Przyjaciele Aleksandra, wrogowie Leszka

Środowisko Aleksandra Kwaśniewskiego nie raz już udowodniło, że marzy o centrum, a nie o lewicy, i świetnie sprawdza się w roli lewego skrzydła Platformy Obywatelskiej. To powód do zmartwień dla Donalda Tuska – uważa publicystka

Publikacja: 15.01.2013 22:39

Marek Siwiec opuszczając SLD stał się ważnym elementem potencjalnej politycznej piramidy Aleksandra

Marek Siwiec opuszczając SLD stał się ważnym elementem potencjalnej politycznej piramidy Aleksandra Kwaśniewskiego

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Plan właściwie jest prosty: pospolite ruszenie potencjalnych jedynek, takich jak Marek Siwiec, Marek Borowski, Ryszard Kalisz, Andrzej Celiński czy (jeśli da się namówić) Włodzimierz Cimoszewicz. Oraz regularne wojsko, czyli Janusz Palikot ze swoim partyjnym zapleczem. Do tego Aleksander Kwaśniewski w roli faraona – i polityczna piramida gotowa. Stawką są co najmniej wybory do Parlamentu Europejskiego. Tyle że za darmo nic nie ma. A w tym wypadku cena może być bardzo wysoka, szczególnie dla byłego prezydenta. Medialna wrzutka opisująca jego zarobki w firmie Jana Kulczyka to dopiero przygrywka. Na lewo od centrum może zacząć się bratobójcza walka, jeśli „lista Kwaśniewskiego" zacznie przybierać realne kształty.

Co musi Olek

Po pierwsze: czy były prezydent w ogóle coś musi? Nie. Aleksander Kwaśniewski wcale zwierzchnikiem nowej listy do europarlamentu być nie musi. A co dopiero mówić o nowej partii, która startowałaby do Sejmu. „Olek nie musi, ale go kusi" – komentuje jeden z europosłów SLD. Mimo różnych porażek, takich jak Lewica i Demokraci, mimo ryzyka zepsucia sobie wizerunku, mimo atrakcyjnych alternatyw dobrze wypełniających czas – były prezydent niespokojnie wierci się na fotelu swojej fundacji Amicus Europae. Taki ma temperament.

No i zaszłości. Od lat niektórym „wypróbowanym towarzyszom" się zbierało. A najbardziej Leszkowi Millerowi. Oficjalne powołanie politycznej konkurencji byłoby ciosem, z którego by z trudnością się podniósł. Jeśli w ogóle... W tym dziele Aleksandrowi Kwaśniewskiemu z zaangażowaniem  sekundować mogą ci, których uczucia do szefa Sojuszu są jeszcze bardziej negatywne. Marek Borowski – tu wszelkie mosty zostały spalone już dawno, po jego odejściu z SLD i założeniu SdPl. Niezależny senator (startował z poparciem PO) uważa, że SLD to blokada rozwoju lewicy – mniej więcej od dziesięciu lat, czyli afery Rywina i przegranych wyborów. A Leszek Miller jest za to odpowiedzialny.

Marek Siwiec płacił w ostatnim czasie frycowe za bycie „człowiekiem Kwaśniewskiego", przełykał w SLD gorzkie pigułki, znosił upokorzenia. Podczas ostatniego kongresu nie został wybrany na wiceprzewodniczącego Sojuszu. – Spodziewałem się, że Siwiec nie będzie zadowolony, bo kongres nie wybrał go na wiceszefa partii, co u ambitnego polityka rodzi stres. Sądziłem, że może się zniechęcić – komentował to dość złośliwie Józef Oleksy. On sam deklaruje, że po stronie Siwca nie stoi, bo „nadal jest w SLD". Szef Sojuszu też zresztą podnosi argument o rozczarowaniu Siwca brakiem stanowiska. – Tak się złożyło, że Siwiec spotkał się w przeddzień [kongresu] z Palikotem i zrobił sobie zdjęcie. To było powodem, dla którego nie otrzymał tyle głosów, ile powinien. Dla mnie to była przykra okoliczność, bo ja osobiście rekomendowałem Siwca na stanowisko wiceszefa SLD, więc w pewnym sensie ja też przegrałem – mówił Miller. W efekcie mieliśmy gorący polityczny transfer, który uruchomił całą lawinę spekulacji o rozłamie w Sojuszu.

Sam Siwiec na swoim blogu pisał: „Rozumiem, że w SLD zapanował strach. Gdy krążą ciche pytania „kto następny?", potrzeba konsolidacji i dyscypliny. Jak widać, trudno konsolidować się wokół spraw, trzeba więc skupić się przeciw wrogowi. Nawet jakby był urojony". To rozgoryczenie nie bierze się znikąd: dla własnych ludzi – dla ekipy z Wielkopolski – którzy kilkakrotnie robili Siwcowi kampanię, były eurodeputowany SLD takim wrogiem już jest. Dlatego odmówili mu i z partii nie wyszli, wbrew jego naleganiom.

I mimo że Siwiec odchodził w samotności, na politycznym stole pojawiła się możliwość nowego rozdania. Nagłośnionego przez media i podchwyconego przez polityczną konkurencję. Tyle że wistujący Aleksander Kwaśniewski  wciąż się waha. Co będzie, jeśli szlem w kiery nie wyjdzie, a przeciwnicy już zdążyli skontrować?

Odcięcie od Leszka

Sytuacja jest delikatna, tym bardziej że rola faraona lewicy jest bardzo wymagająca. – Nie stać nas więcej na żadne kompromitacje – tłumaczy jeden z „przyjaciół Aleksandra" (taką roboczą nazwę ma grupa). I wyjaśnia: – Olek musiałby zrezygnować z pensji u Kulczyka, bo na lewicy to jednak nie uchodzi, twardo powiedzieć, czego politycznie chce, a przede wszystkim  odciąć się od SLD i Leszka M. Ostatecznie.

Dla Ruchu Palikota pozyskanie rozpoznawalnych, głośnych nazwisk to dziś kwestia przeżycia

Czy to możliwe? Starzy wyjadacze z SLD zachowują spokój. – Za dobrze się znają, za dużo o sobie wiedzą. Szczególnie były prezydent może na tym stracić. Przeciek z pieniędzmi od Kulczyka, doradzanie Nazarbajewowi – to były newsy, które pojawiły się po artykułach na temat „listy Kwaśniewskiego",  zamiast pogrożenia palcem – komentuje jeden z polityków starej gwardii SLD. Jego zdaniem Kwaśniewski nigdy nie zdobędzie się na taki krok.

Poza tym przyjęcie zwierzchnictwa nad nowym ruchem politycznym oznacza ogromne zaangażowanie własnego czasu i energii. A były prezydent dobrze pamięta, czego od niego wymagano podczas kampanii LiD. I chyba nie bardzo ma ochotę „iść tą drogą": rajdów po Polsce, politycznych festynów i nieustannego agitowania w mediach. Dlatego wypowiada się ostrożnie i niczego nie przesądza. – Trzeba rozmawiać o współpracy – mówił zapytany o odejście Siwca. – Jestem przekonany, że w Polsce jest wyborca lewicowy, dużo liczniejszy niż głosy, które są oddawane na SLD czy Ruch Palikota.

Poletko Pana P.?

Kalkulacja jest taka: nie będzie wspólnej listy SLD z ludźmi Kwaśniewskiego do PE, bo to się nigdy nie uda z przyczyn wzajemnej żywiołowej niechęci tych środowisk. SLD samo z Palikotem się nie dogada, potrzebna byłaby mediacja Kwaśniewskiego, a tej nie będzie. Albo więc SLD i Ruch Palikota będą mieć każdy po własnej liście i będą zapraszać poszczególne osoby od Kwaśniewskiego, który tych „swoich" kandydatów będzie popierał, albo były prezydent zdecyduje się na odcięcie od SLD i zawrze porozumienie z Palikotem. To mógłby być dla Sojuszu cios ostateczny. – Tylko co to miałaby być za partia? – zastanawia się Marek Balicki, były minister zdrowia w gabinecie SLD, polityk doradzający jeszcze niedawno Ruchowi Palikota, a dziś znów Sojuszowi. – Raczej jakieś liberalne centrum, które zabierze głosy PO, a nie lewica. No, może obyczajowo tak. Ale gospodarczo? Na pewno nie.

Zagrożenie dla PO

Ta obserwacja jest tym bardziej trafna, że środowisko byłego prezydenta nie raz już udowodniło, że   marzy o centrum, a nie o lewicy, i świetnie sprawdza się w roli lewego skrzydła Platformy Obywatelskiej. Wychodzi więc na to, że to także Donald Tusk powinien się  martwić ewentualną listą „przyjaciół Kwaśniewskiego i Palikota".  Bo Ryszard Kalisz walczący o PE w Warszawie z poparciem byłego prezydenta może liberalnego kandydata PO roznieść w proch i pył, szczególnie wtedy, gdyby konkurowała z nim była unijna komisarz Danuta Hübner – uciekinierka z Sojuszu.

Na takim układzie zależałoby również Ruchowi Palikota, bo pozyskanie rozpoznawalnych, głośnych nazwisk to dziś dla tej partii kwestia przeżycia. Nie udało się zagospodarować politycznego poparcia zdobytego w wyborach parlamentarnych. – Janusz Palikot nie zmienił instrumentów, które pozwoliły mu wejść do Sejmu, na nic nowocześniejszego, a sytuacja przecież się zmienia – mówi jeden z polityków związanych z RP. – Ruch Palikota to partia parlamentarna, ustabilizowana. A w polityce jest jak w handlu: najpierw sprzedajemy z materaca, potem mamy „szczęki", a następnie trzeba by jednak jakiś sklep otworzyć. A on wciąż jest na tym samym etapie: między materacem a szczękami.

Czy uda mu się zagospodarować potencjał Aleksandra Kwaśniewskiego? Czy ich wzajemna polityczna fascynacja przełoży się na nowy byt polityczny? Na razie Palikot informuje na swoim blogu: (...) razem z Markiem Siwcem rozpoczynamy projekt „Europa +" (...). Będziemy jeździć po kraju tworzyć kluby „Europy +", organizować spotkania, debaty, spierać się z przeciwnikami.

To ostatnie jest raczej gwarantowane. A czy z tych sporów uda się począć nową partię? – Najwyżej in vitro – mówi się w sejmowych kuluarach – czyli raczej bez przyjemności.

Autorka jest dziennikarką, komentatorką Pierwszego Programu Polskiego Radia

W dzisiejszej "Rzeczpospolitej" Zuzanna Dąbrowska poświęciła fragment swojego artykułu mojej osobie.

Pani redaktor pisze między innymi, że towarzyszy mi rozgoryczenie, gdyż w ślad za moją decyzją i wbrew moim naleganiom nikt poza mną nie opuścił szeregów SLD. To nieprawda. Nie namawiałem nikogo do odejścia z partii. Decyzję tę podjąłem samotnie, bo moim celem nie jest demontaż partii tylko zademonstrowanie sprzeciwu wobec pewnej linii, która cieszy się poparciem większości członków Sojuszu. Jedyną osobą, która złożyła legitymację razem ze mną był szef mojego biura pan Jacek Krawczykowski i decyzja ta wydaje mi się zupełnie naturalna. Tego, czy mój akt będzie inspiracją dla przyszłych decyzji innych członków Sojuszu, nie wiem. Nie wie tego nikt, również autorka publikacji. Poczekajmy więc z oceną czy towarzyszy mi rozgoryczenie, bo jest wręcz przeciwnie.

Marek Siwiec, europoseł

Plan właściwie jest prosty: pospolite ruszenie potencjalnych jedynek, takich jak Marek Siwiec, Marek Borowski, Ryszard Kalisz, Andrzej Celiński czy (jeśli da się namówić) Włodzimierz Cimoszewicz. Oraz regularne wojsko, czyli Janusz Palikot ze swoim partyjnym zapleczem. Do tego Aleksander Kwaśniewski w roli faraona – i polityczna piramida gotowa. Stawką są co najmniej wybory do Parlamentu Europejskiego. Tyle że za darmo nic nie ma. A w tym wypadku cena może być bardzo wysoka, szczególnie dla byłego prezydenta. Medialna wrzutka opisująca jego zarobki w firmie Jana Kulczyka to dopiero przygrywka. Na lewo od centrum może zacząć się bratobójcza walka, jeśli „lista Kwaśniewskiego" zacznie przybierać realne kształty.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Duopol kontra społeczeństwo
analizy
PiS, przyjaźniąc się z przyjacielem Putina, może przegrać wybory europejskie
analizy
Aleksander Łukaszenko i jego oblężona twierdza. Dyktator izoluje i zastrasza
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?