Aktorom takim jak Unia Europejska, która nie ma armii, trudno uczestniczyć w wojnie. UE nie może się jednak chować za plecami NATO czy Stanów Zjednoczonych. Inwazja rosyjska na Ukrainę w 2014 roku miała miejsce po ucieczce prezydenta Janukowycza, który w ostatniej chwili, pod dyktando Rosji, odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Obecna wojna ma miejsce w europejskim, a nie amerykańskim „ogrodzie”. Ameryka może jutro zmienić swoje geostrategiczne priorytety, lecz UE jest związana z losem Ukrainy i Rosji na zawsze.
Problem w tym, że ta wojna stawia pytania, na które europejscy politycy nie mają wspólnej odpowiedzi. Gdzie są granice Europy? Czy w obecnym świecie można funkcjonować bez sił militarnych? Czy interesy gospodarcze są dla UE ważniejsze niż prawo międzynarodowe? Kto jest przywódcą Europy w czasie wojny?
Czytaj więcej
- Rosja mogła nie dokonać inwazji na Ukrainę, gdyby nie doszło do Brexitu - powiedział eurodeputowany Guy Verhofstadt w trzecią rocznicę wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Ukraina otrzymała status kandydata do UE, lecz przyjęcie wszystkich wymaganych europejskich praw zajmie jej długie lata nawet w czasie pokoju. Jednak miliony Ukraińców są już wewnątrz UE i unijny wysiłek na rzecz odbudowy zrujnowanego sąsiada uczyni ją wirtualnym członkiem Unii. Czy UE przesunie swoje granice na wschód, kierując się wymogiem strategicznym z pominięciem istniejących reguł?
Próby stworzenia europejskiej armii po wojnie w Jugosławii spaliły na panewce. Jednak skuteczne prowadzenie wojny nie wymaga tylko żołnierzy; samoloty i czołgi, komunikacja, transport, zaopatrzenie i wywiad są równie ważne. Potęga gospodarcza taka jak UE może produkować broń i zaopatrywać żołnierzy. Może też płacić państwom członkowskim za wysyłanie żołnierzy na wojnę. Instrumenty do tego typu działań już w Unii są, lecz stosuje się je na skromną skalę. Czy nadszedł czas, by Europejska Agencja Obrony dostała więcej środków i uprawnień, by zwiększyć wspólny wysiłek Europy na rzecz produkcji broni?