Prawnicy i historycy wierzą w autentyczne, co nie zawsze znaczy prawdziwe, dokumenty. Politolodzy i analitycy wywiadu z braku dokumentów muszą wyciągać wnioski, kierując się zasadami „po owocach ich poznacie" oraz „is fecit qui prodest" („uczynił ten, komu przyniosło to korzyść"). Zgodnie z nimi przyjrzyjmy się próbie puczu w Turcji 15 lipca i roli prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.
Wychowani na podwórku
– Wbija nóż w plecy USA, zachowuje się jak chuligan – grzmi w telewizji CBS demokratyczny senator Chuck Schumer i dorzuca: – Z doświadczenia wiem, że jeśli takiego chuligana się nie ukarze, staje się coraz gorszy. Masha Gessen precyzuje: – Ten przekaz w gruncie rzeczy oznacza: „Będziemy wyprawiać, co nam się podoba, a wy nam nic nie zrobicie". Tak mówi chuligan (cytuję za: Krystyna Kurczab-Redlich „Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina", Warszawa 2016).
Nie, to nie o Erdoganie, lecz o Władimirze Putinie, który od dziesiątego roku życia wychowywał się wśród młodych i nieco starszych chuliganów na leningradzkim podwórku. Podobnie jest z prezydentem Turcji. Jak pisze w „Newsweeku" Maciej Nowicki, „wychował się w Kasimpasie [Kasimpasza], jednej z najbiedniejszych dzielnic Stambułu. Tam nie można było nigdy okazywać słabości ani iść na kompromis. Jeden z amerykańskich dyplomatów powiedział, że Erdogan ma instynkt ulicznego wojownika. Zniszczenie przeciwnika to według niego najlepszy sposób rozwiązywania wszelkich problemów".
W tym samym tekście czytamy: „Kilka lat temu z okazji Dnia Dziecka – zgodnie z turecką tradycją – w jego fotelu posadzono małego chłopca. Erdogan powiedział do chłopca: »Teraz ty jesteś władcą. Możesz powiesić każdego. Możesz zabić każdego. Możesz wszystko«". Dokładnie te same słowa mógłby wypowiedzieć Putin. Dla takich jak oni, prawem jest wola autokraty, a jeśli mówią o demokracji, to sprowadzają ją do bezwzględnego wykonywania woli większości, nie wspominając o prawach pokonanej w wyborach mniejszości, gwarantowanych konstytucją.
Republika Turcji ma dość długą historię wojskowych zamachów stanu. Wszystkie były udane, przeprowadzone zgodnie z regułami sztuki, więc puczyści z lipca 2016 r. mieli się na kim wzorować. Tym bardziej zdumiewa, że wydarzenia lipcowej nocy były parodią puczu. Zamachowcy nie ogłosili nazwiska przywódcy, nie opanowali kluczowych instytucji, nie zapewnili sobie poparcia najważniejszych dowódców armii i lotnictwa. (Odstąpienie od zestrzelenia samolotu Erdogana jest zrozumiałe, jeśli chodziło o uniknięcie bratobójczej walki z eskortą). Dopuścili do wygłoszenia kolejno przez premiera i prezydenta apeli wzywających społeczeństwo do przeciwstawienia się zamachowi stanu.