Chrabota: Duch Stalina nad PKP Intercity

Mam właśnie nieszczęście jechać składem Intercity na trasie Kraków-Warszawa. Pociąg noszący imię dumnego poety Norwida spełnia (na razie) oczekiwania pasażerów jedynie w jednej kwestii, wystartował o czasie. Kiedy przyjedzie? Tego nie wiemy.

Aktualizacja: 17.11.2016 07:05 Publikacja: 16.11.2016 20:29

Chrabota: Duch Stalina nad PKP Intercity

Foto: Fotorzepa/Bogusław Chrabota

W sumie jestem optymistą. W tej sprawie. W innych mój optymizm jest wystawiony na ciężką próbę.

Oto ledwie trzy minuty wcześniej z tłumem pasażerów pędzę na peron, by zdążyć po ciężkim dniu na wieczorny pociąg. Wpadam do środka i natychmiast szukam Warsu. Coś trzeba zjeść i wypić. Zwłaszcza, że umieszczona przy drzwiach wagonu naklejka sympatycznie zachęca, by skorzystać z usługi gastronomicznej. Gnam wiec do przedziału konduktorskiego. Tam zakłopotanie. Wkurzony konduktor wyjaśnia, że Warsu w tym składzie nie ma.

- A nie sądzi pan, że należałoby to ogłosić przez megafon? - pytam. W standardzie takich pociągów zwykle bufet jest. Ludzi wypadałoby uprzedzić. - Ma pan racje - recytuje przez zaciśnięte zęby konduktor - ale my sami tego nie wiemy. Przychodzimy dziesięć minut przed odjazdem i dowiadujemy się o takich kwiatkach. No i potem zbieramy, od podróżnych. Cóż, mogę tylko przeprosić.

Jak pięknie. Drużynie konduktorskiej za grzeczność dziękuję.  Dwadzieścia pięć lat temu za podobne teksty dostałby po prostu w zęby.

Idę do toalety. Czysto, choć już na starcie brak papierowych ręczników. Cóż za wymagania! Pamiętam gorsze czasy... I nagle przychodzi obcokrajowiec. Też chce do toalety. Jednak zamknięte, wiec wczytuje się w naklejkę na drzwiach i nic nie rozumie. W końcu pyta mnie po angielsku, co tam jest napisane. Zero kumacji. Na drzwiach toalety pieczołowicie napisano, że można z niej korzystać nawet na stacji, bo pociąg ma obieg zamknięty. Napisano po polsku, niemiecku, rosyjsku i francusku. - Dlaczego nie po angielsku? - pyta zdziwiony. - Bo tu wciąż trwa zimna wojna - odpowiadam. Język angielski, jak za czasów Stalina, jest niemile widziany.

Reklama
Reklama

Amerykanin nie czuje ironii, ale obaj mamy poczucie jakiegoś kretynizmu. Czyżby czasy się nie zmieniły? Z niesmakiem wracam do przedziału. Może przynajmniej skład przyjedzie o czasie.

W sumie jestem optymistą. W tej sprawie. W innych mój optymizm jest wystawiony na ciężką próbę.

Oto ledwie trzy minuty wcześniej z tłumem pasażerów pędzę na peron, by zdążyć po ciężkim dniu na wieczorny pociąg. Wpadam do środka i natychmiast szukam Warsu. Coś trzeba zjeść i wypić. Zwłaszcza, że umieszczona przy drzwiach wagonu naklejka sympatycznie zachęca, by skorzystać z usługi gastronomicznej. Gnam wiec do przedziału konduktorskiego. Tam zakłopotanie. Wkurzony konduktor wyjaśnia, że Warsu w tym składzie nie ma.

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Uwaga, dezinformacja! Dlaczego biskup Mering w homilii sięgnął po fake newsy
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Największy błąd Putina. Czy Trump zmusi go, by siadł do stołu?
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Niemcy się zbroją
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Tylko spokój może nas uratować
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Grok z kapustą, czyli sztuczna inteligencja Krzysztofa Bosaka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama