Prawda czasu, prawda ekranu

Reklama matematyki w telewizji kosztowała tyle co połowa rocznego budżetu przeznaczonego na reformę obniżenia wieku szkolnego – pisze działacz społeczny

Aktualizacja: 01.03.2010 19:26 Publikacja: 01.03.2010 18:58

Tomasz Elbanowski

Tomasz Elbanowski

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Red

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/03/01/tomasz-elbanowski-prawda-czasu-prawda-ekranu/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Oglądanie reklam podnosi na duchu. Widok uśmiechniętych gospodyń domowych, które czerpią życiową satysfakcję z proszku do prania, albo rodzin szczęśliwych z tego powodu, że jedzą smaczny serek, przekonuje, iż świat nie jest taki zły. Reklama mówi do nas prostym językiem. Puszcza oko, obie strony wiedzą, o co chodzi. Ktoś wydał duże pieniądze, by potem wyciągnąć je od nas. Świat jasnych reguł upada jednak, gdy do reklamy biorą się urzędnicy. Płacą przecież z kieszeni podatnika, a kampania wcale nie musi się zwrócić.

[srodtytul]Cena miłości [/srodtytul]

I tak Ministerstwo Edukacji Narodowej od dwóch lat reklamuje coś, do czego dostępu nie potrafi nam zapewnić. Zaczęło się w zeszłym roku. Kalendarz ministra edukacji wskazywał jeszcze "Rok przedszkolaka". W tym samym czasie, gdy sejmowa większość odrzuciła w jednym głosowaniu projekt subwencjonowania przedszkoli, w telewizji pojawiły się spoty: "Daj dziecku szansę. Poślij je do przedszkola". Znany aktor, który sam chodził do przedszkola, gdy takie jeszcze powszechnie istniały, zachwalał w kinach i w telewizorze dobrodziejstwa wczesnej edukacji.

W tym samym roku rodzice, aby zapisać dziecko, koczowali nocą w śpiworach, czekając na otwarcie sekretariatów. W Sanoku w dniu zapisów musiało nad ranem interweniować pogotowie ratunkowe. W całej Polsce miały miejsce podobne sceny. A i tak blisko połowa rodziców nie zdobyła miejsca dla swojego dziecka.

Ministerstwo Edukacji nie zwróciło może uwagi na fakt, że i przed reklamami przedszkoli rodzice tworzyli społeczne kolejki do zapisów. W tym roku ruszyło więc z nową kampanią, wykorzystując tzw. idea placement. Edukacja przedszkolna będzie teraz propagowana w popularnych serialach telewizyjnych, takich jak "M jak miłość" czy "Plebania". Współpraca z ekipą seriali okazała się tak owocna, że w gazetach pojawiają się tytuły w rodzaju "MEN jak miłość".

Ta miłość kosztuje, dokładnie 744 tys. zł za 23 odcinki. Znana aktorka, która w mniemaniu przeciętnego widza zajmuje się pracą w szkole, zachęca nie tylko do edukacji przedszkolnej, ale przy okazji do posłania do szkół sześciolatków. W słynnej Grabinie, małej serialowej miejscowości, nie ma problemu z dostosowaniem szkół do potrzeb maluchów.

Serialowe dzieci nie muszą korzystać z wychodków, tak jak uczniowie ponad 50 wciąż nieskanalizowanych szkół w Polsce, czy siedzieć zimą na lekcjach w kurtkach i rękawiczkach albo parami na jednym krześle, co również ma miejsce poza ekranem.

[srodtytul]Wzór zbyt uproszczony [/srodtytul]

W tym roku minister edukacji nadal nie wspomina o potrzebie przeznaczenia konkretnych funduszy z budżetu na wsparcie samorządów, aby liczba przedszkoli odpowiadała realnym potrzebom. Za to Centralna Komisja Egzaminacyjna skupiła się na wydawaniu pieniędzy unijnych na kolejne reklamy, których jedynym celem są one same. Od kilku dni, w porze najlepszej oglądalności, w telewizji reklamowana jest matematyka.

Jaki cel postawili sobie twórcy kampanii? Może liczą, że właśnie dzięki reklamie jedna czwarta rocznika maturzystów, która oblała próbny egzamin, bardziej przyłoży się do nauki? Może dorośli po obejrzeniu spotu zaczną z rozrzewnieniem wertować stare zeszyty w poszukiwaniu zapomnianych wzorów? A może po prostu dzięki reklamie uczniowie, którzy w tym roku po raz pierwszy od lat zdają obowiązkową maturę z matematyki, zachęcą się jeszcze bardziej do zdawania obowiązkowej matury z matematyki?

Reklama, jak podała w poniedziałek "Rzeczpospolita", kosztować będzie 20 mln złotych. Twórcy spotów chcieli przedstawić matematykę jako naukę prostą. Skomplikowany wzór podali w formie tak uproszczonej, że aż błędnej. Skoro CKE, nadzorowana notabene przez ministra matematyka, ma kłopoty z prawidłowym zaprezentowaniem jednego wzoru, to mniej dziwi fakt, że resort nie radzi sobie z racjonalnym rozdzielaniem pieniędzy. Reklama matematyki kosztowała bowiem tyle co połowa rocznego budżetu przeznaczonego na reformę obniżenia wieku szkolnego.

[srodtytul]Dzień pieszego pasażera[/srodtytul]

Można się spodziewać, że gdy tylko spłyną kolejne pieniądze od europejskich podatników (dla przypomnienia: my też nimi jesteśmy), inne resorty wezmą przykład z kolegów z MEN. Ministerstwo Zdrowia mogłoby reklamować usługi lekarzy. Ministerstwo Infrastruktury powinno zainwestować w projekt: "Szerokiej drogi", zachęcający do korzystania z autostrad, oraz w reklamę obowiązkowego ubezpieczenia OC. Polskie Koleje Państwowe mogłyby wykorzystać gotowe formaty w kampanii "Podróż pociągiem skraca czas przejazdu koleją" czy "Dzień pieszego pasażera", finansując powtórki filmów Barei w TVP. Czymś w końcu trzeba się zająć w te długie zimowe dni.

[i]Tomasz Elbanowski jest koordynatorem akcji "Ratuj maluchy", prezesem stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców ([link=http://www.rzecznikrodzicow.pl" "target=_blank]www.rzecznikrodzicow.pl[/link])[/i]

Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku