Adam Sandauer w wypowiedzi na temat błędów medycznych dla „Rzeczpospolitej” (14 sierpnia 2008 r.) wskazał na wiele istotnych faktów dotyczących „nieszczęść związanych z leczeniem”. Temat ten jest stale aktualny i trzeba mieć nadzieję, że wkrótce rozpocznie się szeroka dyskusja, która zamiast sensacjami zaowocuje aktami prawnymi umożliwiającymi rzeczywistą poprawę bezpieczeństwa pacjentów.
Ponieważ wiele osób korzysta ze świadczeń zdrowotnych, problem niewłaściwego lub nie najlepszego leczenia przekłada się na znaczne liczby poszkodowanych. Trzeba jednak ciągle pamiętać, że jeszcze nigdy leczenie nie było tak skuteczne i tak bezpieczne. Wyniki leczenia prawie wszystkich chorób stale się poprawiają, ale nawet w banalnych schorzeniach nie uda się całkowicie wyeliminować ryzyka.
Kiedy mówimy o sytuacjach, w których wynik leczenia jest gorszy niż oczekiwany, mamy do czynienia z bardzo rozmaitymi sprawami. Nawet w przypadku oczywistych błędów sprawa jest niestety bardzo rzadko tak prosta, jak to sugerują wypowiedzi osób poszukujących winnych. Ze strony fachowej granica między błędem a niekorzystnym przebiegiem choroby i procesu leczenia jest często niemożliwa do określenia. Ze strony leczonych ocena efektów leczenia jest często oparta na oczekiwaniach i poczuciu zagrożenia, w dużym stopniu ukształtowanych przez media.Te problemy znane są od bardzo dawna i dlatego postępowanie, które ma rozstrzygnąć, czy ktoś zawinił, musi odbywać się zgodnie z zasadami wymiaru sprawiedliwości, które muszą obejmować wykorzystanie opinii biegłych. Może ono toczyć się w różnych trybach, z których każdy ma nieco odmienny cel i każdy jest potrzebny.
Warto zwrócić uwagę, że tryb odpowiedzialności zawodowej jest bardzo potrzebny i przydatny, bowiem tylko w nim ponosi się odpowiedzialność za naruszenie zasad etyki zawodowej, które określają dodatkowe wymagania wobec zawodów zaufania publicznego. W Polsce, podobnie jak w innych krajach, gdzie odpowiedzialność zawodowa wzoruje się na procedurze karnej, ukaraniem lekarza w tym trybie kończy się mniej więcej co dziesiąta skarga, a postępowanie jest zdecydowanie krótsze niż w sądach powszechnych.
Zasadniczy problem polega jednak na tym, że wszystkie tryby odpowiedzialności, nawet gdyby karać na podstawie każdej złożonej skargi czy doniesienia, nie poprawią istotnie bezpieczeństwa pacjentów. Aby coś w tym względzie rzeczywiście zmienić, trzeba skorzystać z osiągnięć innych dziedzin.