Gwałtowna zmiana ministra sprawiedliwości była „wizerunkowa" – jak określił to były szef resortu Zbigniew Ćwiąkalski – nie tylko w tym sensie, że powołaniem Andrzeja Czumy Platforma mogła zamknąć usta opozycji. Tak mocną zmianą Donald Tusk odwrócił też uwagę opinii publicznej od własnej odpowiedzialności za zlekceważenie sprawy tragedii rodziny Olewników.
W dniach wymiany na najwyższych szczeblach w Ministerstwie Sprawiedliwości widać było wyraźnie, że jedną ze strategii specjalistów od marketingu jest zabieg stary jak świat – wywołanie wrażenia, że car jest dobry, bojarzy źli. To ministrowie popełniają błędy, a premier, który ich powołał, nadzoruje ich pracę i odpowiada politycznie za działania rządu, jest z odpowiedzialności zwalniany.
Zabieg ten zabrzmiał w wypowiedzi wicepremiera Grzegorza Schetyny, który powiedział, że „minister Ćwiąkalski nie docenił" sprawy Olewników. Tyle, że tej sprawy nie docenili także Tusk ze Schetyną.
[srodtytul]Symboliczne nominacje [/srodtytul]
Mieli szansę, gdy wiosną ubiegłego roku PiS postulował powołanie komisji śledczej. Było już po kolejnej samobójczej śmierci sprawcy zbrodni na Krzysztofie Olewniku, po artykułach w prasie i materiałach w mediach elektronicznych, że w resorcie sprawiedliwości pod kierownictwem Zbigniewa Ćwiąkalskiego nic dobrego się w tej sprawie nie dzieje.