Błyskawiczne wycofanie się z centrowej linii, która Kaczyńskiemu przyniosła w kampanii prezydenckiej sukces, a jego przeciwnikom moment strachu, odepchnięcie na margines twórców tej linii i tego sukcesu (i nie tylko ich – również innych polityków PiS, zdradzających objawy intelektualnej samodzielności) świadczy o tym w sposób oczywisty.
Postrzeganie smoleńskiej katastrofy jako klucza do rzeczywistości, ogłaszanie, że rząd Tuska ponosi za nią odpowiedzialność w stopniu, który winien spowodować jego odejście, jest nie tylko nieprzekonujące, ale też antagonizuje wszystkich, którzy nie są skłonni do bezwarunkowego akceptowania najbardziej radykalnie pisowskiej wizji świata. Podobny efekt ma wygłaszanie fraz dających się zinterpretować jako odmowa uznania Bronisława Komorowskiego za prezydenta RP.
[wyimek]W oczach Kaczyńskiego PO urasta do roli uosobienia zła. Siły duszącej polską przyszłość, niszczącej polską tożsamość[/wyimek]
A ogłoszenie, że jeśli Komorowski coś zrobi, to spadnie na poziom „Zapatero i Napieralskiego” (po dwóch miesiącach zachwalania tegoż Napieralskiego!), dodatkowo antagonizuje lewicowców i odbiera PiS świeżo odzyskaną zdolność zawarcia koalicji z tą stroną sceny.
[srodtytul]Rycerze się nie obudzą…[/srodtytul]