Generał Karel Řehka: Musimy zacząć otwarcie rozmawiać o zagrożeniu wojną Rosja-NATO

Przed 24 lutego mieliśmy tendencję do przeceniania wojskowej siły Rosji, dziś mamy tendencję do tego, by ją lekceważyć. Takie myślenie jest niebezpieczne – pisze szef Sztabu Generalnego Armii Republiki Czeskiej, generał Karel Řehka.

Publikacja: 24.05.2023 16:29

Czy Władimir Putin chce konfliktu zbrojnego z najsilniejszym sojuszem obronnym? Najprawdopodobniej n

Czy Władimir Putin chce konfliktu zbrojnego z najsilniejszym sojuszem obronnym? Najprawdopodobniej nie teraz, jednak w przyszłości sytuacja może być inna i nie wiemy, jakie będą wtedy jego opcje. A cały czas tylko ogranicza sobie pole manewru

Foto: AFP

Mieliśmy szczęście przez ostatnie 33 lata żyć w bezprecedensowym stopniu w wolności i dobrobycie. Czechy są członkiem najsilniejszego obronnego sojuszu, a także częścią silnej gospodarczej, politycznej i kulturalnej Wspólnoty Europejskiej. Wszyscy nasi sąsiedzi są naszymi sojusznikami i przyjaciółmi. Życie w naszym społeczeństwie oparte jest na wolności indywidualnej, prawach człowieka, praworządności, równych szansach oraz poszanowaniu wolności i odmienności innych. Żyjemy w demokracji. Każdy z nas decyduje o własnej przyszłości w wolnych wyborach, bez dyktowania z zewnątrz, w jakim kierunku powinien zmierzać nasz kraj. Dzięki bezprecedensowemu poziomowi bezpieczeństwa możemy się skupić na naszym rozwoju, podczas gdy nasz dobrobyt i jakość życia wzrastają, a średnia długość życia jest coraz wyższa.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Walki pod Biełgorodem i widmo nowej rewolucji w Rosji

Wszyscy oczywiście pragniemy, żeby takie szczęście zachowało się dla naszych dzieci i wnuków. Jednak żadne z powyższych nie jest za darmo i na zawsze. Zauważmy, że trzech dekad wolności i obecnego poziomu bezpieczeństwa doświadczamy po raz pierwszy, więc z perspektywy historii Czech jest to raczej anomalią niż regułą. Nie wolno nam brać tego za pewnik. Musimy czynnie wspierać i bronić naszego stylu życia, w przeciwnym razie go utracimy.

Świat nie jest wolny od konfliktów

Żyjemy w świecie, który nie jest bezpieczny. Nigdy nie był i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Ludzie mają rozbieżne opinie i w naturalny sposób będą wdawać się w konflikty, podczas gdy państwa czasami wybierają zorganizowaną przemoc, by je rozwiązać. Na świecie będą więc wojny. Dla niektórych może to być szokujące, jednak często tak było. Jako społeczeństwo przez dziesięciolecia mieliśmy szczęście nie doświadczyć wojny bezpośrednio. Przyzwyczailiśmy się, że o wojnie słyszymy jako o czymś odległym i abstrakcyjnym, o czymś, co wpływa na nas tylko marginalnie. Najwyżej tu i tam przydzielamy specjalistów wojskowych do tzw. hotspotów, żeby wraz z sojusznikami stawili czoła problemowi i zapobiegli jego rozprzestrzenianiu się do naszej ojczyzny.

Taki stan rzeczy jest wygodny, ponieważ nie musieliśmy poświęcać wiele wysiłku, pieniędzy i życia dla własnej obrony. Oszukaliśmy siebie sami, myśląc, że wielka wojna nie zbliża się do naszej cywilizacji. A w razie czego mielibyśmy wystarczająco dużo czasu, by się przygotować. Jednak to tak nie działa. Po pierwsze, wojna w Europie nie jest niemożliwa. Po drugie, nie zdążymy się do niej nawet przygotować, jeżeli nie podejmiemy trwałych przygotowań już w czasie pokoju. Po trzecie, w czasach pokoju i dobrobytu jesteśmy skłonni przeoczyć sygnały ostrzegawcze i nie kierować się nimi. Obecna rosyjska agresja jest tego doskonałym przykładem.

Zagrożenie rosyjskim atakiem

Rosyjska agresja oznacza, że czas się obudzić. Pytanie brzmi, czy jesteśmy wystarczająco obudzeni oraz jak długo jesteśmy w stanie tacy pozostać. Od 2007 r. Władimir Putin wskazywał poprzez swoje słowa i czyny, że Rosja nie będzie akceptowała obecnego ładu międzynarodowego. Nie uznaje także suwerenności i swobodnej woli słabszych militarnie krajów, jeśli nie są one w zgodzie z interesami Rosji. Aby realizować te interesy, Rosja nie waha się użyć siły militarnej tam, gdzie ujdzie jej to na sucho i cena nie będzie zbyt wysoka, jak w przypadku Gruzji oraz Krymu. Agresywność i nieprzewidywalność Rosji rośnie, a prowadząc wojnę w Ukrainie, dodatkowo jeszcze bardziej pogorszyła sytuację. Wojnę o podbój Ukrainy określa jako konflikt z NATO oraz całym Zachodem. Nazywa nas wrogami i tak też nas traktuje.

Przed 24 lutego mieliśmy tendencję do przeceniania wojskowej siły Rosji, dziś mamy tendencję do tego, by ją lekceważyć. Takie myślenie jest niebezpieczne. Rosja nadal dysponuje istotnym potencjałem wojskowym. Inwazja z pewnością sprawia, że Rosja jest zajęta i osłabiona. Jednak osłabiona Rosja niekoniecznie oznacza mniej niebezpieczną Rosję. Może być wręcz odwrotnie. Rosja intensywnie pracuje nad odnowieniem i wzmocnieniem swojego arsenału, a ma potencjał, by to osiągnąć. Generuje to dla nas jasne zadanie: natychmiast musimy zacząć wzmacniać naszą własną obronę. Czas jest ograniczony. Nawet jakbyśmy mieli dziesięć lat, byłby to raczej sprint niż maraton.

Władimir Putin wielokrotnie podejmował decyzje mające poważne konsekwencje dla Rosji. Inwazja na Ukrainę jest tego dobrym przykładem

Czy Władimir Putin chce konfliktu zbrojnego z najsilniejszym sojuszem obronnym? Najprawdopodobniej nie teraz, jednak nie mamy powodu, by się cieszyć. Po pierwsze, w przyszłości sytuacja może być inna i nie wiemy, jakie będą wtedy jego opcje. A cały czas tylko ogranicza sobie pole manewru. Po drugie, chociaż rozpoczęcie wojny z NATO byłoby dla Rosji katastrofalne, Władimir Putin wielokrotnie podejmował decyzje mające poważne konsekwencje dla Rosji. Inwazja na Ukrainę jest tego dobrym przykładem. Po trzecie, nie wiemy, jak długo Putin będzie u władzy. Co stanie się w Rosji potem, jest wielką niewiadomą.

Kreml skrupulatnie kontroluje środowisko informacyjne, wpływając na społeczeństwo, którego poparcie jest dla niego kluczowe. Każdy z pewnością miał możliwość zobaczyć, jak rosyjskie media kształtują młodzież w duchu nacjonalizmu lub jak odwołują się do przepisanej historii, symboli czy mundurów. Poddane takiej propagandzie młode pokolenie będzie pewnego dnia podstawą przyszłych rosyjskich sił zbrojnych.

Co oznaczałby konflikt Rosja–NATO

Byłoby naiwnością sądzić, że potencjalna wojna między Rosją i sojuszem nie dotyczyłaby nas tutaj, w Europie Środkowej. Na pewno bylibyśmy w nią aktywnie zaangażowani od pierwszej minuty. Wielka część naszych sił zbrojnych zostałaby wysłana do walki zgodnie z planami NATO. Nasze terytorium stałoby się ważną strefą tranzytową i zapleczem wojskowym. Rosja nie czekałaby, kiedy się zorganizujemy i rozmieścimy na polu bitwy. Reagowałaby natychmiast. Życie naszych obywateli wywróciłoby się do góry nogami. Wszystko byłoby inne.

Brzmi strasznie? Tak. Jednak przedstawmy sobie prawdziwy obraz tego, co by się stało, i przestańmy się łudzić. Powinniśmy być dumni z tego, że należymy do najsilniejszego sojuszu wojskowego. Dzięki temu nie musimy się bronić sami i prawdopodobieństwo, że ktoś nam zagrozi, maleje.

Zaangażowanie państwa w wielkiej wojnie wymaga mobilizacji całego społeczeństwa. Nie chodzi tylko o wojsko, bowiem obrona narodowa jest ogólnokrajowym wysiłkiem. Chodzi również o przemysł, infrastrukturę transportu oraz szpitale. Dla niektórych w moim kraju słowo „mobilizacja” wywołuje reakcje graniczące z paniką. Ja to rozumiem. Ale bądźmy ze sobą szczerzy. Potencjalna wojna z Rosją, która prawdopodobnie potrwałaby dłużej niż kilka tygodni, w pierwszej kolejności wymagałaby od nas wykorzystania naszych ograniczonych zasobów ochotniczych sił zbrojnych i aktywnych rezerw. Jednak te by zdecydowanie nie wystarczyły. Władze czeskie musiałyby podjąć decyzję o większej mobilizacji.

Czy to oznacza, że celowo staram się przestraszyć społeczeństwo? Zdecydowanie nie! Ale ważne jest to, żeby mówić szczerze i informować społeczeństwo. Jest to część budowania gotowości obronnej. Jeżeli to oznacza, że ktoś będzie przez chwilę przestraszony, niech tak będzie. Obywatele powinni rozumieć, jakie są zagrożenia, potrafić z nimi żyć, dostosowywać się i dynamicznie rozwijać, ale nie dawać paraliżować się strachem.

Czytaj więcej

Brytyjski wywiad: Rosjanie coraz częściej uciekają z wojska

Obecna wojna ma bezpośredni wpływ na międzynarodową architekturę bezpieczeństwa. Wolałbym skoncentrować się na aspektach najbliższych naszej koncepcji obronnej. Obawiam się, że ta wojna nie skończy się w najbliższym czasie i sytuacja bezpieczeństwa w Europie nie będzie lepsza. Jestem przekonany, że Rosja nie osiągnie swoich celów, a Ukraina nie zostanie pokonana na polu bitwy. Wsparcie Zachodu jest tutaj kluczowe. Jest ono moralnie słuszne i leży w naszym bezpośrednim interesie. Ukraina walczy także za nas, trzymając agresywną Rosję z dala od naszych granic.

Zmuszenie Kijowa do przyjęcia jakiegoś kompromisu i przejścia do normalnych stosunków z Rosją byłoby nieszczęśliwą opcją dla naszej przyszłości. Oznaczałoby to akceptację stref wpływów, uznanie użycia przemocy w realizacji interesów państwowych i ograniczeniu suwerenności słabszych militarnie. Po prostu byłaby to akceptacja zasady „silniejszy wygrywa”. Zgadnijcie, który kraj byłby kolejnym.

Czy Czesi chcą agresywnej Rosji na granicy ukraińsko-słowackiej? Zdecydowanie nie. Podsumowując, Rosja nie zniknie, nadal będzie dla nas zagrożeniem, będzie mniej przewidywalna, bardziej wroga i agresywna, być może sfrustrowana, pełna nienawiści i chęci zemsty.

Tok postępowania

Najważniejsze jest teraz to, co z tym zrobimy. Po pierwsze, powinniśmy dążyć do militarnego zwycięstwa Ukrainy na polu bitwy, nie ma co do tego wątpliwości. Tak długo, jak będzie to konieczne. Po drugie, musimy się przygotować na przyszły potencjalny konflikt z Rosją, która nadal będzie dla nas zagrożeniem. Musimy to zrobić jak najszybciej. Nawet jeżeli jest mowa o dziesięciu czy piętnastu latach, jest to bardzo pilne i żaden dzień nie może być zmarnowany. Obrony nie buduje się z dnia na dzień.

Celem naszych wysiłków nie jest pobudzanie do wojny, ale raczej zapobieganie jej poprzez odstraszanie agresora; a jeśli wojna nastąpi, to trzeba ją wygrać. Jedyną opcją jest pokazanie agresywnej Rosji, że wszystkie jej wysiłki są skazane na porażkę. Kreml rozumie tylko naszą sojuszniczą jedność, determinację, masowe zbrojenie i gotowość. Te wysiłki muszą oczywiście iść w parze z jasną i skuteczną dyplomacją.

Czy nie jest to jednak zbytnie wymachiwanie szabelką? Proszę mi zaufać, ostatnimi, którzy chcieliby wojny, są żołnierze, którzy widzieli ją na własne oczy. Wystarczy spędzić trochę czasu w strefie działań wojennych i zobaczyć ich konsekwencje. Żaden żołnierz, zwłaszcza jeśli ma dzieci w domu, widząc trud i cierpienie ludności cywilnej oraz zabijanie lub okaleczanie dzieci, nie pragnie wojny. Mówię z własnego doświadczenia.

Z drugiej strony nie można chować głowy w piasek i udawać, że jakoś to minie i ktoś się tym za nas zajmie. Wojna nauczyła mnie, że trzeba mieć oczy szeroko otwarte, patrzeć na sprawy realistycznie, zawsze przejmować inicjatywę i rozwiązywać problemy. Nikt inny tego nie zrobi.

Nasze społeczeństwo uległo wcześniej fałszywemu poczuciu bezpieczeństwa i długo nie rozumiało, jak ważne jest poświęcenie odpowiednich środków na obronę

Po trzecie, NATO jest kamieniem węgielnym naszego bezpieczeństwa. Żeby być razem silniejszymi, musimy inwestować w obronność. 2 proc. PKB to absolutne minimum. My, w Czechach, powinniśmy wiedzieć, że bezpieczeństwo nie jest ani darmowe, ani oczywiste. Powinniśmy również wiedzieć, że NATO będzie tak silne, jak jego poszczególni członkowie. Mimo że budowanie obronności to bieg długodystansowy, musimy działać szybko, by zwiększyć nasze zdolności obronne.

Po czwarte, warunkiem wstępnym sukcesu jest to, by większość społeczeństwa była zaangażowana w znaczące wspieranie budowy obronności. Żyjemy w społeczeństwie demokratycznym, w którym odpowiedzialność za obronę narodową spoczywa na demokratycznie wybranym rządzie. W demokracji żaden rząd nie trwa wiecznie. Rozwijanie narodowej koncepcji obronnej nie jest zadaniem na jedną kadencję wyborczą. Każdy rząd musi przede wszystkim realizować swój program – agendę, na którą głosują jego wyborcy. Jeśli jednak mamy mieć jakąkolwiek szansę na sukces, kluczowe jest, by większość społeczeństwa rozumiała zagrożenia i ryzyka, identyfikowała się z nimi i domagała się od swoich demokratycznie wybranych przedstawicieli odpowiedniej obrony kraju i jego wartości.

Nasze społeczeństwo uległo wcześniej fałszywemu poczuciu bezpieczeństwa i długo nie rozumiało, jak ważne jest poświęcenie odpowiednich środków na obronę. To nie może się nigdy powtórzyć. Jeśli niektórzy uznają to za wywoływanie paniki, cóż, niech tak będzie. Jednak konieczne jest dziś przeprowadzenie debaty na ten temat, omówienie tych wyzwań otwarcie i szczerze.

Artykuł ten został opublikowany też w czeskich mediach

Mieliśmy szczęście przez ostatnie 33 lata żyć w bezprecedensowym stopniu w wolności i dobrobycie. Czechy są członkiem najsilniejszego obronnego sojuszu, a także częścią silnej gospodarczej, politycznej i kulturalnej Wspólnoty Europejskiej. Wszyscy nasi sąsiedzi są naszymi sojusznikami i przyjaciółmi. Życie w naszym społeczeństwie oparte jest na wolności indywidualnej, prawach człowieka, praworządności, równych szansach oraz poszanowaniu wolności i odmienności innych. Żyjemy w demokracji. Każdy z nas decyduje o własnej przyszłości w wolnych wyborach, bez dyktowania z zewnątrz, w jakim kierunku powinien zmierzać nasz kraj. Dzięki bezprecedensowemu poziomowi bezpieczeństwa możemy się skupić na naszym rozwoju, podczas gdy nasz dobrobyt i jakość życia wzrastają, a średnia długość życia jest coraz wyższa.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?