji unijnych transatlantyckimi polska polityka zagraniczna została kilkoma ruchami przestawiona na europilota. Koncept ten, znany sprzed dekady, analizuje Paweł Zerka z demosEuropa („Europilot nie wystarczy").

Europilot to wyczuwanie nastrojów w Unii, podążanie za nimi i stałe pilnowanie, by polityka zagraniczna Polski wpisywała się w główny nurt polityki europejskiej jako szlak wytyczony przez Berlin, Paryż i instytucje unijne. Europilot nie był jednoznacznie złym wynalazkiem, doprowadził Donalda Tuska, a wcześniej Jerzego Buzka na najwyższe stanowiska w Unii. Dopiero czas pokaże, jakie znaczenie miała nominacja dla Tuska dla polityki Polski – być może ambicje polityczne na przyszłość będą stymulowały konkretne działania byłego premiera.

Dyplomacja na poboczu

Tymczasem europilot dojechał i wysiadła bateryjka tego mechanizmu. Z jednej strony w sensie zdobytych stanowisk w Unii jest dobrze, a z drugiej mamy największy od puczu Janajewa w 1991 roku kryzys poczucia bezpieczeństwa Polski. Ostatnią próbą przełamania logiki europilota była wizyta Radosława Sikorskiego jako jednego z trzech ministrów spraw zagranicznych (Polski, Francji i Niemiec) w Kijowie w lutym 2014 roku.

Opozycja w Warszawie skupiła się na lapsusach Sikorskiego, nie zaś na tym, że nie otrzymał on wystarczającego wsparcia w polskim rządzie i w konsekwencji po tamtej wizycie nie został już przez kolegów zaproszony ani na podobny wyjazd do Mołdawii, ani do Tunezji. Nasza polityka w regionie zaparkowała na poboczu. Po rozmowach w Berlinie Polska straciła polityczną inicjatywę w polityce zewnętrznej Unii. Sikorski miał szansę zaistnieć przynajmniej na tyle, na ile wspólnie z Carlem Bildtem wpłynął kilka lat wcześniej na kształt Partnerstwa Wschodniego – musiałby jednak mieć mocniejsze oparcie w kraju.

Europilot ma bowiem sens tylko wtedy, gdy jest uzupełniony własnym, jasnym dla wszystkich planem działania, który daje dodatkową legitymację do upominania się o „więcej" w ramach polityki europejskiej. Przykład postawy wobec kryzysu na Ukrainie jest najlepszą ilustracją problemów, które trapią naszą politykę zagraniczną.

W żadnym z projektów na Ukrainie nie było powodu, by czekać na akceptację Brukseli. Większość z nich mogła być rozpoczęta jednostronnie

W 1981 roku, po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, minister spraw zagranicznych Francji Claude Cheysson na pytanie, co Francja zrobi wobec działań Jaruzelskiego, dał słynną odpowiedź: „naturalnie, nic". Także niemieccy politycy kluczyli. Po wydarzeniach na Majdanie w lutym tego roku Donald Tusk powiedział, że Polska „nie będzie sobie wypruwać żył" dla Ukrainy.

Ale rzecz nie w niefortunnych sformułowaniach, może powiedzianych w stresie. Problem polega na tym, że po 1981 roku Niemcy i Francuzi przysłali do Polski tyle masła solonego i orzechowego oraz mleka w proszku, że „nic" Cheyssona okazało się wcale bogate i postawiło trwały ślad w podejściu Polaków, szczególnie do Niemców. Problem z dzisiejszą Polską polega na tym, że gdyby od całości tegorocznych działań wobec Ukrainy odjąć takie akcje jak cykle szkoleń Fundacji Wolności czy konwoje Stowarzyszenia Pokolenie, nie zostałoby naprawdę nic.

Rachunek sumienia

Nasze wsparcie reform samorządowych na Ukrainie faktycznie nie jest kontynuowane – choć naszym atutem mogła być szybkość reakcji, przerwano leczenie chorych i rannych w Polsce. Nie powstał polsko-ukraiński fundusz przedsiębiorczości promowany przez prezydenta, całościowy system wymiany młodzieży ani polsko-ukraiński instytut historyczny, tak ważny w świetle ubiegłorocznych debat na temat ludobójstwa na Wołyniu. Skala działań wymagała wsparcia całego rządu i dobrej koordynacji. Nawet wizyt i telefonów na najwyższym szczeblu (jeśli nie liczyć Sikorskiego) było mniej niż z Berlina czy Paryża.

Łatwo więc znowu narzekać – a słychać takie głosy – że Niemcy „przejęli inicjatywę", trudniej o odwagę, by zrobić własny rachunek sumienia. W żadnym z tak potrzebnych projektów na Ukrainie nie było powodu, by czekać na akceptację Brukseli. Większość z nich mogła być też rozpoczęta jednostronnie – chwilowo bez aktywnego uczestnictwa partnerów w Kijowie, być może w rewolucyjnym czasie zajętych innymi rzeczami.

Jest wrzesień, Polska straciła pół roku, które wykorzystali Niemcy, Amerykanie i Szwedzi. Jeśli nie było woli sprzedawać amunicji, trzeba było wysłać koce. A ponieważ gadania, jak to będziemy pomagać Ukraińcom, było co niemiara, ludzie naprawdę są przekonani, że nasz kraj straszliwie angażuje się na Ukrainie. Środowiska neoendeckie w prawicowej prasie wzywają wręcz do przerwania tej „pomocy", co brzmi dość kuriozalnie w zderzeniu z faktami. A na Wschodzie, nie tylko na Ukrainie, ale też w niezależnych środowiskach w Rosji, w Gruzji itd., rozchodzi się opinia, że z Polakami nic się nie da zrobić, bo obiecują, a niewiele robią, oglądając się w najdrobniejszej nawet sprawie na aprobatę z Brukseli. To prosta droga do zmarnowania wszystkiego dobrego, co się o nas jeszcze myśli w sąsiedztwie, i utraty unikalnej możliwości poprawy naszej pozycji na styku UE z państwami spoza organizacji.

W wypowiedzi dla TVN 24 europoseł PO Janusz Lewandowski powiedział, że nowy minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna w sprawach europejskich będzie wyręczany przez Donalda Tuska jako szefa Rady Europejskiej, przez komisarz Elżbietę Bieńkowską, a nawet posłów do Parlamentu Europejskiego. Podobnie sprawy ukraińskie mają być ogarnięte unijnymi kanałami. Czyż Schetynie zostaje tylko dawny „trzeci świat"? Idąc dalej, trzeba by podziękować naszym dyplomatom za robotę, a resztę ich zadań outsourcingować do firm piarowskich.

To skrajny przykład myślenia w kategoriach europilota. Taka postawa może też negatywnie obciążyć polskie konto w brukselskich gabinetach, bo Tusk i Bieńkowska powinni się skupić na powierzonych im sprawach europejskich i dopiero wtedy, gdy będą mieli sukcesy, bez zbytniego rozgłosu wspierać kwestie bezpośrednio ważne dla Polski – oby tak było. Oni wyjechali do pracy w Belgii, a Polska pozostała w swoim miejscu na mapie.

Manna z Brukseli

Trzeba poprawić relacje z Litwą, częściej kontaktować się z Łotwą czy Estonią, spróbować zbliżyć stanowiska, jeśli nie z Węgrami, to przynajmniej ze Słowacją i Czechami – nawet jeśli to złożone rozmowy. W tak trudnym czasie Polska nie może być osamotniona w regionie. Trzeba wpłynąć na prawdziwą zmianę myślenia w NATO, trzeba sobie jasno powiedzieć, że w naszym interesie jest pomaganie, by Ukraińcy bronili się jak najdłużej, bo to prawdopodobnie oddala rosyjskie działania przeciw Łotwie czy Estonii i daje czas, by NATO trochę się przeorganizowało, zanim będzie postawione w sytuacji albo-albo przez prezydenta Estonii Toomasa Hendrika Ilvesa, który w razie czego może poprosić o zastosowanie art. 5. Żadna z tych rzeczy na europilocie nie pojedzie. A minister Schetyna w porozumieniu z prezydentem Bronisławem Komorowskimi zgodnie z konstytucją, nie czekając na mannę z Brukseli, chcąc nie chcąc, muszą zająć się codzienną orką na niwie polityki zagranicznej i nie oglądać się na złośliwości w kraju ani nie liczyć na znajomości „w Europie".

Personalne zmiany otwierają nową możliwość znalezienia jakiejś drogi porozumienia się z opozycją i niezależnymi ekspertami w sprawach polityki bezpieczeństwa. Nowy wicepremier Tomasz Siemoniak ma chyba najczystszą kartę jako polityk PO, który z zasady nie wdaje się w potyczki na słowa z oponentami, co powoduje, że może być ważnym elementem takiej nowej krajowej układanki w sprawach bezpieczeństwa i polityki zagranicznej. Za rok – tak czy owak – będą wybory, za kilkanaście miesięcy taki czy inny, ale nowy, rząd. W tym czasie Polska nie powinna jechać na wyczerpanych bateriach europilota.

Autor jest adiunktem w Instytucie Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. ?W latach 2006–2007 był wiceministrem ?spraw zagranicznych w rządzie ?Jarosława Kaczyńskiego, ?od 2009 do 2014 r. był europosłem, ?m.in. Polski Razem Jarosława Gowina

Po wyborach 2007 roku doszło do najostrzejszego skrętu w polskiej polityce zagranicznej od 1989 roku. Z planu zawierania taktycznych sojuszy w ramach Unii i uzupełniania relacji unijnych transatlantyckimi polska polityka zagraniczna została kilkoma ruchami przestawiona na europilota. Koncept ten, znany sprzed dekady, analizuje Paweł Zerka z demosEuropa („Europilot nie wystarczy").

Europilot to wyczuwanie nastrojów w Unii, podążanie za nimi i stałe pilnowanie, by polityka zagraniczna Polski wpisywała się w główny nurt polityki europejskiej jako szlak wytyczony przez Berlin, Paryż i instytucje unijne. Europilot nie był jednoznacznie złym wynalazkiem, doprowadził Donalda Tuska, a wcześniej Jerzego Buzka na najwyższe stanowiska w Unii. Dopiero czas pokaże, jakie znaczenie miała nominacja dla Tuska dla polityki Polski – być może ambicje polityczne na przyszłość będą stymulowały konkretne działania byłego premiera.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę