Na temat Lecha Wałęsy, lidera wielkiego ruchu społecznego „Solidarność" w latach 80., który wcześniej, w latach 70., przez jakiś czas współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa, czeka nas na pewno jeszcze wiele gorących dyskusji. Jednak kluczowym zagadnieniem, o którym powinniśmy mówić w kontekście dokumentów znalezionych w domu Czesława Kiszczaka, nie są słabości Lecha Wałęsy z lat 70. ani jego niewątpliwe zasługi z lat 80., lecz to, co się stało w latach 90.
Powiedzieć wszystkim
Jedną z najważniejszych zasad opozycji antykomunistycznej przed rokiem 1989 była reguła, by kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa, jeśli takie się zdarzyły, jak najszerzej nagłaśniać. Ta norma postępowania nie była naturalnie na tyle zinstytucjonalizowana, by wszyscy opozycjoniści tak postępowali, jednak w poradnikach kolportowanych w opozycji od połowy lat 70., takich jak na przykład napisana przez Jana Olszewskiego broszura „Obywatel i Służba Bezpieczeństwa", formułowano zalecenie, by w miarę możliwości odmawiać zeznań, a gdy już SB kogoś osaczy, opowiedzieć o tym wszystkim znajomym.
Paradoksalnie rada ta zachowała swoją aktualność po roku 1989 i powinna była zostać przedrukowana na początku lat 90. w poradnikach dla polityków wolnej Polski. Lech Wałęsa wyzwolił się z esbeckich zależności w momencie, gdy tworzyła się opozycja demokratyczna i „Solidarność". Gdy powstawała III RP, ukrywając swoje uwikłanie w kontakty z SB, na nowo stworzył sytuacje, w której mógł zostać uzależniony.
Równocześnie generał Kiszczak postanowił użyć niektórych akt SB jako swoistej polisy ubezpieczeniowej i wziął je ze sobą do domu. Oryginały dokumentów SB, wyniesione z archiwów i zgromadzone w prywatnej szafie Kiszczaka, a nawet nie tyle same dokumenty, co możliwość ich ujawnienia, należy traktować jako ważną część mechanizmu politycznego III RP, zasób dający możliwości (Kiszczakowi) i ograniczający (w tym wypadku prezydenta Wałęsę).
Na zimno
Warto spojrzeć na ten problem na zimno i odpersonalizować go. Przyjmijmy perspektywę instytucji i państwa prawa. Jeśli więc przez wzgląd na niewątpliwe zasługi Lecha Wałęsy z lat 80. machniemy ręką na to, co się stało w latach 90. (a więc przejdziemy do porządku dziennego nad istnieniem archiwum Kiszczaka oraz niszczeniem dokumentów w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy), osłabimy instytucje państwa. Tak jak wyrażamy naszą opinię na temat wydarzeń związanych z Trybunałem Konstytucyjnym językiem państwa prawa i instytucji, podobnie powinniśmy postąpić w tym przypadku.