Rady dla Tuska na ciężkie czasy

Nadchodzi dobry moment dla Platformy, aby rozważyć scenariusz ucieczki do przodu. Co powinno oznaczać zerwanie koalicji i rozpisanie przedterminowych wyborów – pisze konsultant polityczny

Aktualizacja: 29.04.2009 08:45 Publikacja: 29.04.2009 01:39

Sergiusz Trzeciak

Sergiusz Trzeciak

Foto: Rzeczpospolita

Sytuacja Donalda Tuska przypomina sytuację himalaisty, który wspiął się na upragniony szczyt. Osiągnął cel, ale czy może być pewien, że bezpiecznie z góry zejdzie? Pogoda jest jeszcze niezła, himalaista może więc cieszyć się nią na szczycie i podziwiać widoki albo, korzystając z dobrej aury, zacząć schodzić. Nie wiadomo bowiem, czy pogoda nie zacznie się gwałtownie zmieniać, jeśli zbyt długi czas spędzi na szczycie.

Czy Platforma Obywatelska będzie w stanie utrzymać wysokie poparcie społeczne aż do krajowych wyborów parlamentarnych? Odpowiedź na to pytanie zależy od trzech czynników: zachowań Platformy i całej koalicji, zachowań opozycji oraz sytuacji obiektywnej, zwłaszcza w obliczu kryzysu gospodarczego.

[srodtytul]Rozczarowani[/srodtytul]

Zachowania Platformy i koalicjanta nie powodują na razie znaczącego spadku jej społecznego poparcia. Może nie błyskawicznie, ale Platforma jednak zareagowała na sprawę senatora Tomasza Misiaka. Nie podjęła ryzyka pacyfikacji PSL po skandalu z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem, nie chcąc narażać się na konieczność politycznego rozwodu. Wykonała natomiast zręczny manewr, rozszerzając przed wyborami do Parlamentu Europejskiego swoje polityczne skrzydła – przyjęła na listę z jednej strony komisarz Danutę Hübner, a z drugiej – Mariana Krzaklewskiego oraz Pawła Zalewskiego.

Prawdziwe zagrożenie dla PO może się pojawić jednak ze strony PSL. Kolejne – bardzo możliwe – konflikty z koalicjantem przełożą się bowiem nie tylko na spadek poparcia rządu, ale i PO. A gorsze wyniki w sondażach będą sprzyjać stopniowemu ujawnianiu się wewnątrzpartyjnej opozycji wobec Tuska. Rządzi tu proste prawo: opozycja taka ujawnia się wprost proporcjonalnie do spadku poparcia w sondażach dla lidera i ugrupowania.

Publiczne pranie brudów grozi dalszą utratą popularności, co może skutkować spektakularnymi odejściami z partii, a nawet partyjnymi rozłamami. Przecież po sprawie Misiaka już teraz pojawiła w Platformie grupa rozczarowanych. A i rezygnacja senatora Krzysztofa Zaremby jest ciekawym sygnałem.

Tempo erozji poparcia zależy również od zachowania konkurencji, zwłaszcza PiS. Obecnie siła Platformy wynika przede wszystkim z braku realnej alternatywy i słabości konkurentów. Drużyna PO wygrywa nie dlatego, że jest taka wspaniała, ale dlatego, że większość pozostałych drużyn ma kontuzjowanych zawodników. W tej sytuacji nawet kilkuprocentowy wzrost poparcia dla PiS może wyzwolić w tej partii wolę walki i poprawić jej skuteczność w punktowaniu PO, a to z kolei stanowi dla Platformy realne zagrożenie.

Polacy zaczynają już dostrzegać skutki kryzysu, choć nie odczuwają jeszcze skutków zapaści budżetowej. Trudno przewidzieć, kiedy to się stanie, ale groźba zapaści staje się coraz bardziej realna. Kumuluje się efekt obniżki podatków dla osób fizycznych z – spowodowaną kryzysem – obniżką wpływów z podatków od osób prawnych i VAT. To z kolei może doprowadzić do dziury budżetowej, a ta – przypomnijmy – w 2001 roku przyczyniła się do klęski AWS. Obecnie w takiej sytuacji znajdują się Węgry, co zmusiło premiera Ferenca Gyurcsanya do dymisji.

O ile „wirtualny kryzys” ludzie są w stanie znieść, o tyle zapaść budżetowa dotknie bardzo szeroką grupę obywateli. Trudno sobie wyobrazić, że nie znajdzie to odzwierciedlenia w sondażach najpóźniej pod koniec tego roku. Wtedy wyborcy mogą się poczuć jak dziecko, które po rozbiciu świnki skarbonki uświadamia sobie, że są tam same drobiazgi niewystarczające na zakup upatrzonej zabawki. Taka sytuacja musi rodzić w dziecku (elektoracie) rozczarowanie, zwłaszcza jeśli jego rodzice (PO) zapewniali, że wszystko dobrze się ułoży.

[srodtytul]Pół roku spokoju[/srodtytul]

Wynika z tego, że PO ma przed sobą maksymalnie sześć miesięcy względnego spokoju. Pytanie brzmi: czy i jak wykorzysta ten czas? Może bowiem łatwo dać się zwieść i zaniechać działań, wierząc, że jej komfortowa sytuacja będzie trwać wiecznie.

Tymczasem to właśnie teraz jest dobry moment dla Platformy, aby rozważyć scenariusz ucieczki do przodu, czyli zerwania koalicji i rozpisania przedterminowych wyborów. Pretekstem mogłyby być kolejne wpadki PSL. Przy najbliższej okazji Platforma może wysłać wyborcom jasny komunikat: znieśliśmy już wiele, ale są granice, których przekroczyć nie można, nie będziemy dłużej tolerować nepotyzmu i nieetycznych zachowań.

Oczywiście teoretycznie zerwanie koalicji mogłoby doprowadzić do powstania rządu mniejszościowego lub koalicji z Lewicą. Pierwszy wariant, jak uczą doświadczenia AWS i SLD, oznacza polityczne podcięcie sobie żył. Trudno jednak wyobrazić sobie koalicję z Lewicą – nie tylko z powodów historycznych, ale także dlatego, że PO w dużej mierze przejęła już elektorat lewicowy. Po nawiązaniu koalicji z SLD lewicowi wyborcy mogliby się od Platformy odwrócić i ponownie skierować w stronę partii Grzegorza Napieralskiego. A po co reanimować politycznego trupa, który powoli zaczyna się już rozkładać?

[srodtytul]Z tylnego siedzenia[/srodtytul]

Najlepszym wariantem dla PO mogą być przedterminowe wybory. Co ważne, Platforma, posiadając największe rezerwy finansowe, będzie najlepiej przygotowana do organizacji kolejnej kampanii niedługo po eurowyborach. Na ograniczeniu finansowania z budżetu PO co prawda nieco straci, ale na tle konkurencji i tak skorzysta, gdyż posiada największą zdolność do przyciągania pieniędzy (zwłaszcza z biznesu).

Warto przywołać debatę na temat przedterminowych wyborów w 2006 roku – gdyby wtedy PiS zdecydowało się na ich rozpisanie przy bardzo wysokim poparciu, być może rządziłoby do dziś. Liderom Prawa i Sprawiedliwości zabrakło jednak instynktu politycznego. A właśnie jego posiadanie różni zwykłych graczy politycznych od mężów stanu, którzy jak szachiści potrafią przewidzieć wiele następnych ruchów przeciwnika.

Przedterminowe wybory byłyby korzystne również dla samego premiera Tuska. Przy obecnym poparciu oraz systemie liczenia głosów PO mogłaby nawet zyskać bezwzględną większość w parlamencie. Wtedy Donald Tusk, w glorii chwały, mógłby przekazać władzę wybranemu przez siebie premierowi – „fachowcowi na ciężkie czasy”, na którego w dużym stopniu spadłoby odium kryzysu. A sam kontrolując szefa rządu z tylnego siedzenia, koncentrowałby się na realizacji życiowego marzenia – o prezydenturze.

[i]Autor jest prezesem Fundacji Edukacji Polityczno-Ekonomicznej Politikos, konsultantem politycznym i autorem książek poświęconych marketingowi politycznemu[/i]

Sytuacja Donalda Tuska przypomina sytuację himalaisty, który wspiął się na upragniony szczyt. Osiągnął cel, ale czy może być pewien, że bezpiecznie z góry zejdzie? Pogoda jest jeszcze niezła, himalaista może więc cieszyć się nią na szczycie i podziwiać widoki albo, korzystając z dobrej aury, zacząć schodzić. Nie wiadomo bowiem, czy pogoda nie zacznie się gwałtownie zmieniać, jeśli zbyt długi czas spędzi na szczycie.

Czy Platforma Obywatelska będzie w stanie utrzymać wysokie poparcie społeczne aż do krajowych wyborów parlamentarnych? Odpowiedź na to pytanie zależy od trzech czynników: zachowań Platformy i całej koalicji, zachowań opozycji oraz sytuacji obiektywnej, zwłaszcza w obliczu kryzysu gospodarczego.

Pozostało 89% artykułu
analizy
PiS używa migrantów politycznie i budzi rasistowskie demony
Opinie polityczno - społeczne
Roch Zygmunt: Suwerenna Polska znalazła sobie rasistowskie hobby
Opinie polityczno - społeczne
Jarosław Płuciennik: Publikacje jako priorytet nauki to droga do makdonaldyzacji szkolnictwa wyższego
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Ryzykowny węgierski pragmatyzm
Materiał Promocyjny
Mapa drogowa do neutralności klimatycznej
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Przepis na wspaniałą katastrofę UE
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Krzyżak: Biskupi i pokrzywdzeni. Czas wymiany listów się skończył. Trzeba zakasać rękawy