Autorka jest absolwentką filologii polskiej na KUL, pracowała m.in. w lubelskich teatrach, a teksty publicystyczne drukowała m.in. w „Niedzieli”, „Frondzie” i „Rzeczpospolitej”.
Inicjatorem pierwszego marszu z 9 września był José Manuel Opazo, były funkcjonariusz policji, który z przekory przyjął medialny pseudonim: „La bestia”, chcąc w ten sposób nawiązać do rasistowskich wypowiedzi aktualnego prezydenta autonomicznego regionu Katalonii – Quima Torry. Kontrowersje dotyczą wielu niestosownych wypowiedzi Torry, według którego „bestią w ludzkiej skórze” jest każdy, kto odczuwa większą więź z Hiszpanią niż z Katalonią i na dodatek wciąż posługuje się językiem hiszpańskim (czyli kastylijskim).
Oprócz Opazo jednym z liderów protestów był szef nowej rosnącej w siłę partii VOX – Santiago Abascal oraz reprezentanci 62 innych stowarzyszeń protestujących przeciwko aktualnej polityce rządu Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE). Jak wyjaśniają organizatorzy, manifestacja to początek „ruchu oporu”, bo „czego nie zrobi rząd, zrobią za niego obywatele”. Ekipa Pedra Sáncheza, a przede wszystkim on sam, jest dla wielu milionów Hiszpanów ikoną zdrady narodowej lub też „paktu z diabłem”. Powszechnie uważa się, że poparcie, jakie zyskał, forsując wotum nieufności wobec rządu Rajoya, zdobył wskutek poświęcenia jedności Hiszpanii na rzecz interesów separatystycznych partii baskijskiej i katalońskiej. Przywódca VOX (partii wciąż jeszcze nieobecnej w parlamencie) jest jedynym politykiem, który znajduje receptę na postępujące rozbicie kraju i o zastosowaniu której marzy już chyba większość Hiszpanów, czyli zawieszenie autonomii Katalonii, rozwiązanie jej wewnętrznej policji i delegalizacja partii separatystycznych.
Wykluczeni wykluczają
Zaledwie dzień później w nocy z poniedziałku na wtorek rozpoczęły się w Barcelonie obchody tradycyjnego święta Katalonii „La Diady”. Jest to rocznica klęski zadanej przez wojska francuskie i przegranej wojny o sukcesję tronu hiszpańskiego (1714), na którym – ujmując rzecz skrótowo – Katalończycy chcieli posadzić Habsburga, zaś Kastylia Burbona. Zwolennicy secesji widzą w tamtym wydarzeniu początek niepodległościowego zrywu, zaś historycy hiszpańscy oraz zagraniczni znawcy tematu w miarę zgodnie mówią o tworzeniu fałszywych mitów i propagandzie niemającej nic wspólnego z prawdą historyczną.
Faktem jest, że już w noc poprzedzającą obchody celebrowano w blasku pochodni uroczystość ku czci „bohaterów na uchodźstwie”, czyli zbiegłych za granicę aktywistów niepodległościowych, w tym byłego prezydenta Puigdemonta. Odtworzono z taśm ich krótkie odezwy z czcią należną niemal męczennikom, podczas gdy wielu z nich urządziło się naprawdę luksusowo w Belgii czy Szwajcarii. Głównym motywem marszu był jednak sprzeciw wobec wciąż przetrzymywanych w areszcie sprawców zamachu stanu z 1 października 2017 r., który tylko w oczach zwolenników niepodległości uchodził za należne im i pełnoprawne „referendum 1-0”. Chodzi więc o szefów katalońskich organizacji separatystycznych Jordi Sancheza i Jordi Cuixarta, przewodniczącą regionalnego parlamentu Carme Forcadell, a także sześciu członków byłego rządu Katalonii.