To musiało nadejść. Zmęczeni są wolontariusze obsługujący napływających uchodźców, choć już nie tak licznych jak na początku wojny. Zmęczeni są ludzie dobrej woli, którzy przyjęli ich pod swój dach, bo coraz mocniej denerwują obcojęzyczne bachory plączące się pod nogami i nieuchronne spięcia ze współlokatorami. Zmęczona jest Rosja, bo w parę dni miała wejść do Kijowa i ustanowić satelicki rząd, a teraz musi kilometr po kilometrze burzyć wszystko artyleryjską nawałą, zostawiając za sobą spaloną ziemię, która dotąd była spichlerzem Europy. Zmęczony jest Zachód, który początkowo tak pięknie i jednomyślnie opowiedział się za napadniętym, ale teraz na własnej skórze czuje, że sankcje kosztują.

Czemu ten Zełenski nie odda kawałka terytorium, aby ułagodzić Moskwę? Bo właśnie ukraiński prezydent, przy okazji jakiegokolwiek spotkania mężów stanu przemawiający do nich z wielkiego ekranu w wojskowej bluzie i wciąż – aż do znudzenia – domagający się ciężkiej broni, denerwuje ich najbardziej. Wszak rytualne gesty w obronie demokracji i nienaruszalności granic zostały już wykonane, w końcu trzeba wrócić do dawnego handelku! Czołowe państwa Unii przezornie powstrzymują się od tych dostaw, co tłumaczy wykrętną politykę Niemiec i Francji. Tymczasem morderczy walec rosyjskiej artylerii sunie przez nieszczęsny Donbas, a w poważnych tygodnikach emerytowani generałowie i cywilni eksperci wykazują, że rosyjski olbrzym ma wciąż nienaruszone rezerwy, a pozbawiona ich Ukraina musi wkrótce przegrać.

Czytaj więcej

Marek A. Cichocki: Zjednoczony podzielony Zachód

Eksperci czytali Brytyjczyka Arnolda Toynbeego, ale zdążyli zapomnieć o jego gorzkich naukach. Na pewno jednak nie czytali Polaka Konecznego albo Rosjan Gumiłowa i Trubeckiego. Może by wtedy pojęli, że nie jest to wojna Putina z Ukrainą, ale starcie rosyjskiego eurazjatyzmu z Europą. Demokracja jest obca duchowi Wielkiej Rusi, a do tego opieszała i nieefektywna, bo w dzisiejszym świecie tylko zamordyzm jest zdolny do skutecznych działań. Może wtedy pojęliby, że zwycięstwo Putina skaże na śmierć nasz wspólny świat.