Sobota to dobry moment, by zatrzymać się na dłużej, przemyśleć sprawy ogólniejsze, sięgnąć na przykład do filozofii. Ostatniej soboty swoimi przemyśleniami na temat tolerancji podzieliła się ze światem prof. Krystyna Pawłowicz, obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Walcząc z „oświeceniowymi błędami”, prof. Pawłowicz napisała w mediach społecznościowych, że tolerancja i wolność słowa to pojęcia niebezpieczne. Wyszydzając hasło przypisywane Wolterowi, o chęci oddania życia za prawo bliźniego do głoszenia poglądów, nawet jeśli się z nimi nie zgadza, prof. Pawłowicz stwierdziła: „Pod pozorem »ofiarnej« tolerancji, nawet z »z zaciśniętymi zębami« i wbrew sobie samemu, to bałamutne hasło w istocie otwiera wrota też »złemu« słowu, fałszywemu, skierowanemu przeciw drugiemu człowiekowi, przeciw dobru wspólnemu. Zrównuje słowo złe z dobrym, żąda równego ich znoszenia. Przekonuje, sprzecznie z naturalnym poczuciem dobra i sprawiedliwości, iż należałoby »oddawać życie«, bronić w imię fałszywie pojmowanej obrony wolności słowa, głoszenia także kłamstw, obelg, wezwań do zbrodni, demoralizacji, tworzenia zagrożeń czy do zdrady”.
Choć o tolerancji pisano już całe tomy, pani profesor zdaje się chętnie wyważać otwarte drzwi. Jej argumentacja jest podobna do argumentacji przeciwników tolerancji z czasów, gdy to pojęcie było kluczowe w europejskiej debacie, a więc – jeszcze przed oświeceniem – w okresie reformacji. Jak możemy pozwolić, by ktoś inny wierzył inaczej niż ja – pytali przeciwnicy tolerancji – skoro wierzenia tamtych są nieprawdziwe. To moja wiara jest słuszna, więc twoja taka być nie może. Jeśli ja mam rację, ty musisz trwać w błędzie. Trzeciej możliwości być nie może.
Wy tkwicie w fałszu
Podobnie dziś argumentują fundamentaliści. Ktoś, kto ma inne poglądy, po prostu stoi po stronie zła. Dlatego tolerancja jest nie do pomyślenia. No bo jak można zgadzać się na to, by ktoś głosił zło. To manichejska wizja świata, w którym „my” jesteśmy depozytariuszami prawdy, my mamy rację, my wiemy, czym jest dobro. A więc to „wy” tkwicie w fałszu, złu i demoralizacji.
Gdyby profesor Pawłowicz była osobą prywatną, być może nie warto by się było pochylać nad jej wywodami na temat tolerancji czy wolności słowa. Ale ona nie tylko wyszła z obozu politycznego PiS i chyba dość dobrze oddaje jego mentalność, ale w dodatku dziś jest w Trybunale Konstytucyjnym, więc ma kolosalny wpływ na sposób, w jaki interpretowane są podstawowe prawa i swobody obywatelskie, na czele z wolnością słowa.
Warto przypomnieć, że oryginalnie tolerancja jest pojęciem z porządku politycznego, a nie moralnego. Powstała jako odpowiedź na reformację, a więc sytuację, gdy nagle pojawiło się sporo różnych wyznań w obrębie wcześniej dość jednorodnego świata chrześcijańskiego.