Nieszczęścia związane z leczeniem

- Trzeba oddzielić kwestię winy za błąd lekarski od odszkodowania. Nie oznacza to bezkarności lekarzy, ale umożliwi pacjentom uzyskanie odszkodowania bez konieczności orzeczenia czyjejś winy – pisze znany neurochirurg Romuald Krajewski

Aktualizacja: 03.09.2008 09:26 Publikacja: 03.09.2008 01:47

Nieszczęścia związane z leczeniem

Foto: Rzeczpospolita

Red

Adam Sandauer w wypowiedzi na temat błędów medycznych dla „Rzeczpospolitej” (14 sierpnia 2008 r.) wskazał na wiele istotnych faktów dotyczących „nieszczęść związanych z leczeniem”. Temat ten jest stale aktualny i trzeba mieć nadzieję, że wkrótce rozpocznie się szeroka dyskusja, która zamiast sensacjami zaowocuje aktami prawnymi umożliwiającymi rzeczywistą poprawę bezpieczeństwa pacjentów.

Ponieważ wiele osób korzysta ze świadczeń zdrowotnych, problem niewłaściwego lub nie najlepszego leczenia przekłada się na znaczne liczby poszkodowanych. Trzeba jednak ciągle pamiętać, że jeszcze nigdy leczenie nie było tak skuteczne i tak bezpieczne. Wyniki leczenia prawie wszystkich chorób stale się poprawiają, ale nawet w banalnych schorzeniach nie uda się całkowicie wyeliminować ryzyka.

Kiedy mówimy o sytuacjach, w których wynik leczenia jest gorszy niż oczekiwany, mamy do czynienia z bardzo rozmaitymi sprawami. Nawet w przypadku oczywistych błędów sprawa jest niestety bardzo rzadko tak prosta, jak to sugerują wypowiedzi osób poszukujących winnych. Ze strony fachowej granica między błędem a niekorzystnym przebiegiem choroby i procesu leczenia jest często niemożliwa do określenia. Ze strony leczonych ocena efektów leczenia jest często oparta na oczekiwaniach i poczuciu zagrożenia, w dużym stopniu ukształtowanych przez media.Te problemy znane są od bardzo dawna i dlatego postępowanie, które ma rozstrzygnąć, czy ktoś zawinił, musi odbywać się zgodnie z zasadami wymiaru sprawiedliwości, które muszą obejmować wykorzystanie opinii biegłych. Może ono toczyć się w różnych trybach, z których każdy ma nieco odmienny cel i każdy jest potrzebny.

Warto zwrócić uwagę, że tryb odpowiedzialności zawodowej jest bardzo potrzebny i przydatny, bowiem tylko w nim ponosi się odpowiedzialność za naruszenie zasad etyki zawodowej, które określają dodatkowe wymagania wobec zawodów zaufania publicznego. W Polsce, podobnie jak w innych krajach, gdzie odpowiedzialność zawodowa wzoruje się na procedurze karnej, ukaraniem lekarza w tym trybie kończy się mniej więcej co dziesiąta skarga, a postępowanie jest zdecydowanie krótsze niż w sądach powszechnych.

Zasadniczy problem polega jednak na tym, że wszystkie tryby odpowiedzialności, nawet gdyby karać na podstawie każdej złożonej skargi czy doniesienia, nie poprawią istotnie bezpieczeństwa pacjentów. Aby coś w tym względzie rzeczywiście zmienić, trzeba skorzystać z osiągnięć innych dziedzin.

Pierwszym krokiem do zmiany sytuacji byłoby oddzielenie kwestii winy od kwestii odszkodowania za niepożądany wynik leczenia. Zabieg taki często jest uznawany za zapewnienie bezkarności pracownikom ochrony zdrowia. Jednak istotą tej propozycji nie jest zniesienie odpowiedzialności za niewłaściwe postępowanie, lecz umożliwienie pacjentom uzyskania odszkodowania bez konieczności dowiedzenia czyjejś winy.

Wystarczy wykazać, że w związku z leczeniem doszło do utraty zdrowia. Rozstrzyga o tym komisja fachowców, postępowanie jest pozasądowe, szybkie i nie wiąże się z dodatkowymi kosztami. Odszkodowania wypłacane są z funduszu ubezpieczeniowego lub gwarancyjnego.

Autor jest neurochirurgiem w Klinice Nowotworów Głowy i Szyi Centrum Onkologii w Warszawie, członkiem Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej, w latach 2001 – 2005 był przewodniczącym Naczelnego Sądu Lekarskiego

W USA w trybie roszczeniowym przed sądem odszkodowania uzyskuje od kilku do kilkunastu procent skarżących, a ocena zasadności wydanych wyroków przez niezależnych, niezwiązanych ze sprawą ekspertów medycznych wskazuje, że w mniej więcej połowie spraw decyzja sądu nie jest zgodna z oceną fachową, co świadczy o przypadkowości rozstrzygnięć.

W Polsce nie znamy takich statystyk, ale specjaliści prawa medycznego już mówią o bardzo dużej zmienności orzecznictwa, co w praktyce oznacza zarówno ograniczone szanse na odszkodowanie, jak i wypłacanie odszkodowań za niezawinione zdarzenia.

Jeszcze nigdy leczenie nie było tak skuteczne i tak bezpieczne jak obecnie. Jednak nawet w banalnych schorzeniach nie uda się całkowicie wyeliminować ryzyka

Dobrym przykładem są zakażenia, które na drugim miejscu wśród przyczyn niepożądanych zdarzeń wymienia Adam Sandauer. Przy najwyższym i rzadko w Polsce osiąganym standardzie wyposażenia i postępowania jest ich co najmniej parę procent. Jednak sądy mają tendencję do przyznawania odszkodowania za każde zakażenie.

Takie odszkodowanie na pewno należy się zakażonemu pacjentowi, ale w obecnym systemie nieraz przypisuje się świadczeniodawcy winę, bo bez wskazania winnego odszkodowania nie ma.

W systemie pozasądowym pacjent chcący uzyskać odszkodowanie nie musiałby obawiać się problemów związanych z roszczeniowością, a mówienie o zaistniałych błędach i niedoszłych błędach (których jest znacznie więcej) byłoby znacznie łatwiejsze. Byłyby więc dobre podstawy do rozpoznania słabych punktów systemu i podejmowania działań organizacyjnych mogących zapobiec błędom w postępowaniu medycznym.

Nie przypadkiem mówi się o systemie i działaniach organizacyjnych. Analizy bezpieczeństwa w ochronie zdrowia wskazują, że co najmniej 80 proc. błędów jest powodowanych niewłaściwą organizacją. Wiadomo również, że systemy opierające się na założeniu perfekcyjnej pracy każdego z uczestników są niebezpieczne – żaden człowiek nie działa zawsze perfekcyjnie.

Znacznie bezpieczniej jest przyjąć, że każdy popełnia błędy, i tak zorganizować system, aby pojedynczy błąd nie mógł spowodować niepożądanego zdarzenia.

To oczywiście kosztuje, ponieważ potrzeba więcej ludzi. Trzeba opracować standardy postępowania, przeznaczyć środki na ich wdrożenie i monitorować ich realizację. Nie ma też co się łudzić, że przy naszych nakładach na ochronę zdrowia uda się szybko osiągnąć bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa.

Ale im szybciej zaczniemy to robić, tym lepiej. Korzystne doświadczenia z funkcjonowania podobnych systemów w kilku krajach europejskich (np. w Finlandii i Szwecji) spowodowały, że w tym kierunku zaleca zmierzać Komisja Europejska. O ile systemy sądowe ciągle stawiają pacjentów i lekarzy naprzeciw siebie i powodują dodatkowe koszty, wymuszając działania zapobiegające roszczeniom, w systemie pozasądowym interes jest wspólny, a koszty nie są większe od kosztów postępowań i odszkodowań w trybie sądowym.

Primum non nocere (po pierwsze nie szkodzić) nie jest odwieczną maksymą medyków. Nie wiadomo, kto ją wymyślił, etycy ciągle poszukują autora, ale jest ona sztandarowym hasłem roszczeniowego, opartego na poszukiwaniu winnych systemu oceny postępowania lekarzy.W nowym systemie prawdziwa naczelna zasada etyki lekarzy – Salus aegroti suprema lex esto (zdrowie pacjenta powinno być najwyższym prawem) – mogłaby znów znaleźć się na pierwszym miejscu. Dlatego sądzę, że środowisko lekarzy i organizacje pacjentów, w tym również Stowarzyszenie Primum Non Nocere taki system będą popierać i mam nadzieję, że wkrótce będziemy rozmawiać o jego wdrożeniu.

Adam Sandauer w wypowiedzi na temat błędów medycznych dla „Rzeczpospolitej” (14 sierpnia 2008 r.) wskazał na wiele istotnych faktów dotyczących „nieszczęść związanych z leczeniem”. Temat ten jest stale aktualny i trzeba mieć nadzieję, że wkrótce rozpocznie się szeroka dyskusja, która zamiast sensacjami zaowocuje aktami prawnymi umożliwiającymi rzeczywistą poprawę bezpieczeństwa pacjentów.

Ponieważ wiele osób korzysta ze świadczeń zdrowotnych, problem niewłaściwego lub nie najlepszego leczenia przekłada się na znaczne liczby poszkodowanych. Trzeba jednak ciągle pamiętać, że jeszcze nigdy leczenie nie było tak skuteczne i tak bezpieczne. Wyniki leczenia prawie wszystkich chorób stale się poprawiają, ale nawet w banalnych schorzeniach nie uda się całkowicie wyeliminować ryzyka.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?