Analizy dotyczące tego, jaki wpływ wojna w Ukrainie ma na politykę w Polsce i na świecie, będą powstawać przez kolejne miesiące i lata. Ale jedno jest pewne: ten kryzys to czas trudny zarówno dla rządu, jak i opozycji w Polsce. I to z różnych przyczyn. O tym, że prowadzenie w tej chwili polityki nie jest proste, mówią jednak nie tylko analitycy, ale też – gdy nastawi się uszy w sejmowych kuluarach – politycy wszystkich opcji.
Kryzys tej rangi sprawia, że wszystko staje się reakcją. Tak było po wybuchu pandemii koronawirusa, gdy rola rządu została na dziesiątki miesięcy zdegradowana do reagowania na kolejne aspekty kryzysu. Dla partii rządzącej to nie jest komfortowa sytuacja, bo reaktywność to nigdy nie jest dobra strategia w polityce.
Czytaj więcej
To, że PiS chce zaszkodzić swoim politycznym przeciwnikom i poprawić wizerunek rządu, nie jest wystarczającym powodem, by zmieniać konstytucję.
Ale w chwili kryzysu widać jeszcze bardziej, że to rząd ma inicjatywę i może mieć sprawczość. PiS od pierwszej tarczy antykryzysowej przez tarczę antyinflacyjną po tarczę antyputinowską pokazuje, że woli działać (dotyczy to też Polskiego Ładu, który miał być odpowiedzią na wyzwania dla Polski po pandemii), niż nie działać. Nawet jeśli to „działanie” wychodzi lepiej lub gorzej, to taka jest doktryna przy Nowogrodzkiej i w KPRM. Dla opozycji w Sejmie to jednak szczególne wyzwanie. Kreowanie własnych tematów – i tak trudne – staje się jeszcze trudniejsze lub niemożliwe, zwłaszcza że uwaga mediów i opinii publicznej jest teraz zwrócona gdzie indziej
Dlatego np. spotkanie opozycji pt. „Konferencja o przyszłości Polski” zostało przesunięte z 21 marca na 4 czerwca. A samo przesunięcie zostało zaledwie odnotowane na marginesach. Trudno się temu oczywiście dziwić.