Damian Duszczenko: Mieszkanie jest prawem człowieka, a nie towarem

Dlaczego dla osób w kryzysie bezdomności, na którą trzeba sobie szczególnie zasłużyć? Przed rządem Donalda Tuska wyzwanie pomocy najsłabszym.

Publikacja: 14.02.2024 03:00

Trudno wyobrazić sobie większe wykluczenie społeczne niż brak dachu nad głową.

Trudno wyobrazić sobie większe wykluczenie społeczne niż brak dachu nad głową.

Foto: Zofia Bazak

Jako społecznika cieszą mnie prosocjalne zapowiedzi pani minister pracy i polityki społecznej Agnieszki Dziemianowicz-Bąk dotyczące wprowadzenia renty wdowiej, zwiększenia zasiłku pogrzebowego czy walki ze skutkami uśmieciowienia rynku pracy. Martwi mnie jednak pominięcie w tej wyliczance problemów osób w kryzysie bezdomności.

Trudno wyobrazić sobie większe wykluczenie społeczne niż brak dachu nad głową. Trudno też, z moralnego punktu widzenia, uzasadnić istnienie problemu bezdomności w relatywnie bogatym społeczeństwie, w Europie XXI wieku. A jednak osób w kryzysie bezdomności – według wyliczeń ministerstwa, bo według organizacji pozarządowych jest to liczba zaniżona – jest w Polsce ok. 30 tysięcy. Większość z nich przebywa na ulicy lub w odpowiednich ośrodkach powyżej pięciu lat – i jest to smutna ocena stanu naszego systemu hodującego chroniczną bezdomność.

Kiedy problem bezdomności pojawił się w Polsce?

O osobach w kryzysie bezdomności w mediach mówimy najczęściej w okresie zimowym, gdy pojawiają się apele o zwrócenie uwagi na osoby zagrożone zamarznięciem. Czasem jeszcze w dyskusjach, czy wolno im jeździć komunikacją miejską, gdyż śmierdzą. Rzadko dochodzi się do wniosku, że brak w mieście czy dzielnicy publicznej łaźni. Ten brak wyobraźni i wrażliwości pokutuje w całym szeregu wykluczeń infrastrukturalnych – od ławek skonstruowanych tak, by nie można się na nich było położyć, przez kolce antyleżeniowe, czujną ochronę na dworcach po umiejscowienie ośrodków świadczących pomoc jak najdalej od centrum. Nie jest jeszcze tak źle jak na Węgrzech, gdzie bycie osobą bezdomną jest karalne.

Czytaj więcej

Czy drogie mieszkania podpalą Unię Europejską?

W Polsce masowy problem bezdomności pojawił się wraz z transformacją lat 90. i abdykacją państwa z odpowiedzialności za najsłabszych obywateli. Ogromną część pomocy wziąć musiały na swoje barki organizacje charytatywne zapewniające jedzenie, odzież czy tymczasowe schronienie, nieprzygotowane jednak do świadczenia specjalistycznej pomocy czy zwiększenia aktywności społecznej swoich podopiecznych.

To tam znajdziemy źródło przypieczętowanego w 2004 roku ustawą o pomocy społecznej drabinkowego systemu wychodzenia z bezdomności – w którym najniżej mamy ogrzewalnie, noclegownie i wieloosobowe ośrodki, w których przestrzeń mieszkalną dzieli się z innymi osobami pod czujnym okiem szczegółowego regulaminu, który określa plan dnia, bezwarunkowy obowiązek abstynencji czy konieczne prace wykonywane na rzecz ośrodka. Dopiero potem, niejako w nagrodę za dobre zachowanie, otrzymać można miejsce w mieszkaniu treningowym, a na końcu szczęśliwcy, zwykle po wielu latach, mogą zamieszkać w lokalu socjalnym, bez wygód zresztą.

Dlaczego dla osób w kryzysie bezdomności, a więc najbardziej potrzebujących dachu nad głową, lokum ma być nagrodą, na którą trzeba sobie szczególnie zasłużyć?

System ten jest niewydolny i nieskuteczny. Nieprzygotowany do pracy z osobami długoterminowo pozostającymi w bezdomności, chorobie, uzależnieniu bądź z zaburzeniami psychicznymi. Większość osób z drabinki prędzej czy później spada, ląduje na ulicy i musi zaczynać od najniższego szczebla. Wielu z nich, po wielokrotnych próbach wspinania się, traci motywację do jakiejkolwiek zmiany. Godzą się ze swoim losem. Mieszkają na ulicy lub zajmują jakąś ruinę, węzeł ciepłowniczy, piwnicę. A żeby zachować resztki godności, mówią o sobie, że są bezdomnymi z wyboru.

Hasło, że mieszkanie jest prawem człowieka, a nie towarem, podczas ostatniej kampanii wyborczej padało z ust wielu, w tym Donalda Tuska. Dlaczego więc dla osób w kryzysie bezdomności, a więc najbardziej potrzebujących dachu nad głową, lokum ma być nagrodą, na którą trzeba sobie szczególnie zasłużyć?

Najskuteczniejsza walka z bezdomnością: najpierw mieszkanie

Najskuteczniejszym jak dotąd sposobem na wyjście z kryzysu bezdomności jest podejście „Najpierw mieszkanie” (housing first). Polega ono na tym, że bezdomni otrzymują dach nad głową – a dzięki temu oraz wsparciu specjalistów łatwiej jest im zdobyć zatrudnienie, wyjść z ewentualnych uzależnień, poradzić sobie z problemami psychicznymi i koniec końców wrócić na łono społeczeństwa.

Badania prowadzone na całym świecie i programy z sukcesem przeprowadzone w USA, Kandadzie, Austrii, Belgii, we Francji, w Hiszpanii, a przede wszystkim Finlandii, nie pozostawiają wątpliwości. „Najpierw mieszkanie” daje od 70 do 90 procent skuteczności, co oznacza, że po trzech latach projektu maksymalnie trzy na dziesięć osób wraca na ulicę. „Najpierw mieszkanie” jest jednocześnie najbardziej efektywne kosztowo – nie tylko opłaca się bardziej niż utrzymywanie noclegowni, schronisk dla bezdomnych i ośrodków pomocy, ale też na dłuższą metę odciąża służbę zdrowia, zmniejsza koszty społeczne bezdomności i powoduje powrót zaktywizowanych zawodowo jednostek na rynek pracy.

W kilku polskich miastach, dzięki pracy organizacji społecznych i środkom europejskim, także prowadzi się pilotaż „Najpierw mieszkanie”. To jednak nadal kropla w morzu potrzeb. Ale może ministerstwo to zmieni?

Damian Duszczenko

Autor jest przewodniczącym stowarzyszenia Łódź dla Ludzi

Jako społecznika cieszą mnie prosocjalne zapowiedzi pani minister pracy i polityki społecznej Agnieszki Dziemianowicz-Bąk dotyczące wprowadzenia renty wdowiej, zwiększenia zasiłku pogrzebowego czy walki ze skutkami uśmieciowienia rynku pracy. Martwi mnie jednak pominięcie w tej wyliczance problemów osób w kryzysie bezdomności.

Trudno wyobrazić sobie większe wykluczenie społeczne niż brak dachu nad głową. Trudno też, z moralnego punktu widzenia, uzasadnić istnienie problemu bezdomności w relatywnie bogatym społeczeństwie, w Europie XXI wieku. A jednak osób w kryzysie bezdomności – według wyliczeń ministerstwa, bo według organizacji pozarządowych jest to liczba zaniżona – jest w Polsce ok. 30 tysięcy. Większość z nich przebywa na ulicy lub w odpowiednich ośrodkach powyżej pięciu lat – i jest to smutna ocena stanu naszego systemu hodującego chroniczną bezdomność.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Emmanuel Macron w swych deklaracjach jawi się jako wizjonerski lider Europy
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej