To państwo, które od siedmiu lat prowadzi wojnę w Jemenie, nazywaną przez Organizację Narodów Zjednoczonych największą współczesną katastrofą humanitarną. Szacuje się, że od 2015 roku pochłonęła blisko 400 tys. ofiar. Ponad połowa mieszkańców kraju głoduje, bojówki Huti do walki werbują nawet dziesięciolatków. Niektórzy eksperci konflikt określają jako „wojnę zastępczą”, gdyż teren jednego z najbiedniejszych państw świata do zbrojnego starcia wykorzystują Saudyjczycy oraz Irańczycy.
Krychowiak ma 32 lata i najwyraźniej trudno było mu znaleźć w Europie klub, który spełniłby jego wymagania finansowe, więc zamiast krwawych rubli wybrał równie krwawe petrodolary. Nie wszyscy to dostrzegają, bo tragedie dziejące się tuż za naszą granicą wydają się bardziej namacalne, wyobraźnię porusza bezpośredniość zagrożenia oraz kontakt z ofiarami, a Jemen jest daleko.
Selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz nie chciał podczas czerwcowego zgrupowania odpowiadać na pytania dotyczące powoływania do kadry Macieja Rybusa, który zdecydował, że pozostanie zawodnikiem Spartaka Moskwa. Kilka dni później poinformował jednak piłkarza, że „w związku z aktualną sytuacją klubową nie będzie brał go pod uwagę przy ustalaniu kadry na mistrzostwa świata w Katarze”.
Należy zakładać, że o powoływanie Krychowiaka zarabiającego u Saudyjczyków nikt selekcjonera nie zapyta.
Decyzję Michniewicza, wspartą autorytetem Polskiego Związku Piłki Nożnej, można odczytać jako sygnał, że dla piłkarzy opłacanych przez reżimy prowadzące krwawe wojny miejsca w drużynie narodowej nie ma, bo reprezentowanie kraju na międzynarodowej arenie oraz noszenie koszulki z orzełkiem na piersi wymaga także kwalifikacji pozasportowych.