Grzegorz Zabłocki: Nierówności w oświacie pomiędzy miastem a wsią wciąż się pogłębiają

Uczniowie z wielkich miast od dawna korzystają z uprzywilejowanego dostępu do wykształcenia. Uzyskiwane przez nich wyniki są głównie efektem zasobniejszego środowiska, w którym funkcjonują, a w niewielkim stopniu ich większej pracowitości czy jakoby większych uzdolnień. Stanowi to jawny przykład nierówności.

Publikacja: 08.03.2024 03:00

Grzegorz Zabłocki: Nierówności w oświacie pomiędzy miastem a wsią wciąż się pogłębiają

Foto: Adobe stock

Jedną z kluczowych ról systemu oświatowego jest współtworzenie struktury społeczeństwa z kolejnych, wkraczających w dorosłość pokoleń. W ustrojach demokratycznych dzieci z różnych warstw społecznych powinny mieć podobne szanse w rywalizacji z rówieśnikami o swoje przyszłe pozycje społeczno-zawodowe. System oświatowy w takich społeczeństwach miałby współtworzyć warunki, w których młodzież z różnych środowisk podobnie często obsadza ważne i cenione role społeczne. Czy tak funkcjonuje to w naszym kraju?

Jaki był efekt tworzenia gimnazjalno-licealnych zespołów szkół?

Władze państwowe od dawna zapewniają o demokratycznym charakterze naszego społeczeństwa, mimo że kariery społeczno-zawodowe młodych osób wciąż silnie zależą od ich pochodzenia społecznego. W znacznym stopniu przyczynia się do tego system oświatowy. Nawet przy zbliżonym poziomie aspiracji edukacyjnych dzieci wiejskie stale osiągają wyraźnie niższy poziom wykształcenia niż dzieci miejskie, rzadziej kształcą się w szkołach maturalnych i rzadziej kończą studia.

Szereg działań podejmowanych w ostatnich dekadach przez władze oświatowe wręcz pogłębiało tę różnicę. Taki był skutek tworzenia kilkanaście lat temu – dla rozwijania zdolności gimnazjalistów – gimnazjalno-licealnych zespołów szkół, niewykonywalnego w małych miejscowościach, w których nie ma liceum. Stale mniejsza część dzieci wiejskich objęta jest wychowaniem przedszkolnym, ponieważ jest ono na obszarach wiejskich trudniejsze do zorganizowania i droższe. Nadal nie jest rozwiązany problem dojazdu młodzieży wiejskiej do szkół średnich, zintensyfikowany przez „zaistniałe” w ostatnich dekadach wykluczenie komunikacyjne ludności wiejskiej oraz radykalne zmniejszenie, o dwie trzecie od początku lat 90., liczby miejsc w bursach i internatach tych szkół.

Czytaj więcej

Nauczyciele krytycznie o odchudzaniu podstawy programowej

Do zwiększenia szans dzieci wiejskich nie przyczyniają się także olimpiady przedmiotowe

Społeczna wiedza o znacząco różnym dostępie do wykształcenia, zależnym od środowiska zamieszkania uczniów, skłaniała władze oświatowe do wielu działań mających zmniejszać tę różnicę i uzasadnianych słowami jednego z reprezentantów tych władz: „Każde dziecko, bez względu na to, gdzie mieszka i chodzi do szkoły, zasługuje na odkrywanie jego talentów, pomoc w przezwyciężaniu trudności”. Jednak znikomy poziom efektywności wielu z tych działań można było przewidzieć już w początkowych fazach ich realizacji. Nie zmniejszył i nie mógł zmniejszyć edukacyjnej dyskryminacji wsi na przykład zakończony ponad dziesięć lat temu kilkuletni program rozwoju edukacji na obszarach wiejskich, skoro olbrzymia część wydanych w nim środków (prawie 5 mld zł) przeznaczana była dla uczniów szkół miejskich.

W ostatnich trzech latach ponad 70 proc. laureatów Olimpiady Matematycznej Juniorów stanowili uczniowie szkół podstawowych z wielkich miast, a tylko 7 proc. uczniowie wiejskich szkół podstawowych. A przecież w tym czasie wśród ogółu uczniów szkół podstawowych uczniowie szkół z wielkich miast stanowili 17 proc., a uczniowie szkół wiejskich – 37 proc.

Do „zwiększenia szans” dzieci wiejskich nie przyczyniają się także olimpiady przedmiotowe, ich laureatami i finalistami zostająbowiem nieproporcjonalnie często dzieci z wielkich i dużych miast, a bardzo rzadko – dzieci z małych miast i ze wsi. Na przykład w ostatnich trzech latach ponad 70 proc. laureatów Olimpiady Matematycznej Juniorów stanowili uczniowie szkół podstawowych z wielkich miast (liczących ponad 200 tys. mieszkańców), a tylko 7 proc. uczniowie wiejskich szkół podstawowych. A przecież w tym czasie wśród ogółu uczniów szkół podstawowych uczniowie szkół z wielkich miast stanowili 17 proc., a uczniowie szkół wiejskich – 37 proc. Podobne dysproporcje dotyczyły laureatów Olimpiady Literatury i Języka Polskiego dla Szkół Podstawowych. Z kolei w Olimpiadzie Języka Angielskiego Juniorów w ostatnich dwóch latach połowę laureatów stanowili uczniowie szkół warszawskich, których udział wśród ogółu ósmoklasistów w kraju nie osiągał 5 proc. Wyniki tych olimpiad świadczą o bardzo dużych środowiskowych różnicach w dostępie do wysokiej jakości wykształcenia już na etapie szkoły podstawowej, różnicach dzielących przede wszystkim uczniów wielkomiejskich od pozostałych.

Wątpliwej wartości efekt „zwiększania szans” osiągany był również w olimpiadach przedmiotowych organizowanych dla młodzieży szkół średnich. Na przykład w 2006 roku, gdy w kraju działało ponad 5000 tych szkół, jedną czwartą finalistów ogólnopolskiej olimpiady z informatyki stanowili uczniowie jednej (wielkomiejskiej) szkoły.

Nie pomagają w zmniejszaniu różnic szkoły niepubliczne

Zmianą, która trwa od połowy ubiegłej dekady, było upodobnienie się wyników z egzaminu kończącego naukę w szkole podstawowej, osiąganych przez uczniów ze szkół na wsi i w małych miastach (do 20 tys. mieszkańców). To upodobnienie się, a nawet przewaga uczniów ze wsi nad uczniami z małych miast, nie dotyczy jednak wyników z języków obcych – te wyniki uczniowie z małych miast mają nadal wyraźnie wyższe. O stosunkowo niewielkim znaczeniu tej zmiany świadczy utrzymująca się nadal duża różnica między wynikami uczniów wiejskich a wynikami ogółu uczniów z miast. Różnica ta jest efektem bardzo wysokich wyników uczniów z wielkich miast, znacznie wyższych niż wyniki uzyskiwane w miastach dużych i średnich. Wskazuje to na edukacyjne uprzywilejowanie uczniów z wielkich miast, którzy nawet kilkakrotnie częściej niż uczniowie z małych miejscowości dostają się do cenionych wielkomiejskich szkół średnich, a potem także znacznie częściej dostają się na prestiżowe kierunki studiów. Oczywiście stan nazwany edukacyjnym uprzywilejowaniem uczniów z wielkich miast nie oznacza, że wszyscy ci uczniowie uzyskują bardzo wysokie wyniki. W miastach tych spora część uczniów uzyskuje wyniki średnie i niskie. Jednak na całościowy efekt osiągany w wielkich miastach dominująco wpływają liczni uczniowie z bardzo wysokimi wynikami, wywodzący się głównie z wyższych warstw społecznych i poprzez swe osiągnięcia edukacyjne dziedziczący wysokie pozycje społeczne swych rodziców. Dostęp do wysokiej jakości wykształcenia, pozwalającego następnie skutecznie rywalizować o wysokie pozycje społeczno-zawodowe, jest zatem bardzo nierówny – wysoki w kilkunastu wielkich miastach oraz znacznie niższy w pozostałych środowiskach.

Czytaj więcej

Wymyślić szkołę na nowo

Nie pomagają w zmniejszaniu tych różnic szkoły niepubliczne. Bardzo duża część uczniów tych szkół osiąga bardzo wysokie wyniki, ale dotyczy to głównie uczniów szkół z wielkich i dużych miast, natomiast wyniki uczniów takich szkół z małych miejscowości są znacznie gorsze. Na przykład bardzo wysokie wyniki z egzaminu z języka angielskiego (ponad 95 proc. możliwych do osiągnięcia punktów) w 2019 roku uzyskał co drugi ósmoklasista ze szkół niepublicznych z trzech największych miast, ale tylko co szesnasty ósmoklasista z wiejskich szkół niepublicznych. Nie mniejsza była różnica między tymi dwoma środowiskami w częstotliwości uzyskiwania bardzo niskich wyników z tego przedmiotu. Dane Centralnej Komisji Egzaminacyjnej wskazują, że poniżej 30 proc. możliwych do osiągnięcia punktów uzyskał wówczas z tego przedmiotu mniej niż co pięćdziesiąty ósmoklasista ze szkół niepublicznych z trzech największych miast, ale aż co trzeci z wiejskich szkół niepublicznych.

Uczniowie z wielkich miast od dawna korzystali i nadal korzystają z uprzywilejowanego dostępu do wykształcenia; uzyskiwane przez nich wyniki są głównie efektem zasobniejszego środowiska, w którym funkcjonują, a w niewielkim stopniu (choć trudnym do wiarygodnej weryfikacji) ich hipotetycznie większej pracowitości czy jakoby większych uzdolnień. Uczniowie z mniejszych miast oraz ze wsi funkcjonują w środowiskach znacznie uboższych (kulturowo, ale też ekonomicznie) i ich rywalizacja z uczniami wielkomiejskimi przynosi mizerne efekty. Zadeklarowany obywatelom prawie 30 lat temu powszechny i równy dostęp do wykształcenia nie jest realizowany już na szczeblu kształcenia podstawowego. Trwa stan edukacyjnego uprzywilejowania wielkich miast. Kto podejmie się skutecznego zmniejszania edukacyjnej dyskryminacji dzieci i młodzieży spoza tych miast?

Grzegorz Zabłocki

O autorze

Grzegorz Zabłocki

Socjolog, emerytowany pracownik Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu

Jedną z kluczowych ról systemu oświatowego jest współtworzenie struktury społeczeństwa z kolejnych, wkraczających w dorosłość pokoleń. W ustrojach demokratycznych dzieci z różnych warstw społecznych powinny mieć podobne szanse w rywalizacji z rówieśnikami o swoje przyszłe pozycje społeczno-zawodowe. System oświatowy w takich społeczeństwach miałby współtworzyć warunki, w których młodzież z różnych środowisk podobnie często obsadza ważne i cenione role społeczne. Czy tak funkcjonuje to w naszym kraju?

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił