Rząd ogłosił, że ma plan B w związku z zawetowaniem przez pana prezydenta Andrzeja Dudę ustawy ułatwiającej dostęp do pigułki „dzień po”. Dostęp do tak zwanej antykoncepcji awaryjnej został przez władzę podniesiony do rangi kolejnego ideologicznego sztandaru, ale nie powinno to być dla nikogo zaskoczeniem.
Pigułka dla dzieci bez zgody rodziców
Jak to jest z działaniem tego środka, na ile jest bezpieczny i jak dokładnie funkcjonuje – to odrębny temat. W przypadku dorosłych bez problemu można było utrzymać dotychczasowy system. W planie B oraz zawetowanej ustawie istotne jest natomiast coś innego: pigułka ma być dostępna w aptece po „wywiadzie prowadzonym przez farmaceutę” i dla dzieci powyżej 15. roku życia bez zgody rodziców.
Czytaj więcej
Czy powtarzanie mężczyznom, że ciało kobiet to ich własna sprawa, a w kwestii ciąży oni nie mają...
W praktyce zatem władza przedstawia dzieciom – bo 15-latek to dziecko, a więc człowiek pod każdym względem, w tym światopoglądowym i emocjonalnym, niedojrzały – kolejną zachętę do rezygnacji z odpowiedzialności za własne działania. Mówi im: idźcie z sobą do łóżka, a jeśli coś pójdzie nie tak, to rodzice o niczym się nie dowiedzą, bo pigułkę kupicie sobie w aptece bez ich wiedzy i zgody. Róbta, co chceta – by zacytować klasyka.
Te same dzieci, i to do osiągnięcia pełnoletności, od tego roku nie mogą sobie kupić napoju energetycznego. Napój energetyczny – pomijając fakt, że wprowadzenia zakazu nie poprzedziła jakakolwiek poważna analiza – nie jest w żaden sposób powiązany ze sprawami dla dziecka oraz jego rodziców fundamentalnymi: podjęcie współżycia, odpowiedzialność za własne działania, nadzór nad tą najbardziej intymną sferą funkcjonowania dziecka i pokierowanie nim tak, żeby nie zniszczyło sobie życia. A mimo to, pod dętym pretekstem „walki o zdrowie”, dostępu do energetyków niepełnoletnim zakazano.